Prokuratorzy znów szukają trotylu
Biegli z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji powołani do wykluczenia bądź potwierdzenia obecności materiałów wybuchowych na wraku Tu-154M popełnili karygodne błędy - alarmują niezależni eksperci.
Całkowicie podważają wiarygodność tych analiz. Wojskowi prokuratorzy prowadzący śledztwo przyznają, że już zlecili sporządzenie opinii uzupełniającej. - To strata czasu. Sprawą powinno zająć się zupełnie nowe, neutralne laboratorium. Najlepiej zagraniczne - mówi mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik części rodzin ofiar.
W dotychczasowej opinii, przygotowanej na potrzeby wojskowej prokuratury prowadzącej śledztwo smoleńskie, biegli Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji stwierdzili, że ani na wraku samolotu, ani na ciałach ofiar katastrofy nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych. Jednak eksperci poproszeni przez prawnika reprezentującego rodziny smoleńskie o ocenę pracy biegłych CLKP miażdżąco skrytykowali metody ich pracy. - Wskazali m.in., że wykorzystywane podczas badań urządzenia były brudne. Udowodnili, że biegli z Centralnego Laboratorium wykazali obecność pewnej substancji, której wykrycie za pomocą przyrządów stosowanych przez biegłych jest niemożliwe - mówi mec. Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik części rodzin.
Wojskowi prokuratorzy poprosili biegłych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji o uzupełniającą opinię dotyczącą badania próbek. Potwierdza to ppłk Janusz Wójcik z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Informuje, że śledczy czekają na wyniki do 30 września.
- Z uwagi na skandaliczne błędy pracy CLKP wnioskowałem, aby analizę tych materiałów przekazać innemu podmiotowi, najlepiej zagranicznemu. Opinia przygotowana przez niezależnych profesorów wykazała karygodne błędy CLKP.
Skomentuj artykuł