"Bez powstania nie byłoby wolnej Polski"

KAI / drr

W Muzeum Powstania Warszawskiego odbyło się spotkanie z weteranami Powstania z 1944 roku. - 1 sierpnia to dzień szczególny, który mówi wszystko o naszej historii. Dziś często historycy zadają sobie pytanie, czy ta ofiara 63 dni nie była daremna.

Musimy na to zawsze odpowiadać: nie była - mówił marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Podczas trwających już obchodów 66. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego wręczone zostały odznaczenia państwowe.

- Bez Powstania Warszawskiego nie byłoby wolnej Polski - mówił marszałek Schetyna. Nazwał zryw sprzed 66 lat „inspiracją dla przyszłych pokoleń”. - Następne pokolenia miały więcej szczęścia, ale one wzorowały się na AK, powstańcach, Kedywie i Małym Sabotażu, wszyscy dawali świadectwo polskości - dodał.

Podczas uroczystości w Muzeum głos zabrał także generał Zbigniew Ścibor-Rylski, prezes Związku Powstańców Warszawskich. - Chyba każdy z nas doznaje tu, w muzeum, wzruszenia. Niemożliwym wydaje się to, że stoi się dziś przy murze pamięci, gdzie wyryte są imiona i nazwiska tych, którzy oddali życie z wolną Polskę - powiedział. Powstańcy uczcili minutą ciszy swoich kolegów i towarzyszy broni.

DEON.PL POLECA


- Ideały i etos powstania były zalążkiem solidarności. Ona wtedy była niespotykana w dziejach naszej ojczyzny. I ta solidarność zaowocowała odzyskaniem niepodległości w 1989 roku. Dumni jesteśmy, że ta Warszawa została tak wspaniale odbudowana - mówił Ścibor-Rylski.

- Wspaniała kotwica górująca na kopcu Powstania Warszawskiego będzie na wieki świadczyć o tym, że zwyciężyliśmy. Jak długo będzie Polska istniała, będziemy wspominać ten dzień – podkreślił generał.

Podczas uroczystości marszałek Schetyna i gen. Stanisław Koziej, szef BBN odznaczyli kilkunastu żołnierzy, weteranów II wojny światowej odznaczeniami państwowymi.

Dziś jeszcze pod Pomnikiem Powstania Warszawskiego, na pl. Krasińskich odprawiona zostanie Msza św. polowa w intencji Ojczyzny a po niej odczytany zostanie apel pamięci.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Bez powstania nie byłoby wolnej Polski"
Komentarze (29)
D
Dawid
2 sierpnia 2010, 01:28
Dzięki wielkie. Kilkukrotnie byłem w Sanktuarium na Siekierkach i w pawilonie-kaplicy zbudowanej na miejscu objawień (architektonicznie piekny, niestety oo. Pijarzy -opiekunowie Sanktuarium, obok postawili ohydną plastikową Toy-Toykę która psuje całą mistykę), ale dopiero teraz zrozumiałem sens objawień na Siekierkach. Rzuca to też światło na wydarzenia obecne. Dzięki!
TW
tylko wolni ludzie walczą
1 sierpnia 2010, 20:36
niewolnicy tego nie rozumieją
OA
objawienia aktualne
1 sierpnia 2010, 19:50
historia prawdziwa w miejsce komentarzy bo co tu można jeszcze powiedzieć - dalej to kwestia wiary i przyjęcia objawień, które są nadal bardzo aktualne i bardzo naglące.
T
tak było a jak będzie dalej ?
