"Nigdy nie dopuszczę do ekshumacji ciała ojca"

Izabella Sariusz-Skąpska z ojcem przy grobie w Katyniu. Zdjęcie archiwalne
PAP / TVN24 / "Polska The Times" / drr

Izabella Sariusz-Skąpska, córka prezesa Federacji Rodzin Katyńskich, mówi dziennikowi "Polska The Times", że nigdy nie dopuści do ekshumacji ciała swego ojca. Krytykuje też powołany przez posłów PiS zespół ds. katastrofy pod Smoleńskiem. O katastrofie mówią także bliscy innych ofiar.

- Biorąc pod uwagę moje kontakty z prokuraturą wojskową, nie widzę, żeby były jakieś rzeczy, na które powinnam reagować. Uczono mnie, że sądownictwo jest siłą niezależną, więc formułowanie wyraźnie politycznego nacisku na prokuraturę wydaje mi się co najmniej dziwne - mówi córka Andrzeja Sariusz-Skąpskiego.

Dodaje, że nie wie, skąd wzięła się informacja, że w tej sprawie dzieje się coś bardzo niepokojącego. - Ja nic z tych rzeczy, które się pojawiają w przekazie tego zespołu, nie odnoszę do siebie - ani tego, że śledztwo nie jest prowadzone, ani że nie spełnia oczekiwań poszkodowanych - podkreśla Izabella Sariusz-Skąpska.

Pytana o teorie spiskowe na temat katastrofy Tu-154M, Sariusz-Skąpska odpowiada, że ich miejsce jest w filmach sensacyjnych. - Nikt, kto będzie formułował tego typu teorie, nie znajdzie we mnie sojusznika - zaznacza.

Podkreśla również, że nie chce ekshumacji ciała Andrzeja Sariusz-Skąpskiego. - Nigdy nie dopuszczę do ekshumacji zwłok mojego ojca. Jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości co do tego, kogo pochował w grobie, to znaczy, że nie udało mu się dokonać całej, przewidzianej wcześniej procedury identyfikacji bliskiej osoby - mówi.

O katastrofie i powołanym sejmowym zespole do spraw jej zbadania mówił na antenie telewizji TVN24 Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, która zginęła w katastrofie pod Smoleńskiem.

- Nie zostałem zaproszony na posiedzenie tego zespołu. I tak bym zresztą nie skorzystał, bo to niepoważna komisja i niepoważny, niegodny mojego szacunku przewodniczący - mówił Paweł Deresz.

- Ci z rodzin ofiar, którzy chcą, mogą się swobodnie wypowiadać. Ale ta komisja ma z góry ustaloną tezę. A przyczyną katastrofy był splot nieszczęśliwych wypadków i wojna polsko-polska - oceniał w rozmowie z Jarosławem Kuźniarem wdowiec po posłance SLD.

Za "najbardziej niedopuszczalną rzecz" w całej katastrofie, Deresz uznał fakt, że na pokładzie znalazło się całe dowództwo polskiej armii. Odpowiedzialność, jego zdaniem, spada w tym przypadku na Kancelarię Prezydenta.

Paweł Deresz powiedział także, że jedyny zarzut, jaki ma do polskie prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie katastrofy, że nie ma regularnego informowania o przebiegu śledztwa.

Na antenie TVN24 o katastrofie mówiła także Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury, Tomaszu Mercie.  - Nie upieram się, że ktoś zabił celowo. Ale dlaczego był na tej wieży funkcjonariusz FSB? Rola kontroli lotów wciąż czeka na wyjaśnienie - mówiła.

Mówiąc o śledztwie, Magdalena Merta stwierdziła, że człowiek ma "ogólne wrażenie chaosu" gdy czyta akta. Dodała także, że do tej pory prokuratura nie odpowiedziała na żadne prośby ze strony rodzin ofiar.

