"Państwo polskie nie zdało wtedy egzaminu"
Państwo polskie nie zdało egzaminu jeśli chodzi o postępowanie po katastrofie smoleńskiej, tuż po niej doszło też do eksplozji nienawiści - mówił w piątek szef PiS Jarosław Kaczyński. Polską wspólnotę - dodał - trzeba odbudować w oparciu o prawdę, w tym o prawdę o Smoleńsku.
W 5. rocznicę katastrofy pod Smoleńskiem, w wystąpieniu przed Pałacem Prezydenckim Kaczyński powiedział, że była ona "największą tragedią w powojennej Polsce". Ludzki wymiar tej tragedii - mówił szef PiS - to ból i żal rodzin oraz przyjaciół, tęsknota i potrzeba pamięci.
Ale - jak dodał - wydarzenia te miały także aspekt odnoszący się "do naszego życia narodowego, życia publicznego, do naszego państwa". Przypomniał, że pięć lat temu, po katastrofie smoleńskiej padły słowa (wypowiedziane przez pełniącego wówczas obowiązki prezydenta marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego - PAP) o tym, że "polskie państwo zdało egzamin".
- Trudno powiedzieć większą nieprawdę - polskie państwo wtedy, w tamtym czasie, nie zdało egzaminu i to nie zdało go na poziomie elementarnym - ocenił szef PiS.
Według niego jednak "stało się także coś więcej - polskie państwo zaatakowało polskie społeczeństwo, wspólnotę zintegrowaną wokół tragedii". Prezes PiS wyraził pogląd, że jeśli chodzi o "zdanie egzaminu" po katastrofie smoleńskiej, "nie uczyniono niczego, co jest międzynarodowym standardem jeżeli chodzi o działanie po takiej katastrofie".
- Nie zabezpieczono eksterytorialności terenu katastrofy, nie zabezpieczono polskiej własności, przyjęto skrajnie niekorzystne dla Polski rozwiązania prawne, które uniemożliwiły nam odwołanie się od decyzji innych, bo w istocie dochodzenie przekazano Rosjanom - wyliczał Kaczyński. - Co więcej - nie zadbano nawet o godne potraktowanie ciał poległych i te ciała były niejeden raz traktowane w sposób haniebny - dodał.
Odrzucono - kontynuował szef PiS - "wszelkiego rodzaju propozycje zmierzające do umiędzynarodowienia śledztwa", "nie przeprowadzono sekcji zwłok".
- Można by te kompromitujące fakty mnożyć - mówił Kaczyński. A na końcu - dodał - "uznano absurdalne i uwłaczające polskim pilotom wyniki działań komisji Anodiny". Polska komisja - mówił szef PiS - z niewielkimi korektami te wyniki potwierdziła. - Te wyniki zostały potwierdzone i nieustannie okłamywano Polaków, nieustannie nas Polaków okłamywano - powiedział szef PiS.
"Hańba, hańba" - tak na te słowa zareagowali zebrani przed Pałacem Prezydenckim.
Kaczyński stwierdził również, że tuż po katastrofie smoleńskiej doszło do eksplozji nienawiści.
- Nie odbył się jeszcze pogrzeb prezydenta państwa i jego małżonki, kiedy zaczęły się ataki. Zaraz później wznowiono przemysł pogardy i kłamstwa; później rozpędził się on z całą siłą - mówił. Wtedy - dodał - "zaatakowano krzyż, zaatakowano modlących się, doszło do aktów profanacji, do fizycznych brutalnych ataków na tych, którzy tutaj byli, którzy chcieli oddawać cześć prezydentowi". W tym czasie - mówił Kaczyński - "podeptano wszystkie, elementarne zasady naszej, europejskiej kultury".
- Doszło do prawdziwej eksplozji nienawiści do polskiej tradycji, tradycji katolickiej, ale też tradycji wolnościowej, niepodległościowej, którą odnawiał w polskim życiu prezydent Lech Kaczyński - powiedział prezes PiS. To wszystko - dodał - działo się "za zgodą, albo wręcz z inspiracji, na polecenie władz". - Przecież te akty agresji miały miejsce tuż obok stojących funkcjonariuszy mundurowych, przecież ktoś musiał nakazać zbieranie zniczy, płonących zniczy i mówienie, że to są śmieci - powiedział Kaczyński. Jak dodał, funkcjonariusze nie reagowali wtedy "na elementarne przestępstwa, oczywiste przestępstwa".
- Nienawiść rozwijała się, doprowadziła do morderstwa, do usiłowania morderstwa. W pierwszą rocznicę tragedii mieliśmy do czynienia z sytuacją, gdy absurd tej furii nienawiści osiągnął szczyt. Okazało się, że zorganizowanie uroczystości rocznicowych to nic innego tylko zamach stanu - mówił Kaczyński. Dodał, że tak twierdzili "oszalali publicyści i inni funkcjonariusze". Prezes PiS, podsumowując czas po katastrofie, stwierdził, że "władza nie zdała egzaminu, władza pokazała swoją odrażającą twarz i niezdolność do kierowania polskimi sprawami".