1 sierpnia 2010, 19:44
Czyny, których nikt nie ośmieliłby się publicznie nazwać grzechem, a więc nierząd, cudzołóstwo, lesbijstwo i homoseksualizm - nadal wywołują, określone w Piśmie Świętym, konsekwencje. [...] Bóg Ojciec, chcąc ocalić Warszawę przed zasłużoną karą pozwala, by Matka Łaskawa ostrzegła swój lud, by żądała nawrócenia, całkowitego odwrócenia się od grzesznego życia i wynagrodzenia za dotychczas popełnione grzechy: rozwiązłości, cudzołóstwa i te najstraszniejsze - grzechy dzieciobójstwa. Trzeba bowiem wiedzieć, że w okresie międzywojennym przeciętna liczba umyślnych poronień wynosiła rocznie, według oficjalnych statystyk: przeciętnie od 100 do 130 tysięcy. Maryja, Matka Łaskawa Patronka Warszawy, za pośrednictwem Broni Kuczewskiej i Fronczakówny będzie apelować do ludu stolicy, aby przez przemianę życia, respektowanie praw Dekalogu i pokutę odwrócił wiszące nad miastem nieszczęście. Prosi warszawian o modlitwę powszechną, czyli taką jak w 1920 roku, kiedy to lud stolicy żarliwie błagał Boga i Patronkę Warszawy o ocalenie przed bolszewikami [rozdziały 15 i 16 cytowanej książki przyp. red.] i wymodlił cud Jej publicznego ukazania się, które w konsekwencji zmieniło zdawałoby się już przesądzony wynik wojny i ocaliło Polskę! Po 23 latach, w roku 1943 - czwartym roku okupacji niemieckiej, sytuacja jest diametralnie różna: to nie lud błaga Maryję, Patronkę Warszawy i Strażniczkę Polski o ustanie okropieństw wojny, lecz Ona Sama schodzi z nieba i osobiście wzywa do modlitwy o pokój, błagając Swój lud o nawrócenie i pokutę!!! Najłaskawsza z Matek chce odwrócić od miasta zapowiedzianą karę! Podejmuje się tej niewdzięcznej misji, by nie doszło do tragedii: Jeśli się nie nawrócicie, to wszyscy zginiecie! Mimo wielu wysiłków przestrogi Maryi nie dotrą do ogółu warszawian. Główną przyczyną jest brak zainteresowania objawieniami ze strony kleru.
T
tak było
1 sierpnia 2010, 19:39
Wygodny eufemizm, używany w kościele - "związek niesakramentalny" - zgrabnie ukrywa złowieszczą perspektywę. Autor wielokrotnie rozmawiał w konfesjonale z kobietami, które dla swoich dzieci, związanych sakramentem małżeństwa, a rozwiedzionych w świetle prawa cywilnego, modlą się o... założenie nowej, szczęśliwej rodziny! Sądzą one, że jest to intencja słuszna! Te "pobożne" matki realizują plan masonów, którzy chcą zniszczyć chrześcijaństwo... rękami samych katolików! Trwająca od dziesięcioleci promocja wszelkiej wolności seksualnej i zanik społecznego ostracyzmu w stosunku do tzw. "związków partnerskich" doprowadził, zdaniem księdza profesora Jerzego Bajdy, do: Zniszczenia moralnych, religijnych, społecznych i ekonomicznych podstaw rodziny i fałszowania jej struktury personalistycznej. Profesor przestrzega: Jeżeli proces niszczenia rodziny będzie się dalej toczył tak, jak tego chcą promotorzy rewolucji obyczajowej - a właściwie promotorzy rozwiązłości, [...] wkrótce może zupełnie zniknąć ta formuła antropologiczna, której na imię naród, a społeczeństwo nie będzie się niczym różniło od stada zwierząt, chyba tylko strojem. Choć i pod tym względem różnica systematycznie maleje.
T
tak było
1 sierpnia 2010, 19:38
Ks. kard. August Hlond konkluduje: Fala wszelkiego rodzaju nowinkarstwa zabagnia dziedzinę obyczajów. Podkopuje nie tylko moralność chrześcijańską, ale godzi wprost w etykę naturalną, szerzy nieobyczajność wśród młodzieży i dorosłych. Celem tej propagandy jest zachwianie idei katolickiej, aby zastąpić naukę chrześcijańską "masońskim naturalizmem". Koła liberalne i masońskie przypuściły atak na małżeństwa chrześcijańskie, sprowadzając je tylko do rangi kontraktu cywilnego, pozbawiając je wszelkiej nadprzyrodzoności. Zapoczątkowany przed II wojną światową proces upadku moralności doprowadził do tego, że w pierwszej dekadzie XXI wieku, już nikt nie ośmieli się przypomnieć „nowożeńcom z odzysku", zawierającym kontrakt małżeński (w urzędzie Stanu Cywilnego), że w świetle prawa kanonicznego popełniają cudzołóstwo (gdy któreś z nich jest nadal związane sakramentem małżeństwa). Czyli zaczynają, świadomie i dobrowolnie, tzw. nowe życie w grzechu ciężkim, co prowadzi prostą drogą do piekła! Dzięki aktywnym propagatorkom wolności seksualnej masoni stopniowo osiągnęli cel, jakim było doprowadzenie do tego, że większa część społeczeństwa polskiego odrzuci chrześcijańskie zasady moralne, tj. prawa Dekalogu. Masoni przyjęli roztropną taktykę: "wyciszenia religii katolickiej nie rozumowaniem, ale psuciem obyczajów".