Dodała też, że "miała poczucie powinności pójścia do zespołu" Antoniego Macierewicza. - Żałuję, że nie ma woli utworzenia komisji sejmowej, a powołano ją np. dla wyjaśnienia śmierci jednej osoby - Barbary Blidy. Głowa państwa jest mniej warta? I setka innych, szlachetnych ludzi - pytała.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Nigdy nie dopuszczę do ekshumacji ciała ojca"
Komentarze (10)
C
ciekawe
27 lipca 2010, 22:17
Wracając do komisji sejmowych, jako dowodu na całkowity rozkład państwa, to znakomitą ilustracją jest komisja, która pod kierunkiem posła Antoniego Macierewicza próbuje wyjaśnić okoliczności katastrofy pod Smoleńskiem. Już pierwszego dnia udało się przyłapać panią minister Ewę Kopacz na konfabulacji. Pani Kopacz pierwotnie publicznie twierdziła, że „widziała” polskich lekarzy i prokuratorów pracujących wraz z rosyjskimi lekarzami i prokuratorami przy sekcjach zwłok ofiar, podczas gdy wygląda na to, iż nie mogła tego widzieć, bo wspólna praca nie miała miejsca. W tej sytuacji trzeba wyjaśnić, na jakiej podstawie pani minister Kopacz skonfabulowała sobie tę historię, podobnie jak inni dygnitarze rządu premiera Donalda Tuska – swoje opowieści. I najwyraźniej właśnie ta możliwość pobudza do furiackiego gęgania wszystkich konfidentów razwiedki – zarówno poprzebieranych za polityków, jak i poprzebieranych za dziennikarzy. Stanisław Michalkiewicz Komentarz • „Dziennik Polski” (Kraków) • 23 lipca 2010 Stałe komentarze Stanisława Michalkiewicza ukazują się w „Dzienniku Polskim” (Kraków).
C
ciekawe
27 lipca 2010, 22:15
Gęg pod niebiosa – Stanisław Michalkiewicz Aktualizacja: 2010-07-23 10:11 am Jaki pan – taki kram. To, że pod władzą razwiedki, której najtwardsze jądro stanowi wywiad wojskowy z sowieckimi jeszcze korzeniami, państwo nasze zamieniło się we własną atrapę – jest tajemnicą poliszynela. Wiedzą o tym doskonale również mężykowie stanu, służący razwiedce za parawan w rozmaitych Sejmach, Senatach, Radach Ministrów i Kancelariach Prezydenta. Najlepszym dowodem, wskazującym, iż zdają sobie sprawę nie tylko ze stanu państwa, ale i z własnej w tym wszystkim roli, są między innymi sejmowe komisje śledcze. Służą one oczywiście mężykom stanu do autopromocji, ale przede wszystkim, jako widowiska telewizyjne, mają na celu ukrycie przed opinią publiczną faktu, że jeden z ważnych i właściwie niezastąpionych segmentów państwa – wymiar sprawiedliwości – przestał prawidłowo funkcjonować. Ciekawe, że podobna sytuacja miała miejsce w czasach saskich i stanisławowskich, kiedy wobec skorumpowania sądów państwowych, rozwinęły się sądy polubowne. Obecna sytuacja jest jeszcze gorsza, bo o ile w tamtych czasach odmowa wykonania wyroku sądu polubownego pozbawiała odmawiającego honoru ze wszystkimi tego skutkami, to dzisiaj tego rodzaju sankcja byłaby całkowicie bezskuteczna.
DT
dlaczego tak
27 lipca 2010, 21:45
Skandale i afery Wiele kontrowersji wzbudziły sprawy katastrof lotniczych, w których organizacja upierała się, że przyczyną wypadku był błąd pilota czy załogi, podczas gdy wszystkie fakty przemawiały za niesprawnym sprzętem, który wcześniej był certyfikowany przez MAK. Nawet rosyjska Duma w 2003 roku skrytykowała działania komitetu pisząc w specjalnej uchwale, że nie przyczynia się ona do zwiększenia bezpieczeństwa w ruchu lotniczym. Za największą aferę, która odsłoniła nepotyzm panujący w MAK uznano skandal z 2003 r., kiedy cofnięto licencję Iłom-86. W ten sposób uziemione zostały prawie wszystkie linie lotnicze, za wyjątkiem firmy Transaero – firm, która należy do syna Tatiany Anodiny, szefowej Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego. W tym przypadku MAK przesadził i jego decyzja spotkała się z ostrą krytyką, co doprowadziło później do zmiany stanowiska w kwestii Iłów -pisze ”Newsweek”. Sylwia Mróz Polskie Radio
