Prezydent Komorowski o katastrofie na Ukrainie
Prezydent Bronisław Komorowski ocenił w poniedziałek, że należy wskazać i napiętnować odpowiedzialnych za katastrofę malezyjskiego samolotu nad Ukrainą. Wyraził niepokój "falą przemocy" w sąsiedztwie Polski.
Prezydent spotkał się w poniedziałek z polskimi dyplomatami, którzy przyjechali do Warszawy na coroczną naradę ambasadorów.
Nawiązując do katastrofy malezyjskiego samolotu na Ukrainie Komorowski ocenił, że "wyjaśnienie przyczyn i okoliczności tego niesłychanego i haniebnego aktu, który coraz częściej przyjmuje się za akt terroru, zajmie pewnie wiele czasu".
Jak mówił, długo będą "mieliły młyny polityczne i prawne". - Ale już dzisiaj(...) po wielu ujawnionych okolicznościach, łatwo jest wskazać i napiętnować tego, kto ponosi odpowiedzialność za to niebywałe wydarzenie - podkreślił prezydent.
Komorowski wyraził zaniepokojenie rosnącą "falą przemocy blisko naszych granic". Prezydent ocenił też, że doszło do "agresji Rosji przeciw Ukrainie", co - jak mówił - potwierdzają "łatwe przemiany zielonych ludzików w żołnierzy armii rosyjskiej".
Samolot malezyjskich linii lotniczych rozbił się w czwartek na wschodzie Ukrainy. Prawdopodobnie został zestrzelony pociskiem rakietowym odpalonym z terenów kontrolowanych przez separatystów, broń tę - zapewne zestaw rakietowy Buk - separatyści otrzymali z Rosji. Zginęło 298 osób, w tym 193 Holendrów.
W rozmowach telefonicznych z Władimirem Putinem przywódcy Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji zażądali, by zmusił separatystów do współpracy w wyjaśnieniu okoliczności katastrofy malezyjskiego samolotu pasażerskiego i zagrozili Rosji kolejnymi sankcjami. Premier Wielkiej Brytanii David Cameron powiedział w niedzielę wieczorem Putinowi, że cierpliwość Zachodu wobec Rosji jest już na wyczerpaniu.
Skomentuj artykuł