PiS proponuje: Prezydenci na dwie kadencje
Klub PiS chce, by wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogli pełnić swoje funkcje przez maksymalnie dwie kadencje. Projekt w tej sprawie we wtorek trafi do Sejmu. PO deklaruje chęć rozmów na temat propozycji PiS.
Ograniczenie do dwóch kadencji dotyczyć ma także starosty i marszałka województwa.
Posłowie PiS zaproponowali też zmiany, które umożliwią zawieszenie w pełnieniu obowiązków wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, którym będą przedstawione prokuratorskie zarzuty dotyczące przestępstw ściganych z oskarżenia publicznego oraz karanych pozbawieniem wolności. W przypadku skazania prawomocnym wyrokiem ich mandat ulegałby wygaśnięciu.
Posłowie PiS chcą w tym celu dokonać nowelizacji ustaw o samorządzie gminnym powiatowym i wojewódzkim.
Szef klubu PiS Mariusz Błaszczak przypomniał na konferencji prasowej, że ograniczenie do dwóch kadencji dotyczy m.in. urzędu prezydenta Polski, a także prezesa Sądu Najwyższego. - Jest to rozwiązanie, które spowoduje, że będą następowały zmiany. Dla społeczności lokalnych niekorzystne jest to, że szefują im osoby którąś kadencję z kolei - ocenił.
Przekonywał też, że pełnienie funkcji burmistrza czy prezydenta przez kilka kadencji jest niekorzystne ze względu na "ludzkie wypalenie się", ale także ze względu na "brak kontroli społecznej".
Posłanka PiS Beata Kempa podkreśliła, że obecnie, ze względu na brak ograniczeń w tej kwestii, "wiele być może wartościowych osób" nie chce startować w wyborach, ponieważ są przeświadczone, że nie przebiją się "ze swoją wizją gminy, województwa, powiatu".
Kempa podkreśliła, że w związku z oskarżeniem prokuratorskim rady gminne byłyby zobowiązane do podjęcia uchwały o zawieszeniu w wykonywaniu obowiązków wójta, burmistrza bądź prezydenta miasta. - Chcemy, żeby nie było już realnej możliwości rządzenia zza krat - powiedziała.
- W obecnym systemie prawnym jeżeli wójt, burmistrz, albo prezydent popadnie w konflikt z prawem, to społeczeństwo jest tym poruszone, ale nie ma żadnych instrumentów do tego, żeby w skuteczny sposób zadziałać na zmianę sytuacji - przekonywał do rozwiązań PiS poseł Andrzej Dera.
Wiceszef PO Waldy Dzikowski powiedział, że jego partia jest otwarta na rozmowy z PiS w sprawie ich propozycji. Zauważył jednocześnie, że nie jest możliwe wprowadzenie zmian już w najbliższych wyborach samorządowych. - Trybunał Konstytucyjny na pewno takie zmiany przeprowadzone dwa miesiące przed wyborami by zakwestionował - podkreślił.
- Toczy się również u nas debata w sprawie liczby kadencji w wyborach samorządowych, w Platformie są podzielone głosy w tej sprawie. Są dobre i złe strony tego rozwiązania - powiedział Dzikowski. Jak dodał, w sprawie liczby kadencji są potrzebne precyzyjne rozwiązania, żeby "nie wylać dziecka z kąpielą".
Inny przedstawiciel koalicji Janusz Piechociński (PSL) jest bardziej sceptyczny. Jego zdaniem, ten pomysł byłby wiarygodny tylko wtedy, gdyby dwukadencyjność była wprowadzona także w stosunku do parlamentarzystów. - Pozostaje pytanie, czy wprowadzając zapis, jaki proponuje PiS, nie pozbędziemy się części aktywnych, doświadczonych samorządowców, których zastąpią nieprzygotowani ludzie, tylko dlatego, że nie będzie wyboru - powiedział.
Witold Gintowt-Dziewałtowski (Lewica) jest zdania, że póki co nie jest możliwe ograniczenie do dwóch kadencji dla włodarzy miast. - To byłoby realne, gdyby Polska dysponowała sporym gronem na obsadę stanowisk w samorządach - argumentował.
- Dzisiaj mamy przykłady, są np. prezydenci miast, którzy wykonują swoje funkcje w sposób wzorowy, są przez swoje środowisko wysoko oceniani - podkreślił. - Na razie konieczność ograniczania kadencji nie jest tak bardzo widoczna - dodał.
Według posła Lewicy, wójt, burmistrz czy prezydent miasta, którzy pełnią swą funkcję pierwszą kadencję dopiero w trzecim czy czwartym roku nabiera doświadczenia i jest sprawnym urzędnikiem.
Skomentuj artykuł