DT
dlaczego tak
27 lipca 2010, 21:45
Newsweek” podkreśla, że w działaniu Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego najbardziej niezwykłe jest to, że pomimo upadku imperium jest reliktem Związku Radzieckiego. MAK niepodzielnie włada postradziecką przestrzenią powietrzną. Poza badaniem przyczyn katastrof wydaje pozwolenia na eksploatację niemal całego sprzętu wykorzystywanego przez lotnictwo cywilne. Zajmuje się certyfikacją m.in.: silników, części zamiennych, lotnisk i ich wyposażenia. Bez zgody MAK żaden samolot w Rosji nie może wznieść się w powietrze. Podobnie wygląda sytuacja na lotniskach, które nie mogą działać bez zgody tego organu. Co ciekawe pracownicy MAK chronieni są, niczym dyplomaci, immunitetem i nie podlegają żadnej instytucji. Od decyzji tej instytucji nie ma żadnego odwołania. I choć pojawiają się słowa krytyki pod adresem działań placówki, to jednak wszystkie afery związane z MAK nie prowadzą do żadnych reperkusji.
DT
dlaczego tak
27 lipca 2010, 21:43
Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), badający katastrofę samolotu prezydenckiego w Smoleńsku, zamieszany jest w wiele afer i skandali korupcyjnych – pisze „Newsweek”. Choć od wypadku prezydenckiego Tupolewa minęły już trzy miesiące śledztwo nie przestaje budzić kontrowersji w polskim społeczeństwie. W mediach ciągle pojawiają się nowe rewelacje dotyczące katastrofy, jednak niewiele informacji dotyczy samej instytucji badającej przyczyny wypadku. Dlatego „Newsweek postanowił przyjrzeć się bliżej Międzypaństwowemu Komitetowi Lotniczemu, i jego szefowej Tatianie Anodinie. Relikt ZSRR Jak pisze tygodnik MAK jest placówką mocno wrośniętą w system postsowiecki i obarczoną wieloma jego patologiami – od korupcji po nepotyzm. Nie musi to rzutować na wyniki prowadzonego śledztwa, jednak nie pozostaje bez znaczenia dla wyjaśnienia wszystkich tajemnic, jakie są związane z katastrofą Tu-154M. Wyjaśnieniem przyczyn wypadku MAK zajął się prawie natychmiast po wypadku. Jest to typowa procedura dla tej instytucji, która wyjaśnia przyczyny najdrobniejszych nawet wypadków lotniczych, które zdarzają się na terenie Rosji i jedenastu innych byłych republik sowieckich.
TB
tym bardziej
27 lipca 2010, 21:41
O tym, że polscy patolodzy nie byli obecni przy sekcjach zwłok, poinformowała niedawno prokuratura. Jako powód podano, że przybyli oni do Moskwy za późno, kiedy sekcje zwłok już wykonano. Tuż po katastrofie minister zdrowia Ewa Kopacz przekonywała, że polscy patomorfolodzy uczestniczyli w oględzinach i sekcjach zwłok. Teraz okazuje się, że z informacji pochodzących od rodzin ofiar bynajmniej nie wynika, czy takie sekcje przeprowadzono w przypadku każdej z nich. Małgorzata Wassermann, córka posła PiS, mówi, iż podczas pobytu w Moskwie na identyfikacji ciał nie informowano jej o takich czynnościach. Rodziny otrzymały jedynie dokumenty stwierdzające zgon, a w nich były lapidarne informacje, że nastąpił on wskutek katastrofy samolotu, zaś przyczyną śmierci były obrażenia wynikłe z tego zdarzenia. Dokumenty te zostały przetłumaczone i uwierzytelnione przez polskiego konsula, a następnie w Polsce w oparciu o nie wystawiono akty zgonu. Jednak bliscy ofiar twierdzą, że w świetle tych wszystkich niejasności i wątpliwości po przywiezieniu zwłok polscy biegli powinni przeprowadzić własne, odrębne badania. Według nieoficjalnych informacji, nie życzyli sobie tego Rosjanie, którzy wymogli na Polsce, żeby trumien ofiar katastrofy nie otwierano.
