Krakowscy przewodnicy oburzeni. Dlaczego?

(fot. Alina Nagórna / flickr.com)
"Dziennik Polski" / PAP / pz

Po zniesieniu obowiązku posiadania licencji przewodnika oprowadzać turystów może każdy. Wystarczy być pasjonatem i dużo wiedzieć o Krakowie - informuje "Dziennik Polski".

Żaden egzamin ani zezwolenie, świadectwo, zaświadczenia nie są już potrzebne, by oprowadzać wycieczki. To wynik deregulacji, czyli uwolnienia zawodów, które obowiązuje od dwóch miesięcy.

W efekcie coraz więcej turystów korzysta z wycieczek pod hasłem "Free walking tour" (darmowe zwiedzanie). Każdego dnia o stałej porze kilkanaście osób z tabliczką opatrzoną napisem "Free walking tour" pojawia się w kilku punktach krakowskiego Starego Miasta. Informują turystów, że dwugodzinny spacer po mieście z usługą przewodnicką w języku angielskim jest bezpłatny. Jeśli jednak wycieczka będzie udana, liczą na napiwek.

"Dla nas tego rodzaju praktyki są nieetyczne, degradują zawód przewodnika turystycznego i sprowadzają go do roli żebraka" - uważa Barbara Bukowska, prezes Stowarzyszenia Przewodników Turystycznych w Krakowie. Jej wątpliwości budzi również przygotowanie merytoryczne osób, które teraz bez jakichkolwiek ograniczeń oprowadzają turystów po Krakowie.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Krakowscy przewodnicy oburzeni. Dlaczego?
Komentarze (6)
C
Contral
24 lutego 2014, 18:44
Cóż. Przewodnicy sami sobie są winni. Chcieli monopolu , to mają figę. Poza tym w Krakowie mieliśmy już pewną patologię. Karano osoby, które oprowadzały krewnych i znajomych po Krakowie. A komu tę patologię zawdzięczaliśmy? Licencjonowanym przewodnikom!
P
Pietruszka
24 lutego 2014, 15:37
degradują zawód przewodnika turystycznego i sprowadzają go do roli żebraka.... czyli mniej więcej na poziom kelnera lub księdza. Potworne!!!! Bańka samozadowolenia z przynależności do cechu pękła i jak teraz żyć...trzeba się będzie starać! Oburzające!
W
Witek
24 lutego 2014, 14:28
Rozsądna decyzja! Ściganie i karanie "nielegalnych przewodników", którzy z rodziną lub znajomymi dzielili się swoją wiedzą o Krakowie, kojarzyło mi się jedynie z państwem policyjnym, słabym i zazdrosnym o wpływy. Licencjonowani przewodnicy mają swoje firmy i punkkty, których mogą oferować swoje usługi. Zorganizowane gupy pewnie bedą nadal korzystały z ich usług. A jeśli deregulacja wpłynie na urealnienie stawek to też dobrze. Rozumiem, że wiedza kosztuje ale bez przesady. 
N
nio
24 lutego 2014, 14:17
Nie rozumiem, jak można w każdym możliwym miejscu żądać papierków i uprawnień. Przewodnik to nie zawód zaufania publicznego, to zwyczajna praca, która (jeśl;i dobrze wykonywana) pozinna być stosownie wynagradzana. A sytuacje, wktórych wzywano policję do "nielegalnych" wycieczek jest wprost kuriozalny. Czy na tej samej zasadzie zawodowi kucharze mają wzywać policję i domagać się zaświadczeń, badań lekarskich od grupy wspólnie grillujących znajomych (w końcu to też "zbiorowe żywienie)?
R
radosna
24 lutego 2014, 11:22
Zgadzam się z ~grancen-em! Ponad 20 lat pracuję w turystyce i to, co czasem działo się w Krakowie przekraczało wszelkie granice przyzwoitości. Ceny za usługi przwodnickie wcale nie odzwierciedlały kompetencji ani rzetelności. Niejednokrotnie też przewodnik, bardzo dobrze wynagradzany przez biuro podróży, domagał się dodatkowych napiwków, sugerując, iż "opłata była dla biura" /co oczywiście było nieprawdą/. Przesadą były też donosy na policję, kiedy wycieczkę szkolną oprowadzała po Rynku np nauczycielka - która przecież na wycieczce ma prawo realizować program dydaktyczny i jej wiedza wystarczy, aby uczniowie mieli wystarczający pożytek z wycieczki, bez ponoszenia dodatkowych kosztów! Deleguracja już podziałała na przewodników i pozwala nam na wybór ... niekoniecznie zależny od posiadanego "papierka". Dobrzy przewodnicy mają nadal sporo pracy - pozostali krzyczą... bardzo głośno... a wystarczy, żeby swoją pracę wykonywać z pasją!
G
grancen
24 lutego 2014, 07:39
Po praktyce niektórych przewodników w Krakowie gdzie do trzech osób - znajomych, z których jedna wskazywała na jakiś zabytek i robiła do niego krótki komentarz była wzywana straż miejska/policja a delikwent oskarżony o "prowadzenie wycieczki po Krakowie bez uprawnień" był nagradzany mandatem, to jakoś teraz nie jest mi żal tych "profesjonalistów"... dobry przewodnik urzyma się na rynku, ale nie oszukujmy się - nie wszyscy są dobrzy.  A z drugiej strony... w Krakowie mamy tylu żebraków, którzy nie najgorzej się utrzymują, mamy też ludzi-posągi, ludzi-z-umiejętnościami, ludzi-szczerych (np z tabliczkami "zbieram na piwo"), którzy za niewiele otrzymują również niewiele, ale podejmują jakąś inicjatywę, a ostatnio mamy również "Join us", którzy za swoje trochę więcej oczekują jałmużny - rządzi wolność, nikt nie jest przmuszony alby na koniec wycieczki im cokolwiek odpalić. A może przewodników boli to, że ci młodzi ludzi chodzą i mówią po angielsku - czyli chcą dotrzeć do zagranicznych turystów, a ci jak wiadomo są hojniejsi?