Henryk Blida: żona obawiała się podsłuchu

Henryk Blida i Ryszard Kalisz przed posiedzeniem sejmowej komisji, która bada okoliczności śmierci Barbary Blidy (fot. PAP/Tomasz Gzell)
PAP / drr

Barbara Blida w ostatnich miesiącach życia podejrzewała, że jest na podsłuchu - zeznał w środę mąż b. posłanki. 25 kwietnia 2007 r. Blida odebrała sobie życie, gdy do jej domu weszli funkcjonariusze ABW, którzy mieli ją zatrzymać.

Posłowie chcieli przesłuchać męża tragicznie zmarłej b. posłanki, aby poznać jego pogląd w sprawie przebiegu zdarzeń tamtego dnia. - Czy wierzy pan w samobójczą śmierć żony? - spytał świadka członek komisji śledczej Tadeusz Sławecki (PSL). - Nie odpowiem - odparł Blida.

Mówił, że ma pretensje do b. ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry, który już po śmierci żony oskarżał ją z trybuny sejmowej i mówił, że to zatrzymanie było zasadne. - Moim zdaniem dopuścił się manipulacji, bo nie ma i nie było dowodu, że żona dopuściła się przestępstwa - mówił 64-letni Blida. Jak powiedział, ciągle analizuje ostatnie dni jej życia.

Od marca 2007 r. Barbara Blida miała mówić mu, że jej telefon chyba jest na podsłuchu. - Coś się z telefonem działo - dodał. Blida chce, by komisja ustaliła, czy już po śmierci żony podsłuchiwano jego rozmowy z adwokatami. Mówił też, że jego żona była skonfundowana, gdy pewnego dnia, jadąc samochodem, pomyliła kierunek jazdy i nieoczekiwanie zawróciła - a za nią zrobił to inny samochód.

- Albo tak nieudolnie to robiono, albo specjalnie tak robiono. A jeśli tak, to było to zaszczucie - ocenił. Dodał, że żona - widząc w telewizji zatrzymania takich polityków jak Aleksandra Jakubowska czy Emil Wąsacz - oceniała to jako "śmierć cywilną" osoby publicznej. Jak mówił, żona wspomniała kiedyś, że ona nie dałaby się wyprowadzić w kajdankach. - Bagatelizowałem to - przyznał Henryk Blida.

Wcześniej podkreślał, że żona przed 25 kwietnia 2007 r. i wizytą ABW w ich domu, nie była w złym stanie psychicznym. Nie oglądała także wyemitowanego dzień wcześniej w TVP programu "Misja Specjalna" o tzw. mafii węglowej.

Według zeznań Henryka Blidy, wcześniej jego żona była wzywana do prokuratury jako świadek w sprawie związanej z Barbarą K., zwaną śląską Alexis, która była wieloletnią znajomą rodziny. Miała ona prawo przebywać w domu Blidów w Szczyrku, który rozbudowywali. Znajomość się zakończyła, gdy Blidowie odkryli, że Barbara K. zaprasza tam nieznane im osoby.

Barbara Blida - zeznawał jej mąż - gromadziła dokumenty zaprzeczające twierdzeniom Barbary K., że to ona finansowała dom w Szczyrku i to na kilkusettysięczną kwotę. Henryk Blida podkreślił, że to on zajmował się budową i dobrze zna wydawane kwoty; ocenił je na 80 tysięcy zł. Kopie faktur przedłożył komisji.

Jak mówił, rodzinę miał zbulwersować artykuł prasowy, w którym pisano, że Barbara K. wręczała Barbarze Blidzie kosztowne prezenty - co nie było prawdą. - Były prezenty, zwyczajowe. Na Śląsku jest taki zwyczaj, że jak się przychodzi w gości, to się coś daruje gospodarzom. I jak pani K. przyszła z prezentem, to żona idąc do niej też coś przynosiła - powiedział świadek. Posłowie przypominali, że prokuratura nie zakwalifikowała tych prezentów jako korupcji.

Według niego, 25 kwietnia 2007 r., gdy o godz. 6 funkcjonariusze ABW zapukali do drzwi domu Blidów w Siemianowicach Śląskich, nie padło z ich strony pytanie o broń, którą Blidowie mieli w domu. - Była w sejfie zamykanym na szyfr. Ten szyfr znała tylko żona i ja - zapewnił Henryk Blida.

Jak twierdził, w miejscu - w którym stał z dwoma funkcjonariuszami ABW - nie widział, czy funkcjonariuszka Agencji, która miała odpowiadać za bezpieczeństwo żony, sprawdziła łazienkę, zanim weszła do niej Barbara Blida. Po tym, jak usłyszał huk i sam ruszył do łazienki, widział tę funkcjonariuszkę przed pomieszczeniem. Następnie - zeznał Henryk Blida - ABW kazała mu wyjść z domu i przed furtką czekać na pogotowie.

- Przyjechała najpierw jedna karetka, potem druga, wreszcie było tam wiele osób - relacjonował. Jak powiedział, nie zaobserwował, w jakim stanie byli agenci ABW po śmierci Blidy, bo on sam był "w stanie tragicznym". Dodał, że nie pamięta, by ktokolwiek - czy to z ABW, czy z prokuratury - próbował podejść do niego i wyjaśniać, co się stało.

Jak mówił dziennikarzom szef komisji Ryszard Kalisz (SLD), świadek podkreślał, że funkcjonariusze ABW, którzy przyszli do domu Blidów, nie mieli na sobie służbowych kurtek z napisem ABW - wszystkie miała mieć przy sobie jedna funkcjonariuszka. - Więc badanie tych kurtek pod kątem śladów DNA czy prochu nie miało sensu, skoro żaden funkcjonariusz nie miał kurtki na sobie - wskazał szef komisji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Henryk Blida: żona obawiała się podsłuchu
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.