E. Klich: Nie ma jedynej przyczyny katastrofy

PAP / drr

Nieaktywowanie przycisku automatycznego odejścia nie może być traktowane jako jedyna bezpośrednia przyczyna katastrofy Tu-154M - uważa płk Edmund Klich, b. przedstawiciel Polski akredytowany przy rosyjskim Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK).

Klich odniósł się w ten sposób do nieoficjalnych informacji "Newsweeka", według których tuż przed katastrofą piloci próbowali poderwać samolot przy użyciu przycisku automatycznego. Miało im się to nie udać, bo przycisk wcześniej nie został aktywowany. Według tygodnika, w raporcie komisji Jerzego Millera znajdzie się informacja, że piloci przycisnęli przycisk automatycznego odejścia "uchod", ale samolot na to nie zareagował, bo przycisk nie został odpowiednio aktywowany.

- Słyszałem dywagacje na ten temat. Nie mogę w tej chwili potwierdzić, że tak rzeczywiście było, ale nie może to być bezpośrednią przyczyną katastrofy, bo to wszystko działo się za późno, kiedy piloci przekroczyli wysokość decyzji (...) Nie można tego traktować jako jedynej bezpośredniej przyczyny, bo wtedy byśmy nie wyciągnęli właściwych wniosków - powiedział w poniedziałek Klich w Polsat News.

Pytany o "nieuzbrojenie" przycisku automatycznego odejścia Klich powiedział, że jest to elementarna wiedza dotycząca bezpieczeństwa. - Tylko trzeba popatrzyć teraz, jak to było w instrukcjach, które piloci znali - zastrzegł.

- Pamiętam, że wielka dyskusja była już w Moskwie specjalistów rosyjskich i naszych specjalistów. Nikt naprawdę nie wiedział, jak ten samolot zareaguje, a właściwie było takie zdanie, że samolot nie odejdzie z automatu, jeśli nie ma systemu ILS - dodał.

Według "Newsweeeka", komisja Millera po przeprowadzeniu eksperymentów na drugim polskim tupolewie ustaliła, że przycisk zadziałałby także na lotnisku bez ILS, czyli takim jak w Smoleńsku. Najpierw jednak trzeba było go aktywować - tak samo jak przed lądowaniem na lotnisku z systemem ILS. Piloci mogli jednak o tym nie wiedzieć, bo informacji takiej nie było w oficjalnej instrukcji TU-154M, a piloci nie mieli szkoleń na symulatorach, gdzie mogliby się o tym dowiedzieć - twierdzi tygodnik.

Minister spraw wewnętrznych i administracji Jerzy Miller pytany w Sopocie przez dziennikarzy o publikację "Newsweeka" powiedział tylko, że "nie będzie komentował tej sprawy".

Zdaniem Klicha rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej powinny poznać raport przed jego oficjalną prezentacją. - Rodziny powinny poznać raport wcześniej, ale bez prawa dyskusji nad tym raportem, bez prawa wnoszenia uwag. W dniu, w którym to będzie ogłoszone, rano powinny się spotkać rodziny - powiedział Klich.

Pułkownik zaznaczył, że wie, iż były pewne problemy z tłumaczeniem raportu komisji Millera. - To muszą sprawdzić jeszcze eksperci, nie tylko tłumacze, ale także eksperci, którzy znają język angielski, ale język specyficzny, lotniczy i wiem, że nad tym raportem pracowali jeszcze w ubiegłym tygodniu - powiedział Klich.

Raport polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej liczy ponad 300 stron. Jerzy Miller przekazał go premierowi osobiście pod koniec czerwca. Ma zostać upubliczniony po zakończeniu tłumaczeń na język angielski i rosyjski.

10 kwietnia 2010 roku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Polska delegacja leciała do Katynia na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