BB
bez Boga ani do proga
1 sierpnia 2010, 19:34
Porównajmy skuteczność sposobów zastosowanych dla wyzwolenia dwóch europejskich stolic latem 1944 roku: - lud Wiecznego Miasta sposobił się do wyzwolenia stolicy, nie chwytając za broń i nie wzniecając powstania. Pod przewodnictwem swego biskupa, ojca świętego Piusa XII, złożył Bogurodzicy ślubowania i ... trwał na ufnej modlitwie przed Jej obliczem; - papież, Głowa Kościoła katolickiego i jednocześnie biskup Rzymu, mimo realnie istniejącego śmiertelnego niebezpieczeństwa (zaminowane miasto miało być lada chwila wysadzone w powietrze!) nie opuścił miasta, by ratować życie, lecz jak Dobry Pasterz pozostał ze swoimi owcami. I był promotorem ocalenia miasta, które dokonało się w sposób duchowy, bez użycia broni i przelewu krwi. Bo jak siłą armii jest wódz, tak siłą wierzącego ludu są jego pasterze; - prymas Polski, kard. Hlond opuścił Polskę i swoją owczarnię już we wrześniu 1939 roku; - w Warszawie słowa ostrzeżeń Matki Bożej, nawołujące do pokuty i modlitwy, zostały praktycznie zignorowane, trafiając jedynie do znikomej części warszawian; - Mater Gratiarum odwrotnie niż Madonna dei Divino Amore nie została oficjalnie zaproszona do współpracy! Pozbawione Jej matczynej opieki Powstanie upadło, hitlerowcy stolicę Polski spalili i wymordowali pół miliona jej mieszkańców; . rzymianie postawili na MARYJĘ i... uratowali miasto; . warszawianie postawili na SIEBIE i... ponieśli totalną klęskę; . nie chciano pamiętać, że: lepiej uciekać się do Pana, niźli pokładać ufność w człowieku (Ps 118); . zapomniano, że : bez Boga ani do proga! Fragment książki ks. dra Józef Marii Bartnika SJ i Ewy J. Storożyńskiej Matka Boża Łaskawa a Cud nad Wisłą, czyli prawdziwa historia Bitwy Warszawskiej, rozdz. pt.: Rok 1943 Matka Łaskawa objawia się na Siekierkach, czyli S.O.S dla Warszawy. Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1773&
OM
opbjawienia MB na Siekierkach
1 sierpnia 2010, 19:33
12 czerwca 1944 r. ,,L' Osservatore Romano" poinformował swoich czytelników: 11 czerwca dziesiątki tysięcy ludzi zebrały się przed Bazyliką Sant Ignazio, a wielu z nich przyszło tutaj boso. Przybyły rodziny, instytucje i szkoły. W procesji bez końca podchodzono, by ucałować obraz Madonny Bożej Miłości, by podziękować i oddać Jej cześć. Wśród rzeszy pątników znajdował się także Papież Pius XIL który przemówi! do Maryi w imieniu zgromadzonych, wyrażając Jej wdzięczność za cud bezkrwawego oswobodzenia Rzymu! Następnego dnia nieprzebrane tłumy odprowadziły procesyjnie cudowny obraz Madonny dei Divino Amore do jej siedziby w Castel di Leva. *** Rzymianie nie chcieli rozstać się ze swoją dobrodziejką! W ścianach rzymskich kamienic wykuwano nisze, gdzie wśród kwiatów i płonących lampek królował obraz ich umiłowanej Matki! Magistrat Rzymu wkrótce wywiązał się ze złożonych obietnic: Czym się odpłacimy Maryi, za wszystko co nam wyświadczyła? Wypełnimy nasze śluby dla Niej, przed ludem Rzymu! ***
OM
opbjawienia MB na Siekierkach
1 sierpnia 2010, 19:32
4 czerwca 1944 roku czołgi generała Alexandra ruszyły do ataku. Niemcy byli przygotowani do zdetonowania założonych ładunków i wysadzenia w powietrze miasta. Chcieli pozostawić po sobie pamiątkę: spaloną ziemię i rumowisko gruzów (takie samo, jakie w 3 miesiące później pozostawili w Warszawie i jakie chcieli pozostawić po sobie na Jasnej Górze, w styczniu 1945 roku). Lud Rzymu, odmiennie niż lud Warszawy, nie sposobił się do akcji zbrojnej. Jego mieszkańcy trwali na modlitwie dzień i noc na placu przed bazyliką Świętego Ignacego. Zawierzali Matce Bożej Miłości los Wiecznego Miasta, a władze magistratu oficjalnie potwierdziły gotowość wypełnienia ślubów, jakie w ich imieniu złożył Madonnie Ojciec Święty. I oto tego samego dnia, w nocy z 4 na 5 czerwca, Niemcy nagle, z niewiadomych przyczyn, opuścili Rzym, nie detonując założonych ładunków. Nikt nie mógł pojąć, jak to się właściwie stało i dlaczego? Wszystkich: cywilów, wojskowych i polityków zadziwił ten cudowny obrót sprawy! Winston Churchill dał wyraz zdumieniu, pisząc: "Rzym zdobyto w sposób całkowicie nieoczekiwany!"
