Klich nie chce mówić jak naciskał na pilotów

Klich nie chce mówić jak naciskał na pilotów (fot. PAP/Grzegorz Jakubowski )
PAP / "Nasz Dziennik"

Niekończąca się opowieść o naciskach na pilotów w trakcie tzw. incydentu gruzińskiego ma jeszcze jednego bohatera, twierdzi „Nasz Dziennik”.Jest nim minister Bogdan Klich.

Gazeta ustaliła, że - poproszony przez wojskowych o konsultacje - minister osobiście zalecił zmianę trasy lotu i lotniska docelowego z Ganji na Tbilisi 12 sierpnia 2008 r. Zatem szef resortu obrony, który dysponował pełnymi informacjami na temat sytuacji w Gruzji, zgodził się z oceną prezydenta i widział możliwość lotu do Tbilisi, pisze „ND”.

Informacja o tej decyzji ministra - będącej przecież także formą nacisku na pilotów - znajduje się w aktach z postępowania Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie, pisze gazeta i dodaje, że tego istotnego szczegółu brakuje w sporządzonej dopiero w lutym br. notatce kpt. Grzegorza Pietruczuka, udostępnionej mediom przez Departament Kadr Ministerstwa Obrony Narodowej.

Dlaczego służby prasowe MON nie zebrały wszystkich danych i nie udzieliły wyczerpującej informacji, uwzględniającej także rolę szefa resortu w procesie nacisków, o które oskarżany jest wyłącznie Lech Kaczyński? – pyta „Nasz Dziennik”.

O wyjaśnienie wątpliwości dotyczących incydentu redakcja poprosiła rzecznika prasowego min. Klicha. Otrzymała zapewnienie, że zostanie przygotowane możliwie precyzyjne stanowisko ministra dotyczące jego roli w procesie decyzyjnym związanym z incydentem gruzińskim.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Klich nie chce mówić jak naciskał na pilotów
Komentarze (2)
G
Groszek
21 marca 2011, 16:21
Doniesienia GW to zazwyczaj bezczelne kłamstwa. Pierwszy przykład, to kłamstwo o kłótni gen. Błasika z pilotem na lotnisku.
jazmig jazmig
21 marca 2011, 13:38
Ustalenia NDz to zazwyczaj bezczelne kłamstwa. Gdyby poważnie traktować rewelecje tej bulwarówki ws. smoleńskiej katastrofy, to samolot został zestrzelony, wysadzony w powietrze, pasażerów, którzy nie zginęli dobijano strzałami z pistoletów, mgłę wywołali sztucznie Rosjanie, kontrolerzy naprowadzali samolot tak, żeby się rozbił itd. itp. Załóżmy jednak, że tym razem NDz pisze prawdę, iż minister obrony ZALECIŁ zmianę trasy i lądowanie w Gruzji. Zakładam naiwnie, że pracownicy NDz, jakby nie było księża, znają język polski i odróżniają zalecenie od polecenia. Jeżeli nie odróżniają, to sugeruję skorzystanie ze słownika języka polskiego. Gdy już poznają różnice, to zrozumieją, że reszta ich tekstu o formie nacisku na pilotów, jest wierutną bzdurą.