"Kowalski" ma pirackie oprogramowanie

"Kowalski" ma pirackie oprogramowanie za 5 tys. (fot. flickr.com/striatic)
PAP / ad

Statystyczny polski użytkownik komputera ma w nim nielegalne oprogramowanie o wartości 5 tys. zł - wynika z analiz specjalistów zajmujących się informatyką śledczą. Problem piractwa dotyczy nie tylko użytkowników domowych, ale także instytucji i przedsiębiorstw - przypominają eksperci.

Do programów cieszących się największą popularnością należą: system operacyjny Windows, MS Office, programy graficzne Adobe takie jak Corel czy Photoshop oraz gry komputerowe, a także kolekcje filmów i muzyki.

DEON.PL POLECA

"Nie powinno więc dziwić, iż zarówno Microsoft, jak i Adobe szczególnie aktywnie działają na polu walki z piractwem komputerowym. W końcu tracą na tym najwięcej" - skomentował Zbigniew Engiel z laboratorium Mediarecovery.

Problem piractwa komputerowego dotyczy nie tylko domowych użytkowników, czego przykładem z ostatnich dni jest przeszukanie przez policję Centrum Komputerowego Politechniki Śląskiej. Znaleziono tam bardzo duże ilości nielegalnego oprogramowania oraz pliki z piracką muzyką i filmami.

Centrum, które jest operatorem dwóch rodzajów sieci: uczelnianej oraz infrastruktury sieciowej w największych miastach regionu, sprawdzono na wniosek Belgów, którzy zwrócili się do strony polskiej o międzynarodową pomoc prawną w związku z prowadzoną w kilkunastu krajach europejskich akcją antypiracką.

Według nieoficjalnych informacji, policjanci zlokalizowali w Centrum urządzenie, znajdujące się fizycznie wewnątrz sieci Politechniki Śląskiej, ale niebędące pod jej administracją i niebędące własnością uczelni. Funkcjonariusze nie zatrzymali nikogo z pracowników Centrum.

Odpowiedzialność za zawartość firmowych komputerów ponosi prezes, dlatego w ocenie ekspertów warto w firmach wprowadzić tzw. przeniesienie odpowiedzialności na użytkownika końcowego. "Powoduje to zazwyczaj bardziej rozmyślne podchodzenie przez pracowników do programów, które instalują w służbowych komputerach" - podkreślił Engiel.

Specjaliści zalecają też przedsiębiorcom przeprowadzanie audytów legalności oprogramowania. Pozwalają one zorientować się w stanie posiadania oraz wskazać programy, na które brak licencji. Warto również wdrożyć w firmie narzędzie do zarządzania zasobami IT tak, by mieć zawsze aktualną ewidencję zarówno oprogramowania, jak i części komputerowych - przekonują.

Według danych organizacji Business Software Alliance (BSA), zrzeszającej producentów oprogramowania komputerowego, w Polsce ciągle ponad połowa używanych programów komputerowych jest nielegalna. W ubiegłym roku zanotowano dwuprocentowy spadek - z 56 do 54 proc.

Jak mówi Engiel, twórca oprogramowania może od użytkownika nielegalnej wersji domagać się trzykrotnej wartości swojego produktu. Piratowi grozi też kara pozbawienia wolności do lat 5. Stwierdzenie przez organy kontrolne użycia nielegalnych programów przy realizacji projektów unijnych może skutkować koniecznością zwrotu dofinansowania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Kowalski" ma pirackie oprogramowanie
Komentarze (3)
M
marzycielka
12 września 2010, 14:50
Witam, ja również mam wszystko legalne  :)
S
Stark
12 września 2010, 14:35
Ja sie nazywam Nowak.W moim kompie wszysko jest legalne. Czy jeszcze jest ktoś taki??
Holeton Terierski
12 września 2010, 13:57
Przy dzisiejszych metodach i mechanizmach zabezpieczeń,możliwości i stopniu inwigilacji śladów przeciętnego Kowalskiego w internecie,oraz milionów wydawanych przez firmy na walkę z piractwem swoich produktów,używanie "nielegalnego" oprogramowania przypomina "kradzież na wydrę". Skończyły się czasy anonimowego użytkownika PC.Dzisiaj komputer przypomina zarejestrowany pojazd poruszający się po drogach publicznych.I czy nam to się podoba,czy nie zostawiamy ślady umożliwiajsące łatwą lokalizacje użytkownika końcowego.Złudne jest używanie jakiś "anonimizerów"i filtrów prywatności,kiedy na podstawie istniejących śladów w sieci można dowiedzieć się więcej niż użytkownik przypuszcza. Dlatego dziwi mnie ta beztroska w korzystaniu z "piratów" zarobkowo zwłaszcza małych przedsiębiorców,którzy później jęczą i starają się stosować alibi nieświadomości.Inną kwestią jest "drożyzna" i dziwne różnice cen programów w Europie wschodniej(np.Adobe dolicza niebagatelna kwotę do ceny za to,że jeden z jego sztandarowych produktów jest w j.polskim).Pogmatwane i enigmatyczne wydają się również zasady licencjonowania na rynku polskim giganta z Redmond.Jest mnóstwo oprogramowania darmowego na licencjach free i GNU,analogicznego do komercyjnych programów a czasami pod pewnymi względami nawet lepszego. Są też metody zdobycia "pełnych licencji"-czemu służą stworzone ku temu portale IT. Wystarczy się dobrze rozejrzeć...