Proces przegrany. PiS musi przeprosić PO
Sąd nakazał rzecznikowi PiS Adamowi Hofmanowi, szefowi sztabu PiS Tomaszowi Porębie oraz komitetowi wyborczemu PiS sprostowanie na antenie TVN24 oraz wpłacenie 10 tys. zł na hospicjum w Krakowie.
Platforma we wtorek pozwała PiS za wypowiedzi polityków PiS na temat kampanii informacyjnej Platformy Obywatelskiej "Polska w budowie". Chodzi o opinie, że za rządów PO "nic się w Polsce nie zmieniło".
PiS zarzucił w ubiegły wtorek PO, że w swojej broszurze "Polska w budowie" chwali się cudzymi osiągnięciami. Zdaniem PiS część wymienionych w niej inwestycji zaplanowano lub zrealizowano za poprzednich rządów bądź przez samorządy. PO uznaje zarzuty za bezpodstawne. Trawestując nazwę kampanii informacyjnej Platformy, rzecznik PiS Adam Hofman użył określenia "Polska w bałaganie".
Podczas rozprawy w sądzie nie było przedstawicieli PiS.
Środowe orzeczenie sądu, który zdecydował, że PiS musi przeprosić PO za swoje wypowiedzi na temat kampanii "Polska w budowie" pokazuje, że posługiwanie się kłamstwem nie popłaca - oświadczyła po rozprawie pełnomocniczka Platformy Elżbieta Kosińska-Kozak.
Według prawniczki reprezentującej przed sądem Platformę, PiS w związku z tym, że zdecydowało się nie brać udziału w rozprawie, nie zdecyduje się również na odwoływanie się od wyroku.
Jak wyjaśniła brak udziału w postępowaniu przedstawiciela PiS oznacza, że ugrupowanie to zgodziło się na wszystkie twierdzenia zawarte we wniosku Platformy.
- To oni podnieśli pewne twierdzenia, więc jeżeli chcieli się obronić, to powinni byli wykazać, że to, co mówili jest prawdą. To, że myśmy przedstawili dowody, że jest inaczej, wcale nie uniemożliwiało im podjęcia obrony - powiedziała.
Kosińska-Kozak jest zdania, że dowody przeciwko Prawu i Sprawiedliwości były miażdżące. Jak zaznaczyła, Platforma chciała swoim wnioskiem pokazać metodę działania, jaka została przyjęta na konferencji posłów PiS.
- Wydaje mi się, że pokazaliśmy tym postępowaniem, co było nieprawdziwe, że darcie tej książeczki ("Polska w budowie" - red.) było zabiegiem agitacyjnym w ramach czarnego PR - oświadczyła pełnomocniczka PO.
Nie o satysfakcję chodziło, a o zasady - mówił w środę szef sztabu PO Jacek Protasiewicz, odnosząc się do korzystnego dla jego partii orzeczenia sądu w sporze PO-PiS. Jak mówił, Platforma musiała powstrzymać PiS przed kłamstwami.
Protasiewicz podkreślił podczas konferencji prasowej, że Platforma "nie ma wielkiej satysfakcji" z tego powodu, bo - jak mówił - nie o satysfakcję chodziło, ale o zasady. - Nie ma nic ważniejszego, jak prowadzenie kampanii w sposób uczciwy i rzetelny - oświadczył szef sztabu PO.
Jak zaznaczył, podczas 9 minut konferencji prasowej PiS, która skłoniła PO do złożenia pozwu, "padły co najmniej cztery kłamstwa". - Jedno kłamstwo na dwie minuty, średnio licząc, uznaliśmy, że musimy pójść do sądu i powstrzymać PO przed tym bezkarnym rzucaniem fałszywego świadectwa - mówił Protasiewicz. Jeśli z ust polityków PiS kłamstwa padają średnio raz na dwie minuty, to jak miałoby wyglądać siedem tygodni kampanii w wykonaniu PiS - pytał.
Z dokumentów złożonych przez PO wynika niezbicie, iż w każdej ze wskazanych przez uczestników postępowania inwestycji brali czynny udział członkowie Platformy Obywatelskiej - napisał sąd w uzasadnieniu do środowego wyroku, do którego dotarła PAP.
Według sądu to PiS w żaden sposób nie wykazał, że wypowiedzi jego przedstawicieli dotyczące zerowego udziału PO w inwestycjach były prawdziwe. Sąd podkreślił, że zgodnie z art. 111 Kodeksu wyborczego, to na uczestniku postępowania (czyli na PiS) spoczywał obowiązek przedstawienia wystarczających dowodów, że ich informacja była prawdziwa.
- Uczestnicy postępowania nie udowodnili jednak w żaden sposób, by przekazywane przez nich informacje w trakcie konferencji prasowej były prawdziwe, w ogóle nie zajęli stanowiska w sprawie - czytamy w uzasadnieniu.
Sąd uznał, iż "słowa wypowiedziane przez uczestników niniejszego postępowania były nieprawdziwe albowiem abstrahując od skali udziału PO RP w przedmiotowych inwestycjach uznać należy iż z całą pewnością na pewno nie były one zerowe".
Skomentuj artykuł