Miller: Mamy problem, bo nie mamy dokumentów
Szef MSWiA Jerzy Miller potwierdził, że strona polska nie otrzymała z MAK szeregu istotnych dokumentów pozwalających polskiej komisji i prokuraturze kontynuować badanie przyczyn katastrofy z 10 kwietnia.
Według Millera, który przewodniczy polskiej komisji ds. badania wypadków lotniczych, Edmund Klich, przedstawiciel RP akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) wystosował w tej sprawie list do przewodniczącej MAK Tatiany Anodiny. Miller niezależnie od tego prowadzi swoją korespondencję z MAK.
- Moje oceny współpracy ze stroną rosyjską w sprawie śledztwa są zawsze bezpośrednim wynikiem informacji, jakie otrzymuję od służb czy ludzi, którzy tę współpracę z naturalnych względów prawnych prowadzą - mówił premier.
- W związku z tym wtedy, kiedy akredytowany Edmund Klich, polscy prokuratorzy wojskowi, polscy przedstawiciele byli usatysfakcjonowani współpracą i informowali mnie, że ta współpraca przebiega sprawnie, to przedstawiałem państwu te informacje. Kiedy przychodzi ten etap śledztwa już finalny, kiedy będą się zbliżali powoli ci, którzy dochodzenie prowadzą, do formułowania wniosków, ta współpraca wygląda gorzej niż na początku i dlatego o tym też informujemy - podkreślił Tusk.
Według Millera, polska komisja "ma na ukończeniu" krajowe wątki dotyczące lotu tupolewa z prezydentem Lechem Kaczyńskim i 95 osobami na pokładzie, ale dalsze prace uniemożliwia brak dokumentów z Rosji. - Kilka tygodni temu wystąpiłem z listą dokumentów, które interesują komisję, a których strona polska nie otrzymała. Znając zawiłe procedury obowiązujące w Federacji Rosyjskiej traktuję to wyłącznie jako przewlekłość proceduralną - ocenił.
Luki w dokumentacji są na tyle istotne, że członkowie komisji "nie chcą wydać ostatecznego werdyktu". Według Millera polska komisja ds. badania wypadków lotniczych nie tyle "dotarła do ściany" co do "istotnych przeszkód w kontynuowaniu badań".
Jak mówi Jerzy Miller, te kwestie, które dotyczyły badania samolotu, przygotowania przelotu do Smoleńska 10 kwietnia, czy przygotowania pilotów i spraw, które po polskiej stronie są łatwe do udokumentowania - komisja ma "praktycznie na ukończeniu". Natomiast co do wątków sprawy, które wymagają zapoznania się z dokumentami rosyjskimi, według Millera ta część badania nie może być zakończona.
- Stenogram, kopie zapisu rejestratorów, te dokumenty otrzymaliśmy też nie następnego dnia po naszym wniosku. W związku z tym na razie zachowujemy spokój i czekamy na te dokumenty - uspokaj.
Także Naczelna Prokuratura Wojskowa zapewnia, że mimo braku wielu dokumentów z Rosji (o które zwróciła się w pięciu wnioskach o pomoc prawną) nadal ma wiele do zrobienia w prowadzonym śledztwie ws. katastrofy.
Prokuratura szykuje kolejny, szósty wniosek do Rosji o pomoc prawną. Termin jego sporządzenia nie jest znany. Jak mówi płk Zbigniew Rzepa z Naczelnej Prokuratury Wojskowej, w tym wniosku jest uwzględniona kwestia zabezpieczenia przez Rosjan wraku rozbitego samolotu przed możliwością jego zniszczenia z powodów atmosferycznych (umieszczenie w hangarze lub rozbicie nad nim namiotu).
O sprowadzenie do Polski wraku samolotu prokuratura zwracała się już we wcześniejszych wnioskach, ale wiadomo, że także rosyjscy eksperci chcą przebadać te szczątki maszyny.
Według Macieja Kujawskiego z biura prasowego Prokuratury Generalnej, kontakty kierownictwa polskiej i rosyjskiej prokuratury są utrzymywane "na bieżąco". - Wykorzystujemy sformalizowane i nieformalne możliwości - zapewnił. W przyspieszeniu współpracy mają pomóc kontakty drogą dyplomatyczną i rozmowy telefoniczne między Seremetem a jego rosyjskim odpowiednikiem Jurijem Czajką oraz zastępcą czajki Aleksandrem Zwiagincewem.
Skomentuj artykuł