E. Klich: Nie ma jedynej przyczyny katastrofy
Komentarze (16)
S
SB
19 lipca 2011, 10:56
Rząd nie ma problemu z tłumaczeniem raportu ani z ustalaniem oficjalnej wersji. Jak twierdzą złośliwi, ostateczna wersja znana była jeszcze przed katastrofą, a już na pewno po raporcie Anodiny. Rząd ma problem z krzesełkami. Wszyscy zainteresowani jedną ręką muszą trzymać własne, a drugą wyrywać koledze. I póki ktoś na tyle nie osłabnie, by krzesełko puścić, niczego konkretnego o tragedii w Smoleńsku ze strony rządu się nie dowiemy.
S
SB
19 lipca 2011, 10:54
Dla szefa rządu najlepiej by było, żeby ten raport nigdy nie ujrzał światła dziennego, jeżeli ujrzy, żeby nie wywołał wielkiego zainteresowania, a jeśli wywoła – aby nic z tego poza szumem nie wyniknęło. Konieczność poświęcenia tego czy innego członka rządu przyprawia premiera o palpitację serca. Nie chodzi wcale o jego szczególne przywiązanie do otaczających go współpracowników. Tusk boi się, że wyrzucani notable mogą zacząć się bronić. Być wyrzuconym ze stygmatem odpowiedzialnego za Smoleńsk to gorzej niż znaleźć się na liście współpracowników bezpieki
Jadwiga Krywult
19 lipca 2011, 10:48
Wprawdzie nie na temat, ale słowo prawdy o politykach: <a href="http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/newsweek_polska/uwolnilismy-demony--wladyslaw-frasyniuk-dla-newsweeka-,79413,1">http://www.newsweek.pl/artykuly/sekcje/newsweek_polska/uwolnilismy-demony--wladyslaw-frasyniuk-dla-newsweeka-,79413,1</a>
PZ
pilot zrobił wszystko super
19 lipca 2011, 10:21
Znaczy pilot bardzo chciał lądowac w tej mgle. nie miał wyjścia po tym jak się zorientował co się dzieje, że jest zwodzony próbował ratować 96 osób a dlaczego wylądował i nikt nie żyje - to właśnie jest zagadka...
A
AdamIKiss
19 lipca 2011, 08:11
Tak, złamano wszelkie reguły. W żadnym cywilizowanym lotnictwie cywilnym nikt nawet nie próbuje otwierać podwozia i podchodzić do lądowania, chociaż samoloty mają duże lepsze niż Tu-154 a lotniska mają o kilka eopok nowocześniejsze. Po prostu pilot świadom, że na pokładzie ma setkę, albo kilka setek ludzi leci na zapasowe lotnisko.  A w mniej cywilizowanym kraju, jak ma tam lądowac ktoś ważny: Putin czy Tusk dowożą sprzęt, zeby mozna było ladować :-)
C
cm
18 lipca 2011, 22:42
Po prostu chciał lądować (dlaczego?). Z wraku wygląda, że podwozie miał już wypuszczone, więc chciał lądować, co nie w smak jest największemu znawcy wypadków lotniczych Antoniemu M., który mami ludzi swoimi teoriami. Znaczy pilot bardzo chciał lądowac w tej mgle. Tak, złamano wszelkie reguły. W żadnym cywilizowanym lotnictwie cywilnym nikt nawet nie próbuje otwierać podwozia i podchodzić do lądowania, chociaż samoloty mają duże lepsze niż Tu-154 a lotniska mają o kilka eopok nowocześniejsze. Po prostu pilot świadom, że na pokładzie ma setkę, albo kilka setek ludzi leci na zapasowe lotnisko. 
WB
wełniany berecik
18 lipca 2011, 22:27
Przecież wiesz lepiej ode mnie - trolu o kolejnym nicku. :-) Masz tradycyjną obsesję jednego dyskutanta na deonie?
C
cm
18 lipca 2011, 22:26
Nadal nikt jasno nie odpowiedział, jakie motywy kierowały pilotem, że zdecydował sie w tak trudnych warunkach zejśc poniżej "wysokości decyzji". Po prostu chciał lądować (dlaczego?). Z wraku wygląda, że podwozie miał już wypuszczone, więc chciał lądować, co nie w smak jest największemu znawcy wypadków lotniczych Antoniemu M., który mami ludzi swoimi teoriami.
WB
wełniany berecik
18 lipca 2011, 20:52
adamajkis, my -tak, Ty - nie Nastepnym razem będę pytał ciebie co ja mysle. :-) Przyzwyczajenie?
M
moher
18 lipca 2011, 20:39
adamajkis, my -tak, Ty - nie
A
AdamIKiss
18 lipca 2011, 20:06
Nadal nikt jasno nie odpowiedział, jakie motywy kierowały pilotem, że zdecydował sie w tak trudnych warunkach zejśc poniżej "wysokości decyzji". Jasne, że chcieli wylądować. To po to się schodzi niżej w okolicy lotniska. Tak myślę, że to jest jasna odpowiedź na Twoje pytanie.
A
AdamIKiss
18 lipca 2011, 18:27
Dwa pierwsze wpisy :-) Dyżurni na psterunku...
WO
właściwa odpowiedź
18 lipca 2011, 16:10
Adamajkis, Chcieli się zabić. Ulżyło Ci?
J
ja
18 lipca 2011, 16:03
Kinga wie lepiej
ET
eh tam!
18 lipca 2011, 16:01
Trolle jak zwykle na posterunku
Jadwiga Krywult
18 lipca 2011, 14:16
Przyczyna jest jedna.