OM
opbjawienia MB na Siekierkach
1 sierpnia 2010, 19:29
Pół miliona niewinnych ludzi straciło życie. Słusznie zauważa ks. Kazimierz Góral: Gdy zlekceważy się przestrogi Maryi, przychodzi tylko czekać na zapowiadaną otchłań rozpaczy! Ponawiamy pytanie, czy tak się musiało stać? Odpowiadamy: na pewno nie! Wystarczy przyjrzeć się analogicznej sytuacji, jaka w tym samym czasie miała miejsce w okupowanym Rzymie: Rzym, maj 1944 roku. Front szybko zbliżał się do Wiecznego Miasta. Walki toczyły się zaledwie o 12 kilometrów od centrum, w pobliżu miejscowości Castel di Leva. Papież Pius XII zatroskany o bezpieczeństwo cudownego, starożytnego obrazu Madonny Bożej Miłości, nakazał przeniesienie go do rzymskiej bazyliki św. Ignacego. W końcu maja, gdy działania wojenne objęły przedmieścia, Papież polecił, by przed obrazem Madonny dei Divino Amore została podjęta nowenna o ocalenie miasta. Sam w imieniu mieszkańców Rzymu złożył Maryi ślubowanie. Przyrzekł, że jeśli Madonna ocali miasto, to na ruinach zamku Castel di Leva zostanie zbudowana dla cudownego obrazu nowa świątynia i zostaną erygowane organizacje religijne i charytatywne Jej imienia.
OM
opbjawienia MB na Siekierkach
1 sierpnia 2010, 19:27
Dowódcom AK nie brakowało bojowej odwagi, ale zabrakło im wiary, by los powstania oficjalnie, przez ręce Maryi, powierzyć Bogu Najwyższemu. Ze słów Matki Bożej, które padły na Siekierkach, wybraliśmy te z listopada 1943 roku, są one bowiem kluczem do zrozumienia przyczyny klęski Powstania Warszawskiego: Jak wy jesteście ze Mną, to i Ja jestem z wami i nic się wam nie stanie! Dowódcy Armii Krajowej nie poszli w bój z Jej błogosławieństwem, okryci płaszczem Jej opieki. Nie prosili Patronki Warszawy, by skruszyła strzały Bożego gniewu godzące w miasto, nie prosili, by odrzucała, jak ongiś w Wólce Radzymińskiej, wrogie pociski, które teraz bezkarnie burzyły dom po domu. Nie byli z Maryją, więc nie mogli doświadczyć skutków Jej solennej obietnicy: i nic się wam nie stanie! Dlatego nie może nikogo dziwić, że w sierpniu 1944 roku, w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, nie powtórzył się Cud nad Wisłą z 1920 roku, nie pokonano i nie przepędzono okupanta ze stolicy!
OM
opbjawienia MB na Siekierkach
1 sierpnia 2010, 19:26
Nurtuje pytanie: co w ciągu dwudziestu czterech lat, które upłynęły od bitwy warszawskiej, mogło tak bardzo odmienić serca i umysły mieszkańców stolicy, że bez oficjalnego zawierzenia Bożej Opatrzności podjęli się walki z przeważającym wrogiem? Skąd pomysł, by własnymi, wątłymi siłami, bez Bożego błogosławieństwa próbować oswobodzić stolicę? Nie od dziś wiadomo, że: jeśli Pan miasta nie strzeże, daremnie czuwają straże (Ps 127,1). Chrystus Pan uprzedzał: beze Mnie nic dobrego uczynić nie możecie (J 15,5). Skąd więc ta krótkowzroczność w Polsce, która w owym czasie uważała się za kraj katolicki? Gdyby orędzia Bogurodzicy zostały przyjęte, gdyby podjęto powszechne modlitwy przebłagalne w intencji pokoju (jak w 1920 roku), gdyby lud Warszawy zreflektował się i podjął przemianę życia, to losy Powstania z pewnością potoczyłyby się inaczej! Tak ocalała Niniwa, której mieszkańcy posłuchali proroka Jonasza i nawrócili się, żałując za dawne grzechy. Niniwici mieli czterdzieści dni na zmianę postępowania, a warszawianie... prawie półtora roku! Tak ocalał Rzym dwa miesiące wcześniej (5. VI.44). Dzięki modlitwie uratowało się zaminowane przez Niemców miasto, miliony ludzi ocaliły życie, o czym piszemy dalej.
