"Premier nie wytrzymał ciśnienia"

"Donald Tusk był wyraźnie zdenerwowany" (fot. PAP/Radek Pietruszka)
TVN24.pl / PAP / zylka

Po spotkaniu z prezydentem ws. afery hazardowej premier Donald Tusk był wyraźnie zdenerwowany. - Premier wyszedł przed końcem spotkania. Widać, że nerwy puszczają premierowi - powiedział na antenie TVN24 wicemarszałek sejmu Jerzy Szmajdziński.

Na zaproszenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Belwederu, oprócz premiera i wicemarszałka Szmajdzińskiego, przybyli marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, minister sprawiedliwości Andrzej Czuma. W spotkaniu uczestniczył też wicemarszałek Sejmu - Krzysztof Putra (PiS) oraz Senatu - Zbigniew Romaszewski (PiS), a także szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak oraz szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Aleksander Szczygło.

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Premier nie wytrzymał ciśnienia"
Komentarze (1)
PU
Por una cabeza
4 października 2009, 14:57
Miłość każdemu wszystko wybaczy, ale sztuka potrzebuje niewiele, żeby stracić wszystko. Polityka, jak sądzę, należy do obu tych sfer. Do której bardziej? Na to pytanie w najbliższych dniach powinien nam odpowiedziedzieć Donald Tusk. Jeśli nie zrobi tego szybko, wyborcy przestaną wierzyć, że umie dobrze wybierać. Premier wie, że jest kochany, ale wie również, że ta miłość ma swoje zatrute źródło, bijące z samego środka społecznej niechęci do prawie całej klasy politycznej. Ta ambiwalencja społecznych uczuć powinna go skłonić do spojrzenia na politykę w kategoriach szutki, bo przecież i ona, mimo swej wszechogarniającej siermięgi, wierzy święcie, że prawie robi wielką różnicę, a niewiele wystarcza, żeby stracić wszystko. Por una cabeza de un noble potrillo, śpiewał przed wojną Carlos Gardel, a pewien ociemniały pułkownik odważnie wytańczył te słowa w "Zapachu kobiety". Przegrałem ledwie o głowę poczciwego konia... Al Pacino przegrał, ale nie wszystko, bo miał komu przyznać się do porażki. Niewiele brakowało, a chwilą wcześniej strzeliby sobie w łeb. Głowy tego konia (Zbyszek? Mirek? Grześ?) nie trzeba ścinać. Niech sobie biegnie dalej, byle sam. Nie w państwowych cuglach, nie pod państwowym siodłem i nie na państwowej paszy. Każdy niech widzi jaki jest.