- I dlatego jesteśmy tutaj nie tylko po to, by oddać hołd, by umocnić pamięć, jesteśmy tutaj także po to, by wspomnieć o testamencie poległego prezydenta, jego współpracowników i wszystkich poległych". Podkreślił, że uczestnicy delegacji lecieli 10 kwietnia 2010 r. do Katynia, by oddać hołd Polakom, którzy padli ofiarą ludobójstwa, którzy służyli Polsce, i którzy stali się symbolem Polski wolnej. - Lecieli oddać przysługę im i Rzeczypospolitej. I dlatego mówię o wspólnym testamencie - zaznaczył Kaczyński.
Ten testament - mówił szef PiS - jest prosty: "Trzeba odnowić polskie państwo". - Ale żeby odnowić polskie państwo, trzeba odnowić polską wspólnotę, zintegrowaną wokół najpiękniejszych polskich tradycji, tradycji niepodległości, wolności, demokracji i wokół pewnej reguły, że fundamentem życia publicznego jest zasada: pro publico bono - dla dobra publicznego - powiedział.
Jak mówił, "musimy odbudować polską wspólnotę", mimo różnic, które nigdy nie znikną. - Musi być coś wspólnego, jakaś wartość, która jest niekwestionowana przez nikogo, przynajmniej przez nikogo uczciwego. Otóż tą wartością jest prawda - powiedział prezes PiS. Zaznaczył, że bez prawdy nie ma demokracji, wolności, praworządności, praw obywatelskich, "nie ma obywateli, są tylko manipulowani poddani".
Do prawdy - mówił szef PiS - najczęściej dochodzi się przez zadawanie pytań, "a w naszym życiu publicznym jest wiele pytań, na które nie ma żadnej albo zadowalającej odpowiedzi". "Ale najważniejsze z tych pytań, to pytanie o Smoleńsk" - dodał. - Bez prawdy o Smoleńsku nigdy.... - kontynuował Kaczyński, a tę jego wypowiedź przerwali zebrani przed Pałacem Prezydenckim, skandując: "Chcemy prawdy, chcemy prawdy".
- Prawda jest potrzebna, dlatego m.in., byśmy mogli wspólnie zbudować silne państwo, które będzie strzegło naszego bezpieczeństwa, które będzie budowało i strzegło porządek społeczny, ale oparty na solidarności i sprawiedliwości - powiedział szef PiS.
Oświadczył też, że konieczne jest godne uczczenie tych, którzy zginęli pod Smoleńskiem, a szczególnie prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego współpracowników. Na te słowa zebrani zareagowali skandowaniem: "Lech Kaczyński, Lech Kaczyński". Godne uczczenie pamięci "tych, którzy polegli w Smoleńsku", to - według Kaczyńskiego - akt sprawiedliwości. - Trzeba uczcić pamięć jego i jego współpracowników, nie dlatego, że zajmowali najwyższe stanowiska państwowe, ale dlatego, że mieli rację i potrafili prowadzić politykę w oparciu o te racje - powiedział lider PiS. - Mieli odwagę prowadzić taką politykę i może dlatego dzisiaj już ich nie ma - dodał.
Jak podkreślił, uczcić godnie "to znaczy we właściwym miejscu i we właściwy sposób".
Ponadto - jak zaznaczył prezes PiS - prawda o katastrofie smoleńskiej musi się znaleźć w państwowych dokumentach, pracach historyków i publikacjach, a także w telewizji, radiu, filmach, internecie i "co bardzo ważne" w podręcznikach szkolnych i akademickich. - Dopiero wtedy, kiedy będziemy mieli już za sobą ten wielki proces uczczenia, będziemy mogli powiedzieć, że wyciągnęliśmy wnioski z tragedii smoleńskiej i jesteśmy silniejsi, jesteśmy gospodarzami we własnym, polskim, bezpiecznym domu - powiedział Kaczyński.
Zgromadzeni przed Pałacem Prezydenckim zaczęli w tym momencie wołać: "Zwyciężymy, zwyciężymy". "Tak, zwyciężymy i Polska będzie Polską" - odpowiedział prezes PiS.
W miejscu, z którego przemawiał prezes PiS, na scenie przed Pałacem Prezydenckim od rana w piątek odbywały się współorganizowane m.in. przez PiS wydarzenia związane z 5. rocznicą katastrofy smoleńskiej. Na telebimie można było obejrzeć filmy poświęcone katastrofie smoleńskiej i atmosferze, która panowała w pierwszych miesiącach po 10 kwietnia 2010 r.; można było usłyszeć też piosenki z drugiego obiegu z lat 80. XX w. Odtworzono też np. przemówienie prezydenta Lecha Kaczyńskiego wygłoszone w sierpniu 2008 r. w Tbilisi, podczas konfliktu rosyjsko-gruzińskiego.
Z kolei ponad sto osób przeszło w piątek ulicami Warszawy w marszu zorganizowanym przez stowarzyszenie Solidarni 2010. Uczestnicy wyruszyli z pl. Trzech Krzyży i przeszli przed Pałac Prezydencki na Krakowskim Przedmieściu. W milczącym marszu nieśli czarno-białe portrety wszystkich 96 ofiar katastrofy pod Smoleńskiem - w pierwszym rzędzie były to wizerunki prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki Marii oraz ostatniego prezydenta RP na uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego. Uczestnicy marszu po dotarciu na Krakowskie Przedmieście włączyli się w uroczystości, które odbywały się przed Pałacem Prezydenckim.
Skomentuj artykuł