OM
opbjawienia MB na Siekierkach
1 sierpnia 2010, 19:24
Po drugiej stronie Wisły stały wojska radzieckie, Sowieci jednak nie kiwnęli palcem, by konającej Warszawie przybyć z odsieczą. Stalin zdawał sobie sprawę, że skupione w Warszawie młode pokolenie polskiej inteligencji zagraża jego koncepcji utworzenia w Polsce rządu totalitarnego. Dlatego nie przeszkadzał w zbrodni, która dokonywała się niemieckimi rękami w zbuntowanym mieście. Sowieci, zgrupowani na drugim brzegu Wisły, z zimną krwią przyglądali się agonii Warszawy, miasta, którego nie udało się im zdobyć i złupić w 1920 roku: [....] 1 sierpnia 1944 roku o godzinie "W" nastąpiło zderzenie młodzieńczego zapału, młodzieńczych wizji, z realnymi możliwościami, ergo brutalną rzeczywistością. Akcja zbrojna, podjęta bez wsparcia się na Bogu i Maryi, po dwóch miesiącach zakończyła się totalną, niewyobrażalną klęską, jakiej w historii Polski i narodu jeszcze nie było. Daremny był trud żołnierzy, daremna ofiara z życia i krwi osób cywilnych. Czas gorzki, zły, zwątpienia czas podchodzi nam pod gardło, Czy wszyscy zapomnieli nas, czekając, by miasto padło?... Na barykadach wciąż czekamy, licząc ostatnie chwile, Tak się powoli dopalają warszawskie Termopile... Tylko na Woli w dniach 3-5 sierpnia bestialsko zamordowano pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców. Ogółem zginało pół miliona ludzi (wg szacunku historyka Norberta Boratyna). Z pewnością nie taki los w zamyśle Bożym miał spotkać lud Warszawy, gdyby usłuchał ostrzeżeń swej Łaskawej Matki, swej Patronki!
GW
grzechy Warszawy
1 sierpnia 2010, 19:19
Nie chciano pamiętać, że to jedynie od Niego zależy, czy ludzkie plany zaowocują sukcesem, czy zakończą się porażką. Miał tą świadomość lud Warszawy w sierpniu 1920 roku, kiedy leżał krzyżem przed Patronką Stolicy i Strażniczką Polski, błagając o ocalenie stolicy, ocalenie Polski. W 1920 roku warszawianie mieli świadomość, że współpracując z Najwyższym, będą w stanie pokonać pięciokrotnie liczniejszych i zdeterminowanych bolszewików. Wiedzieli, że gdy współpracują z Bogiem, siła i moc są po ich stronie. Bo: Jeśli Bóg jest z nami, to kto przeciwko nam? 1 sierpnia 1944 roku, w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego, Hitler wspólnie z Himmlerem wydał rozkaz, który przesądzi o losie "zbuntowanej" Warszawy: Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią. W ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy.
GW
grzechy Warszawy
1 sierpnia 2010, 19:16
Proroctwa nie lekceważcie - pisze św. Paweł w Liście do Tesaloniczan (1 Tes 5,20). Proroctwo o całkowitym zniszczeniu Warszawy zostało lekceważone. Przestroga, jaką w imieniu Boga Najwyższego, Bogurodzica przekazała warszawianom: Bóg nie chce ludzi karać, Bóg chce ludzi ratować przed zagładą. Żąda nawrócenia! - do nich nie dotrze. . . *** Dowództwo nie czuło potrzeby oficjalnego zawierzenia akcji zbrojnej Patronce miasta. Owszem, indywidualnie zawierzano się Maryi Łaskawej, modlono się na różańcu, przyjmowano sakramenty, uczestniczono w polowych Mszach Świętych (co w swojej książce wspomina s. Maria Okońska), lecz oficjalnego - jak za Marszałka Piłsudskiego - zawierzenia akcji zbrojnej Bogu Najwyższemu nie było! Po 47 latach w dniu święta Najświętszego Imienia Maryi, 12.09.1991r., w Sastin, Narodowym Sanktuarium Słowacji, w orędziu skierowanym do ks. Stefano Gobbi'ego Maryja dobitnie wyjaśni kwestię oficjalnego zawierzenia na przykładzie odsieczy wiedeńskiej: Turcy zostali pokonani, gdy oblegali Wiedeń i grozili zniszczeniem całego chrześcijańskiego świata. Przewyższali żołnierzy Świętej Ligi liczbą, siłą, uzbrojeniem i czuli, że do nich należy zwycięstwo, ale: wezwano Mnie publicznie, i publicznie proszono o pomoc, Moje Imię zostało wypisane na proporcach i było wzywane przez wszystkich żołnierzy. To za Moim wstawiennictwem miał miejsce cud zwycięstwa, który uratował świat chrześcijański.