TB
tym bardziej
27 lipca 2010, 21:38
Pracowali ręka w rękę 29 kwietnia, Ewy Kopacz w Sejmie mówiła o pracy w Moskwie przy identyfikacji ciał ofiar katastrofy. – Z wielką uwagą obserwowałam pracę naszych patomorfologów przez pierwsze godziny. Pierwsze godziny nie były łatwe i to państwo musicie wiedzieć. Przez moment nasi polscy lekarze byli traktowani jako obserwatorzy tego, co się dzieje. To trwało może kilkanaście minut, a potem, kiedy założyli fartuchy i stanęli do pracy razem z lekarzami rosyjskimi, nie musieli do siebie nic mówić. Wykonywali jak fachowcy swoją pracę, z wielkim poszanowaniem ofiar tej katastrofy – mówiła Kopacz. W czasie wystąpienia podkreślała, że w Moskwie pracowali zarówno polscy jak i rosyjscy specjaliści. – (…) Badania, które odbywały się w Moskwie, nie były wyłącznie prowadzone przez specjalistów rosyjskich. Nasi polscy genetycy uczestniczyli w tych pracach i spędzali tam po kilkanaście godzin dziennie. Byli tam zarówno wtedy, kiedy od rodzin pobierano materiał porównawczy do badań genetycznych, jak i wtedy, kiedy te badania analizowano – podkreślała minister. Posłuchaj rozmowy z minister Ewą Kopacz o pracy polskich patomorfologów (1:55) rk,Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)
TB
tym bardziej
27 lipca 2010, 21:38
Poseł PiS Antoni Macierewicz, powołując się na wypowiedzi prokuratury wojskowej, twierdzi, że podczas sekcji zwłok ofiar katastrofy pod Smoleńskiem nie byli obecni polscy lekarze. Jak zaznaczył na konferencji prasowej, oczekuje od minister zdrowia Ewy Kopacz wyjaśnień w tej sprawie. Jak przypmniał poseł PiS, minister twierdziła, że była świadkiem badania przeprowadzanego przez polskich i rosyjskich patomorfologów w obecności prokuratorów z obydwu państw. Zdaniem Macierewicza, te rozbieżności są “szokujące”. Poseł zaznaczył, że Ewa Kopacz musi wyjaśnić, czy rzeczywiście była świadkiem sekcji zwłok. “Pytamy premiera Tuska, czy tylko opinia publiczna została wprowadzona w błąd, czy on także”- podkreślał Antoni Macierewicz. Antoni Macierewicz stoi on na czele powołanego przez PiS zespołu parlamentarnego badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Według informacji „Gazety Wyborczej” patomorfolodzy złożyli w prokuraturze oświadczenie, z którego wynika, że do moskiewskiego zakładu medycyny sądowej przybyli po wszystkim. O sekcji dowiedzieli się od Rosjan. Wnioskowali o tym także na podstawie śladów, jakie zobaczyli na zwłokach.  
P
paweł
27 lipca 2010, 17:43
wg. emocji można wierzyć............ i nie zaglądać do trumny, natomiast rozum mówi, że warto się upewnić- skoro w Polsce nie wolno było pożegnać się ze zmarłym
Z
ZB
27 lipca 2010, 13:44
Pani jeszcze się nie zawiodła na ludziach. Nie dopuszcza Pani tego, że może w wyniku sekcji zwłok ulec zmianie teoria o przyczynie katastrofy. Tylko brak wiedzy może człowieka czynić pewnym swego. No cóż, Pani wybór należy uszanować, ale proszę się arogancko nie wypowiadać na ten temat, chyba że ma Pani w tym jakiś interes.