Kraków: wyrok w procesie przeciwko twórcom serialu "Nasze matki, nasi ojcowie"

(fot. PAP/Jacek Bednarczyk)
PAP / ms

W piątek przed krakowskim sądem okręgowym rozpoczęła się rozprawa, na której ogłoszony został wyrok w procesie wytoczonym twórcom niemieckiego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" przez żołnierzy AK. Uważają oni, że produkcja naruszyła ich dobra osobiste.

Proces wytoczyli 94-letni obecnie żołnierz Armii Krajowej Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. Wystąpili oni przeciwko producentom trzyczęściowego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie", tj. UFA Fiction oraz ZDF (II program niemieckiej telewizji) za naruszenie dóbr osobistych rozumianych jako prawo do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści.

Według powodów w serialu znalazły się sceny, które mają dowodzić, że AK rzekomo była współwinna zbrodni na osobach narodowości żydowskiej, Niemcy zaś są przedstawieni jako ofiary II wojny światowej.

Sąd Okręgowy w Krakowie nakazał w piątek producentom niemieckiego serialu - UFA Fiction oraz ZDF - publikację przeprosin oraz oświadczenia - przed jego emisją - dotyczącego roli żołnierzy AK podczas II wojny światowej i podkreślenie, że nie uczestniczyli oni w Holokauście. Przeprosiny mają się ukazać w telewizji polskiej, a także w trzech stacjach niemieckich - gdzie serial był emitowany, oraz na stronach internetowych ZDF i UFA Fiction, i mają być tam zamieszczone przez 3 miesiące.

Stacje UFA Fiction oraz ZDF mają solidarnie zapłacić na rzecz 94-letniego powoda, żołnierza AK, Zbigniewa Radłowskiego 20 tys. zł.

Pełnomocnik producentów serialu adwokat Piotr Niezgódka zapowiedział apelację od wyroku.

"Jesteśmy bardzo zadowoleni z wyroku; uważamy, że jest absolutnie precedensowy. Jest to pierwszy tego typu wyrok - myślę - w orzecznictwie europejskim, nie kojarzę podobnych" - powiedziała PAP po ogłoszeniu wyroku reprezentująca powodów mec. Monika Brzozowska-Pasieka.

"Nikt z nas nie ukrywa, że spotkamy się przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, na pewno przejdziemy wszystkie instancje w Polsce" - oceniła i dodała, że "każda ze stron, łącznie z sądem, ma przeświadczenie, że to nie jest koniec".

Podkreśliła, że kwestia usunięcia znaku graficznego AK z biało-czerwonych opasek noszonych przez aktorów serialu (według powodów w AK nie było takiego zwyczaju), czego domagali się AK-owcy, w kontekście całego wyroku "zeszła na dalszy plan". "Było to roszczenie alternatywne w stosunku do roszczenia o tablicy (z informacją - PAP), która będzie przypominała, że wszystkie postaci są fikcyjne i jakakolwiek zbieżność (z rzeczywistością - PAP) jest przypadkowa" - oceniła.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kraków: wyrok w procesie przeciwko twórcom serialu "Nasze matki, nasi ojcowie"
Komentarze (1)
MR
Maciej Roszkowski
28 grudnia 2018, 17:32
To krok we właściwym kierunku, choć droga daleka, ale aż do Strassburga. Jak producent, czy wydawca zapłaci, to bardziej będzie kontrolował swe produkcje. W czasie wojny na opaskach nie było liter AK, tylko WP, orzeł i nr. jednostki. Obecnie kombaytanci noszą skróty swych organizacji, AKL, BCh, NSZ.