Kaczyński i Miller apelują o nowe wybory
Jarosław Kaczyński i Leszek Miller zaapelowali w środę o skrócenie kadencji samorządów wybranych 16 listopada i przeprowadzenie nowych wyborów. Ich zdaniem nieprawidłowości podczas niedzielnych wyborów było zbyt dużo, by można uznać ich rezultat.
(fot. PAP/Jakub Kamiński)
Kaczyński i Miller zorganizowali oddzielne konferencje prasowe po środowych konsultacjach między sobą, poświęconych sytuacji po wyborach samorządowych. Choć wystąpili oddzielnie, mówili niemal to samo. Obaj m.in. skrytykowali prezydenta Bronisława Komorowskiego. Z kolei towarzyszący na konferencji Kaczyńskiemu Jarosław Gowin zaznaczył, że choć nie można mówić o "sfałszowaniu wyborów", skala nieprawidłowości pozwala na stwierdzenie, iż ich wynik został "wypaczony".
"To, co się dzisiaj dzieje, jest zagrożeniem dla systemu demokratycznego, bo wszystko zapowiada, że będziemy mieli do czynienia z takim wynikiem wyborów, w który naprawdę trudno uwierzyć i nie może być przyjęty jako prawdziwy" - powiedział Kaczyński, dodając, że doszli z Millerem do wspólnych wniosków.
Zapowiedział - obok skarg do sądów okręgowych - zgłoszenie inicjatywy ustawodawczej, która pozwoli przeprowadzić nowe wybory samorządowe. W jej wyniku kadencja samorządów zostałaby bardzo skrócona i mogłoby dojść do nowych wyborów. "Jest także inna możliwość, ale ona wymagałaby współpracy z premierem. Nie spodziewamy się, aby taka współpraca mogła mieć miejsce" - dodał lider PiS.
Kaczyński podkreślał również, że choć to PiS, według sondaży, wygrało ostatnie wybory samorządowe, domaga się nowych w trosce o polską demokrację. "Nie możemy się zgodzić na sytuację, która otwiera drogę do czegoś, co bym po prostu uznał jako zmianę ustroju z demokratycznego na taki, w którym o demokracji już w ogóle nie można mówić" - uznał prezes PiS.
Podobnych słów używał chwilę później na swojej konferencji Leszek Miller.
Według niego "nie ulega wątpliwości", że "cząstkowe wyniki wyborów samorządowych wskazują na możliwość głębokiej manipulacji i nieuczciwości". Podkreślił, że uczciwe wybory są kręgosłupem demokratycznego państwa i "jeżeli zachodzi podejrzenie, że tak nie jest, każda odpowiedzialna siła polityczna, nie może nad tym przechodzić do porządku dziennego".
Zdaniem Millera są cztery powody, by powtórzyć wybory samorządowe: błędy w konstrukcji kart wyborczych, skala głosów nieważnych, niezabezpieczenie bazy PKW przed możliwością hakerskich ataków, które miały miejsce, niekompetencja PKW. "Każdy z tych powodów wystarczy, by domagać się powtórzenia wyborów, a cztery łącznie są niezbitym dowodem, że inaczej być nie może" - mówił.
Pytany był przez dziennikarzy m.in., kiedy należy przeprowadzić przedterminowe wybory. "Uważam, że (kadencja) powinna być skrócona, tak jak to tylko możliwe - każdy tydzień i każdy miesiąc funkcjonowania nowych władz samorządowych będzie powodem frustracji dla wielu obywateli i dowodem na ich niewielką wiarygodność. Każda decyzja podjęta przez samorząd w takiej atmosferze, będzie decyzją łatwo kwestionowaną" - odpowiedział szef Sojuszu.
Ocenił przy tym, że źródłem "wszystkich kłopotów" dotyczących ustalenia wyników niedzielnych wyborów jest sposób przygotowania kart wyborczych i procedury głosowania. "Nawet nie system informatyczny, więc to przede wszystkim trzeba wyeliminować, tzn. trzeba wyeliminować możliwość popełniania podobnych błędów w przyszłości" - dodał b. premier.
Według niego, zmieniona powinna zostać tzw. książeczka wyborcza, tak by na jej pierwszej stronie nie widniała lista komitetu, a spis treści i instrukcja, jak głosować. "I wielu głosów nieważnych, które w niektórych komisjach dochodzą do 40 proc., można w ten sposób uniknąć, a w każdym razie je zmniejszyć" - przekonywał lider SLD. Opowiedział się też za tym, by "z odpowiednim wyprzedzeniem" przed wyborami prowadzony był instruktaż głosowania.
Szef Sojuszu argumentował też, że "są takie sytuacje w państwie, gdy lewica spotyka się z prawicą w dziele kooperacji", by przeciwstawić się istotnym zagrożeniom mającym miejsce w państwie. "Będziemy działać z każdym, w każdej sprawie, która zlikwiduje narastające przekonanie polskich obywateli, że są manipulowani i że mają do czynienia z nieuczciwą kampanią wyborczą i jej wynikami" - zaznaczył.
Zdaniem Millera postawa poszczególnych ugrupowań wobec ustawy skracającej kadencję samorządów, będzie testem. "To będzie probierz, który będzie budował jasny podział na tych, którzy uważają, że nie wolno zamykać oczu na nieprawidłowości i że trzeba szybko przeprowadzić wybory samorządowe, oraz na tych, którzy uważają, że można zamknąć oczy, nie przejmować się i uważać, że nic się nie stało" - ocenił lider Sojuszu. "Jeżeli ta ustawa będzie głosowana, to się wtedy przekonamy, kto jest za uczciwymi wyborami, a kto jest przeciw uczciwym wyborom" - dodał.
Zarówno Kaczyński, jak i Miller odnieśli się także do środowego wystąpienia Komorowskiego. Prezes PiS nawiązał do słów prezydenta, który po spotkaniu z prezesami TK, SN i NSA w sprawie problemów PKW z podaniem wyników wyborów samorządowych powiedział, że to oni "mają w ręku decyzje personalne", jeśli chodzi o skład PKW. "Prezydent jest tylko notariuszem, przyjmuje i podpisuje propozycje czy właściwie decyzje wstępne prezesów TK, SN i NSA" - zwrócił uwagę Komorowski.
Kaczyński przekonywał, że prezydent "ma strzec polskiego ustroju i polskiej demokracji". "To nie może być tak, że prezydent mówi: ja jestem notariuszem. Polska nie potrzebuje prezydenta-notariusza. Polska potrzebuje prezydenta, który wykonuje swoje konstytucyjne obowiązki" - oświadczył.
Zaznaczył, że prezydent może wykonywać swoje obowiązki poprzez zgłaszanie projektów ustaw czy nakazanie kontroli NIK. "Ja nie wiem, czy prezydent nie chce, czy z różnych względów nie może wykonywać tej roli" - powiedział Kaczyński.
Także Miller przekonywał, że jest "głęboko rozczarowany" postawą prezydenta Komorowskiego. "Takie spotkanie, jak dzisiaj tutaj odbyte, (prezydent) powinien zorganizować z własnej inicjatywy, z udziałem wszystkich sił politycznych i społecznych zaangażowanych w proces wyborczy. Szkoda, że pan prezydent nie podjął takiej inicjatywy, bo rysuje się nieodparte wrażenie, że prezydent jest gotów przymykać oczy na bardzo głębokie nieprawidłowości, z jakimi mamy do czynienia" - powiedział lider SLD.
Skomentuj artykuł