Eksperci: polscy politycy zaniedbują Internet
Aktywność polskiej sceny politycznej w internecie koncentruje się na okresie bezpośrednio poprzedzającym wybory, brakuje natomiast intensywnej stałej obecności - twierdzą eksperci. Internet wciąż jest domeną młodych, jego znaczenie jednak stale rośnie.
- Partie uaktywniają się przed samymi wyborami. Szczególnie widoczne jest to w przypadku aktywności polityków, którzy koncentrują się głównie na okresie kampanii wyborczych - zauważa dr Sergiusz Trzeciak, konsultant polityczny i autor książki "Wizerunek publiczny w internecie. Kim jesteś w sieci?".
Zdaniem Trzeciaka jednym z głównych niedociągnięć polskich polityków jest niepełne wykorzystywanie potencjału internetu i portali społecznościowych. - Cały czas partie polityczne traktują internet przede wszystkim jako sposób na informowanie wyborców. Brakuje natomiast funkcji angażującej, mobilizującej i dialogu poprzez portale społecznościowe. Na nich widać też, że czasem ta komunikacja jest jednostronna - chociaż trzeba tu przyznać, że niektórzy politycy czy partie polityczne się powoli tego uczą. Jest coraz lepiej pod tym względem, ale jeszcze daleko nam do chociażby amerykańskich standardów komunikacji - ocenia.
Konta polityków mogą być sposobem na bezpośredni kontakt z wyborcą - zależne jest to jednak od typu portalu społecznościowego. - Politycy niekoniecznie muszą prowadzić swoje profile społecznościowe osobiście. Wiele zależy tutaj od specyfiki portalu. Jeżeli chodzi o Facebooka, pewnym standardem zwłaszcza w przypadku znanych polityków, jest to, że oni nie prowadzą osobiście swoich stron publicznych. Nie oznacza to natomiast, że nie są oni w jakikolwiek sposób zaangażowani. Mają jednak zespół osób, który im w tym pomaga. Natomiast w przypadku Twittera już zdecydowanie lepiej, jeżeli polityk prowadzi swój profil osobiście - przekonuje.
- Z danych Google Trends - narzędzia pozwalającego obserwować trendy w czasie rzeczywistym - widać wyraźnie, że wśród internautów dużo mówi się o Prawie i Sprawiedliwości. Już w kwietniu i maju przed wyborami prezydenckimi widać było duże zainteresowanie Andrzejem Dudą. Widać też, co ciekawe, zainteresowanie chociażby NowoczesnąPL - wskazuje.
Trzeciak przestrzega jednak przed przecenianiem tych wyników. - Sam internet daje nam obraz grupy internautów. Zawsze trzeba wziąć poprawkę, że jednak statystycznie są to osoby młodsze; jeżeli popatrzymy na tak zwaną kategorię "młodych wyborców", to mniej więcej 3/4 tych osób podstawową wiedzę o polityce czerpie z internetu. Jeżeli popatrzymy na ogół populacji, te proporcje się odwracają - podkreśla.
- Więc co nam daje internet? Przede wszystkim szansę na dotarcie do tego młodszego wyborcy, i tutaj przeważa w tej chwili Prawo i Sprawiedliwość, ewentualnie Kukiz czy NowoczesnaPL. Widać natomiast, że pozostałe formacje pozostają nieco w tyle - dodaje Trzeciak.
Większe znaczenie przypisuje internetowi dr hab. Mikołaj Cześnik z Uniwersytetu SWPS, badający zachowania wyborcze. - Facebook pełni rolę współczesnej agory. Tam się wyrabiają poglądy, tam też prawdopodobnie Komorowski przegrał ostatnie wybory. Nie docenił roli internetu jako inkubatora, w którym wykluwają się narracje - twierdzi.
- Obama pierwszy w 2008 pokazał - a potwierdziło się to w 2012 - że internet to potężne narzędzie i szczególnie w młodych segmentach elektoratu można przy jego pomocy zrobić bardzo dużo - opowiada.
- W porównaniu do tego, co było 10 lat temu, internet jest nieporównanie bardziej istotny w polityce. Wówczas media społecznościowe w ogóle jeszcze nie istniały lub były w powijakach, teraz wyglądają one zupełnie inaczej. Z kolei jeśli będziemy porównywać wybory prezydenckie i wybory parlamentarne, czyli dwie elekcje, które dzieli tylko kilka miesięcy, to raczej nie będzie jakiejś zasadniczej różnicy - dodaje Cześnik.
- Jeśli bym widział kogoś, kto jest niedoreprezentowany w internecie, to byłyby to partie czy środowiska polityczne, które odnoszą się do starszych osób i odwołują się do nostalgii po PRL-u - na przykład Sojusz Lewicy Demokratycznej w swej ortodoksyjnej odsłonie. Dla tej akurat partii internet i portale społecznościowe są narzędziem mniej ciekawym, gdyż względnie najwięcej jej sympatyków nie ma konta na Facebooku, Naszej Klasie czy w ogóle dostępu do internetu - uważa.
- Wszystko wskazuje na to, że media społecznościowe w przyszłości będą coraz ważniejsze. Podejrzewam, że za 10, 15 czy 20 lat nie da się wygrać wyborów nie wygrywając ich w internecie - przewiduje Cześnik.
Skomentuj artykuł