GW
grzechy Warszawy
1 sierpnia 2010, 19:12
W okresie międzywojnia sytuacja moralna społeczeństwa polskiego była, oględnie mówiąc, nienajlepsza. Dlatego Jezus Chrystus prosił wizjonerów św. siostrę Faustynę, Sługi Boże: Rozalię Celakównę, Leonię Nastał, Kunegundę (Kundusię) Siwiec - o modlitwy wynagradzające za grzechy rozwiązłości: Strasznie ranią moje Serce Najświętsze grzechy nieczyste. Żądam ekspiacji! Nasz Pan szczególnie prosił o modlitwy za warszawian: stolica odrodzonej Polski, nie chciała pamiętać o Dekalogu. Wystarczy zajrzeć do pamiętników i wspomnień z tego okresu. Luminarze życia społecznego i kulturalnego prowadzili ostentacyjnie, nader rozwiązłe życie, zarażając tym st<x>ylem życia otoczenie, a szczególnie podatną na wpływy młodzież. Masoni zdawali sobie sprawę z tego, że aby osiągnąć powszechne rozluźnienie obyczajów potrzebna jest demoralizacja. Starali się, aby romanse i rozwody sławnych ludzi były nagłaśniane w bulwarowej prasie tak, by te niemoralne zachowania przestały bulwersować, by spowszedniały i powoli stały się obowiązującą normą. Postarali się także, by swobodę obyczajów lansowali pisarze i dziennikarze, sami żyjący według tego wzorca, tak długo, aż stanie się ona normą i nastąpi wyparcie z powszechnej świadomości zarówno pojęcia grzechu, jak i jego skutków.
DK
danina krwi
1 sierpnia 2010, 17:21
A może młodzi powstańcy warszawscy odkupili swoją niewinną krwią błędy i grzechy przedwojennej Warszawy, ogrom błędów spowodowanych przez masonerię, która głęboko wniknęła w politykę przedwojenną, w obyczaje części społeczeństwa ??? Socjaliści, masoni odrywali od Kościoła działali przeciw, nic się nie rodzi bez przyczyny, i teraz tak sie zaczyna dziać, walka z Kościołem, Krzyżem, wartościami, wnikanie zła pod pozorem dobra.
ZW
znał wyrok
1 sierpnia 2010, 17:14
Jeden z nich, profesor gimnazjum Sobieskiego w Krakowie , Marian Lubaczewski tak napisał bezpośrednio przed śmiercią /znał wyrok/ : Cieszę się, że tu wszyscy są tak bardzo dzielni, Cieszę się, że nie ginę jak zwykły śmiertelnik, Cieszę się, ze moja żona dokończy moje dzieło jeszcze niedokończone, Cieszę się, ze mi przypadł los moich dziadów w udziale I, że wśród wrogich Niemców piekło miałem stale, A pozostałem niezłomny i dumny, I spocznę we wspólnym grobie, a nie na dnie trumny. 3.7.1940 r., dzień moich urodzin M. Lubaczewski wielu chłopców z AK tak myślało i umierało gdy śmierć zaglądnęła w oczy.
