Polskie echa nowojorskiego szczytu ONZ
Posłowie wszystkich opcji z sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych podkreślają wagę wypowiedzi prezydenta Baracka Obamy, podczas Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, o dzieleniu się odpowiedzialnością za rozwiązywanie problemów globalnych. Lewica krytykuje wystąpienie polskiego prezydenta na forum ONZ jako pozbawione "światowego przesłania". PO jest zaś zadowolona, że Lech Kaczyński pochwalił się dorobkiem polskiej transformacji.
Wiceszef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Robert Tyszkiewicz (PO) nazwał "zaskakującą" wypowiedź prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego, który zaproponował, aby do końca roku porozumieć się w sprawie co najmniej "prowizorycznej reformy" Rady Bezpieczeństwa ONZ.
- Traktuję te słowa jako zapowiedź przedstawienia przez dyplomację francuską bardziej szczegółowych zarysów tej reformy - powiedział Tyszkiewicz , oceniając jednocześnie, że szanse prawne na reformę Karty Narodów Zjednoczonych (a reforma ONZ, podobnie jak Rady Bezpieczeństwa, wymagałaby jej zmiany) są "właściwie żadne". - Przy woli politycznej demonstrowanej czy przez członków Rady Bezpieczeństwa, czy sygnatariuszy Karty szanse takich reform należy oceniać bardzo sceptycznie. Podejmowanych było wiele prób, gasły one zawsze na niskich szczeblach. Potrzebny byłby nadzwyczajny impuls i uzgodnienia o globalnej skali - uzasadniał.
Tyszkiewicz podkreślił, że prezydent Lech Kaczyński na forum międzynarodowym "nareszcie pochwalił się dorobkiem 20 lat polskiej transformacji i demokracji". - Przyjmuję to z wielką satysfakcją - zaznaczył.
Za ważką Tyszkiewicz uznał wypowiedź prezydenta USA Baracka Obamy, który wskazał na trzy podstawy pożądanego ładu światowego (rozbrojenie i nieproliferacja broni masowego rażenia, ochrona środowiska i koordynacja globalnej polityki gospodarczej). - Jest to całościowa wizja największych wyzwań stojących dzisiaj przed polityką światową. Wizja może mało konkretna - choć myślę, że na forum ONZ można mówić o tych rzeczach na takim poziomie ogólności - ale trafna - powiedział Tyszkiewicz.
Zwrócił też uwagę, że słowa Obamy o "dzieleniu się odpowiedzialnością" przy rozwiązywaniu globalnych problemów należy rozumieć jako warunkowanie zaangażowania amerykańskiego współudziałem pozostałych partnerów.
- Jest to na pewno zmiana akcentów, choć nie strategii, bo prezydent Obama nie uchylił się od szczególnej odpowiedzialności Ameryki - powiedział. Tyszkiewicz ocenił, że wypowiedź prezydenta Iranu pokazuje na "kontynuację wojowniczej retoryki, a nie na wolę współpracy ze społecznością międzynarodową". - Budzą się pytania, czy stanowisko amerykańskie wobec Iranu nie będzie musiało ulec rewizji - zaznaczył poseł PO.
Wiceprzewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Karol Karski (PiS) odnosząc się do wypowiedzi Obamy ocenił, że chociaż niejako naturalne jest, że Stany Zjednoczone chcą włączyć szerszą grupę państw w rozwiązywanie problemów światowych, to - mówił Karski - nie należy tracić z pola widzenia faktu, że USA pozostają jedynym państwem zdolnym obecnie do utrzymania światowego pokoju i bezpieczeństwa.
Pytany, w jakim kierunku powinna iść reforma Rady Bezpieczeństwa, Karski podkreślił, że nie powinno chodzić o proste uzupełnienie składu "starych" członków Rady, ale o całościową reformę, która uwzględni wszystkie państwa mające znaczący wpływ na międzynarodową politykę bezpieczeństwa. Wymienił w tym kontekście m.in. Niemcy. Możliwe - ocenił Karski - że powinno się przeformułować system rotacyjny w Radzie.
Rada Bezpieczeństwa ONZ składa się z 5 stałych członków (USA, Wielka Brytnia, Francja, Rosja, Chiny) oraz 10 wybieranych rotacyjnie co dwa lata.
Karski ocenił też, że od 1992 roku mamy do czynienia z "zachłyśnięciem się Rady Bezpieczeństwa jej jednomyślnością". - Rada wielokrotnie podejmuje rezolucje pozostające obok prawa międzynarodowego, ale jednocześnie jednomyślne ich przyjęcie usuwa na dalszy plan wątpliwości natury prawnej - zaznaczył.
Karski odniósł się też do wypowiedzi prezydenta Iranu, który zaatakował "obce siły", które "szerzą terror" w Iraku i Afganistanie (kilkanaście delegacji - w tym amerykańska opuściło wówczas salę obrad). - Czego innego można się spodziewać po wystąpieniu Ahmadineżada? Nie jest to znacząca zmiana jakościowa. To jest wpisane w formułę działalności ONZ: jedni mówią, inni wychodzą, ale wartością jest to, że dialog ciągle trwa - ocenił.
Wiceszefowa Komisji Spraw Zagranicznych Jolanta Szymanek-Deresz (Lewica) podkreślała, że po objęciu urzędu przez Baracka Obamę oczekiwano na to, co powie na forum ONZ, bo zapowiadał zmiany w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych.
- Konsekwentnie odwoływał się do dialogu, to ważne dla świata. Nie przemoc, nie zabiegi siłowe, tylko dyplomacja. Obama zrobił gest otwarcia się na inne kraje, wystąpił z bardzo pokojowym przesłaniem, jednocześnie odstępując od dominującej roli Stanów Zjednoczonych. Ważny jest dla mnie wyraźnie obecny w przemówieniu Obamy wątek humanitarny - mówił o świecie wolnym od broni masowego rażenia - powiedziała posłanka Lewicy.
O słowach prezydenta Iranu powiedziała, że Ahmadineżad jest znany z bardzo ostrych, dosadnych wypowiedzi. - Oczywiście, w tej jego wypowiedzi zawarta jest groźba, ale tym ważniejsza staje się amerykańskie zaproszenie do dialogu - zaznaczyła. Podkreśliła, że dla Iranu bardzo ważnym partnerem jest Rosja.
Szymanek-Deresz skrytykowała wystąpienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przyznała, że zawarty był w nim element promocji Polski, ale - dodała - ze słów polskiego prezydenta nie wynikało żadne "przesłanie dla świata", a na forum ONZ możnaby oczekiwać "szerszych horyzontów".
Stanisław Witaszczyk (PSL) ocenił, że zaproszenie reszty świata do współudziału w rozwiązywaniu globalnych problemów jest pokłosiem ataku "11 września" oraz kryzysu gospodarczym, który głęboko dotknął Stany Zjednoczone. - Obama uznał wyraźnie, że jeśli chodzi o Europę, to w jej relacjach z USA istnieje status quo, trzeba teraz zająć się innymi regionami, a przede wszystkim rozłożyć koszty bezpieczeństwa na inne kraje świata. To logiczne na tym etapie dziejów świata - powiedział poseł PSL.
Skomentuj artykuł