"Raport MAK szkaluje pamięć mojego męża"

Żona generała Andrzeja Błasika - Ewa Błasik wygłasza oświadczenie w Sejmie (fot. PAP/Paweł Supernak)
PAP / drr

Ewa Błasik, wdowa po gen. Andrzeju Błasiku, oświadczyła, że raport MAK nt. katastrofy smoleńskiej traktuje jako haniebną próbę szkalowania pamięci jej męża. Zaprotestowała przeciw "bierności rządu premiera Donalda Tuska", który - jak mówiła - "powinien bronić godności polskich oficerów".

- Mój mąż, pierwszy pilot RP, przygotowywał mnie, że nić jego życia może zostać przerwana w wyniku katastrofy lotniczej. Raport MAK traktuję jako haniebną próbę szkalowania pamięci mojego męża gen. Andrzeja Błasika - powiedziała Ewa Błasik na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie.

W przedstawionym w środę raporcie Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) podano, że we krwi dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika stwierdzono obecność alkoholu. Podkreślono też, że gen. Błasik był w kokpicie samolotu, co według MAK, stanowiło bezpośrednią presję na załogę.

- Pragnę stanowczo podkreślić, iż w dostępnym i znanym materiale dowodowym nie ma żadnej przesłanki wskazującej na zawartość alkoholu we krwi mojego męża w chwili katastrofy. Nie ma również dowodów, że mój mąż w jakikolwiek sposób wywierał pośredni czy bezpośredni nacisk na pilotów - mówiła Ewa Błasik.

- Tezy MAK na temat roli mojego męża są powtórzeniem propagandowego stanowiska władz rosyjskich sformułowanego już w godzinę po katastrofie, gdy w sposób oczywisty nie mogło być na to jakichkolwiek dowodów - powiedziała Błasik.

Podkreśliła też, że "polski rząd powinien bronić godności polskich oficerów, w tym godności jej męża; szczególnie powinien ich bronić w sytuacji gdy oni sami tego uczynić nie mogą".

- Dlatego chcę stanowczo zaprotestować przeciwko bierności rządu premiera Donalda Tuska. W sprawie tragedii smoleńskiej zawiodły władze państwa polskiego. Liczę jednak, że nie zawiodą Polacy i będą do końca upominać się by prawda o katastrofie smoleńskiej została ujawniona - powiedziała wdowa po gen. Błasiku.

Podkreśliła, że lot na uroczystości w Katyniu miał być dla jej męża wyjątkowy. Jak mówiła, gen. Błasik "miał tam również wypełnić osobistą misję - przyjąć komunię świętą w intencji dziadka swojej bratowej, żołnierza AK, policjanta zamordowanego w twierdzy twerskiej".

- Dlatego ten wylot przeżywał tak podniośle. Dlatego osobiście meldował panu prezydentowi o gotowości wylotu i nie jest możliwe, aby spożywał alkohol. Mój mąż Andrzej Błasik, polski żołnierz, pilot, dowódca Sił Powietrznych, całe swoje życie poświęcił służbie ojczyźnie. Był bardzo dobrym dowódcą, szanowanym w Polsce i siłach NATO. Mój mąż był przede wszystkim człowiekiem honoru. Dziś ten honor próbuje mu się odebrać na oczach całego świata - oświadczyła Błasik.

Wdowa po gen. Błasiku wraz z członkami części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej w czwartek rano wzięła udział w posiedzeniu zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej.

Według przedstawicieli rodzin treść raportu MAK nie jest zaskoczeniem. "Zaskoczył mnie poziom bezczelności. (...) Takiej wiary w polską głupotę, jaką tam zaprezentowano, się jednak nie spodziewałam. To oczywiście bardzo bolało" - powiedziała Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie.

- Od początku była lansowana wina pilotów, warunki atmosferyczne, był i alkohol, szukany u prezydenta, znaleziony u generała Błasika - mówiła z kolei Ewa Kochanowska, wdowa po Rzeczniku Praw Obywatelskich Januszu Kochanowskim.

Kochanowska i Merta uznały, że podstawową wadą raportu MAK jest brak informacji na temat roli rosyjskich kontrolerów lotu w Smoleńsku. - Nie ma słowa kto był na wieży kontrolnej, komu wolno było tam być. To zupełnie pominięto - podkreśliła Merta.

- Obrzydliwe są informacje o gen. Błasiku. Trzeba wspierać rodzinę generała. Jak premier Tusk witał trumny załogi na lotnisku mówił, że przybyli nasi bohaterowie. Chciałabym, żebyśmy to bardzo często cytowali - dodała Merta.

MAK w raporcie zaprezentowanym w środę w Moskwie uznał m.in., że obecność gen. Błasika w kabinie pilotów aż do momentu zderzenia Tupolewa z ziemią wywierała presję na dowódcę samolotu, kapitana Arkadiusza Protasiuka. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy podał również, że we krwi generała Błasika stwierdzono 0,6 promila alkoholu. MAK określa to jako "lekki stopień zatrucia alkoholowego". Przekazuje także, iż w nerkach generała alkoholu nie stwierdzono. Zdaniem Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, najbardziej prawdopodobne jest to, że alkohol został spożyty w czasie lotu.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Raport MAK szkaluje pamięć mojego męża"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.