G
Giordano
1 sierpnia 2010, 12:29
Tak, tak - potwierdzacie moją tezę: walczyć to zginąć, obojętnie jak to nazwiemy: za prawdę, za wolność, za kraj. Trudniejsza jest walka, która nie prowadzi do klęski - przeciwnie do zwycięstwa prawdziwej wolności, ktora się musi odzwierciedlać w faktach, w ciele - nie tylko w rozumie i uczuciach. Nikt z tych młodych ludzi nie szedł do walki ze świadomością KLĘSKI. Takie myślenie jest dużym błędem. Gdyby to było li tylko "idealistyczne" walki nie trwałyby DWA MIESIĄCE a powstańcy wystrzelani byliby w ciągu tygodnia. Powstanie musiało wybuchnąć. Przez lata okupacji NIEMIECKIEJ młodzież w konspiracji szkolona była od zbrojnego wystąpienia. Chęć odwetu za PAWIAK, ŁAPANKI, ROZSTRZELIWANIA i ogólny terror NIEMCÓW (piszę NIEMCÓW bo teraz to są bliżej nie określeni NAZI w pseudohistorycznych dokumetach zachodnich) Do wystąpienia wzywała radiostacja imienia Kościuszki. Komandosi polscy biorący udział w nieudanej  operacji Market Garden (17 IX 1944) myśleli, że lecą do WARSZAWY wspomóc powstanie... w powietrzu dowiedzieli sie, że lecą do HOLANDII. Niestety czas i pora wybuchu powstania jest kontrowersyjna. Powstańcy szkoleni byli do wystąpienia w nocy...niestety tylko w godzinach szczytu (godzina 15-16 )  można było w miarę bezpiecznie przeprowadzić wojsko powstańcze na miejsca koncentracjii więc godzinę W - godzina 17. itd itp. Trudno tutaj tak w skrócie to wszystko opisać. Potrzeba jest choć mała wiedza historyczna aby nie generalizować historii polskiej tylko dla klęsk, co jest grubym nieporozumieniem.  Nie można brać wszystkiego na własny rozum, bez elementarnej wiedzy :)
CP
chwała Powstańcom Warszawskim
1 sierpnia 2010, 11:08
ta ofiara nie była daremna i nie jest daremna i nigdy nie będzie daremna, to ofiara przed Bogiem, za Ojczyznę, za bliźniego, także za zdrajców, sprzedawczyków. Karol Wojtyła mając 20 lat, napisał wiersz "na czas próby" w 1940 roku kiedy wrzała wojna. Jan Paweł II był z tego właśnie samego pokolenia z którego byli chłopcy z AK, powstańcy warszawscy, którzy bronili honoru stolicy, ojczyzny znacząc swoją krwią. Karol Wojtyła wychowany w religijnej i patriotycznej rodzinie prawdziwie POLSKIEJ, mając 20 lat był bardzo dojrzałym i mądrym człowiekiem. napisał: "Trza aby każdy niósł tyle co może i aby każdy doniósł dokąd może, dalej - to Boża jest rzecz nie człowiecza.        Ino się jeszcze zbudzi w pokoleniach        pamięć i wola aby iść tak samo        i jako byś rozrzucał, obsiewał        a ziarno wzejdzie co było zasiano" a ziarno musi obumrzeć aby znów wydać owoce... Powstanie Warszawskie było i jest tym właśnie dobrym ziarnem.
TT
tak też ginęli młodzi z AK
1 sierpnia 2010, 10:54
"Cieszę się, że tu wszyscy są tak bardzo dzielni, Cieszę się, że nie ginę jak zwykły śmiertelnik, Cieszę się, ze moja rodzina dokończy moje dzieło jeszcze niedokończone, Cieszę się, ze mi przypadł los moich dziadów w udziale I, że wśród wrogich Niemców piekło miałem stale, A pozostałem niezłomny i dumny, I spocznę we wspólnym grobie, a nie na dnie trumny". 3.7.1940 r., dzień moich urodzin M. Lubaczewski
M
Marek
1 sierpnia 2010, 09:28
Jedno należy czyniż, a o drugim nie zapominać. Raz jeszcze powtarzam: nie zawsze da się wygrać. To jest realizm. Co wówczas zrobić? Zaniechać walki, zgodzić się na mierność i kompromis, na pół-wolność? Czy może lepiej walczyć i zginąć? Dla mnie odpowiedź jest jasna. Oczywiście, że celem walki jest zwycięstwo. Ale nawet jeśli nie ma na nie szans, walka nie jest pozbawiona sensu. Bez sensem jest bowiem życie bez wolności.
E
Ewa
1 sierpnia 2010, 09:09
Tak, tak - potwierdzacie moją tezę: walczyć to zginąć, obojętnie jak to nazwiemy: za prawdę, za wolność, za kraj. Trudniejsza jest walka, która nie prowadzi do klęski - przeciwnie do zwycięstwa prawdziwej wolności, ktora się musi odzwierciedlać w faktach, w ciele - nie tylko w rozumie i uczuciach. Jesteśmy bowiem ludźmi: duchowocielesnymi tworami - bez tej harmonii ciała i ducha jest tylko jakaś namiastka wolności, jakiś stopień realizmu, a w większym o wiele stopniu zwykły idealizm. Niebo też osiągamy przez realizm - nie idealizm (pusta jest wiara bez uczynków, bez konkretów). A  my wciąż w Polsce żyjemy wiarą, że będzie lepiej, a to lepiej jest wciąż takie enigmatyczne, że wprost można powiedziec - idealistyczne. Nie chodzi mi o jakiś idealny stan, ale o dążenie do tego stanu... ale realistyczne, czyli dokonujące wyboru na rzecz konkretów - też duchowych, nie romantycznych, całkiem spirytualistycznych.
M
Marek
1 sierpnia 2010, 08:44
Droga Ewo, To właśnie dlatego Powstanie Warszawskie jest zwycięstwem! Oni woleli zginąć niż żyć w niewoli. Człowiek nie zawsze jest w stanie otrzymać taką wolność, jakiej pragnie, i wówczas najpiękniejszym zwycięstwem - i to prawdziwym, a nie tylko "myślnym" - jest walczyć o wolność do końca. To tak jak z poszukiwaniem Prawdy: kto szuka, już znalazł. Kto pragnie wolności i walczy o nią, jest wolny! Oto zwycięstwo Powstańców - chwała im za to!
Jurek
1 sierpnia 2010, 07:57
A jednak było to ziarno, z którego wyrosła wolna Polska
E
Ewa
1 sierpnia 2010, 06:53
Gdyż wciąż żyjemy w romantycznym przeświadczeniu, że wolność to poezja, czyli myślowe, werbalne przeświadczenie, które nie pociaga za sobą konkretów. Czyżbyśmy dzisiaj, będąc juz tak zależnymi od Unii Europejskiej, mogli powiedzieć, że jesteśmy wolni? Niewola przyjęła bardziej "subtelne" formy, które to formy większość naszego, narzekającego wciąż społeczeństwa, zadawalają. I to jest klęski ciąg dalszy. Ostatnie wybory prezydenckie pokazały to az za jasno: cała sprawa rozgrywała się między dwoma pseudo wolościowcami, którzy tylko werbalnie byli za Polską, ani na jotę nie rezygnując z obecnego uzależnienia, które zreszta sami stworzyli. Wolność, w każdym wymiarze, jest trudną sprawą, wymagającą ciągłego wysiłku. Wiekszość idzie jednak po linii odpychania od siebie tego wysiłku: aby było co zjeść i czego się napić i trochę o tym wszystkim ponarzekać, ubierając to nawet w różne formy komizmu.
DK
dlaczego klęska ?
31 lipca 2010, 19:57
Powstańcy byli pierwszym pokoleniem Polski niepodległej. Wychowani w patriotycznych domach, gdzie jeszcze były żywe echa Powstania Styczniowego, na poezji romantycznej - uważali, że są ideowymi kontynuatorami przodków walczących o wolność. Pisze o tym w wierszu "Dziś idę walczyć - Mamo" Józef Andrzej Szczepański ps. "Ziutek", autor bardzo popularnych wierszy powstańczych. Dziś idę walczyć - Mamo, Może nie wrócę więcej, Może mi przyjdzie polec tak samo Jak tyle, tyle tysięcy Poległo polskich żołnierzy Za wolność naszą i sprawę. Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę I w świętość naszej sprawy" (...) Podobnie ekspresyjnym wierszem był "Czerwona zaraza", napisany przez Józefa Szczepańskiego, wówczas gdy niemal bezbronni powstańcy wykrwawiali się, a na drugim brzegu Wisły stały już radzieckie wojska. Czekamy ciebie czerwona zarazo - ty zwlekasz i zwlekasz, ty się nas boisz i my wiemy o tym, chcesz, byśmy wszyscy tu legli pokotem, naszej zagłady pod Warszawą czekasz.
E
Ewa
31 lipca 2010, 17:34
To była klęska... jak wiele wcześniejszych. I wciąż żyjemy klęską, choć nazywamy to zwycięstwem... zza grobu. Tę naszą obecną wolność też mamy taką - wciąż nie mamy ducha zwycięstwa. I to wcale nie jest pokora, która może przynieść dobre owoce. To widać w codziennym życiu - przesadnie wesołym i przesadnie żałobnym, czyli wciąż fałszywym.
SP
serce płakało krwią
31 lipca 2010, 16:37
Nam jedna szarża- do nieba wzwyż, I jeden order- nad grobem krzyż. (K.K.Baczynski) "nadchodzi Godzina W - czas walki o wolność wszyscy razem idziemy na wojnę na ramieniu biała opaska w ręku stara broń a przy boku kompanów tłum odwagi nam nie brak choć serce płacze krwią czy kiedyś żyw powrócę tu...tysiące krzyży na ulicach czuć zapach nienawiści upadku ludzkich wartości cóż warte jest nasze życie??? ból, krzyk ostatni powstaniec padł...wszędzie śmierć!!! I wyszedłeś jasny synku z czarną bronią w noc, I poczułeś jak się jeży w dźwięku minut- zło. Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką, Czy to była kula synku, czy to serce pękło? " (K.K.Baczyński- "Elegia o...[Chłopcu Polskim])