Są uchodźcami z Syrii. Właśnie założyli w Polsce swoją restaurację
Rodzina uchodźców przyjęta przez polskiego przedsiębiorcę, plan, marzenia o własnym biznesie, niepewność co do polskich przepisów prawnych i świadomość tego, że rodzinny kraj cierpi tysiące kilometrów dalej. Ale udało się. Po ponad rocznym pobycie w Polsce syryjscy uchodźcy założyli własną restaurację.
Nie było by ich w Polsce gdyby nie Tomasz Wilgosz, przedsiębiorca z Oławy, który zdecydował się przyjąć pod swój dach syryjskich uchodźców. Dlaczego to zrobił?
"Pewnego wieczoru, po przeczytaniu fragmentu Słowa Bożego, zamknąłem Biblię i powiedziałem żonie, że przyjmiemy rodzinę uchodźców z Syrii. (…)To była księga Jakuba. O tym, że nie możemy być biernymi obserwatorami" - powiedział w wywiadzie z Błażejem Strzelczykiem dla DEON.pl
Syryjczyków sprowadziła do Polski fundacja "Estera", potem zaopiekował się nimi Wilgosz: "Impuls, który, jak wierzę, pochodzi od Boga, podpowiada mi, że przede wszystkim należy nieść pomoc innym. I zapewniam cię, że mam spokojne sumienie. Dobrze sypiam, wiedząc, że moi Syryjczycy też tej nocy będą mogli spać spokojnie".
(fot. facebook.com/homspizza)
Wszyscy przed przyjazdem do Polski mieszkali w Homs, dużym mieście przy granicy z Libanem. Najpierw przyjechało starsze małżeństwo nauczycieli z dorosłym synem Muhannadem, potem jego brat Tony z żoną Carmen i 3-letnim wówczas Adelem.
Pytam Toniego, dlaczego akurat restauracja, a nie inny biznes: "Są dwie przyczyny. Pierwsza to kwestia pieniędzy i języka, które są potrzebne przy innym rodzaju działalności. Druga - chcemy stworzyć takie miejsce, gdzie spotkają się dwie kultury i dwie kuchnie, polska i syryjska".
Bracia Tony i Muhannad wynajmują powierzchnię restauracji od spółdzielni mieszkaniowej. Cały sprzęt i wyposażenie kupili od poprzedniego właściciela Raszida - jednego z synów polsko-syryjskiego małżeństwa, którego poznali zaraz po przyjeździe do Polski. To on pokazał im, jak prowadzić restaurację, jak nią zarządzać i przygotowywać posiłki.
(fot. Tony i Muhannad Salloum)
Skąd pieniądze na to wszystko? Z pracy fizycznej, którą podejmowali przez prawie rok, z pomocy państwa, które przekazuje środki w ramach programu integracyjnego dla uchodźców, od Tomka Wilgosza, który pomagał im w utrzymaniu się. Po kilku miesiącach odłożyli wystarczająca ilość, żeby zacząć biznes.
"Żyją skromnie, odkładają, nie chcą brać ode mnie pieniędzy, więc pomagam im przez kupowanie gotowych rzeczy. Są bardzo honorowi, dbają o swoich rodziców. To co się mówi, że przyjeżdżają, czekają na zasiłek i wyciągają rękę po pieniądze, to mit" - mówi Wilgosz.
Jednak poza pieniędzmi z programu integracyjnego, od państwa nie dostali nic. Carmen starała się o wsparcie w ramach programu "Rodzina 500+", ale z uwagi na skomplikowane polskie prawo, nie przysługuje jej ani złotówka. Mają świadomość, że w Niemczech dostawali by zasiłek, o wiele większe pieniądze niż te, które otrzymują tutaj.
"Zapraszamy do naszej restauracji HOMS. Wrocław ul. Powstańców Śl. 118. Otwieramy we wtorek 03.01.2017, godz. 11.00-20.30. Czynne codziennie" - takiego smsa rozesłał Tony do swoich znajomych kilka dni temu.
"Chcemy zaprosić wszystkich do naszej restauracji, żeby spróbowali czegoś nowego, czego nie jedli wcześniej. Nie jesteśmy turystami, pracujemy. Wiem, co ludzie myślą o Syryjczykach, ale jesteśmy chrześcijanami, zwykłymi ludźmi, którzy lubią innych. W naszej kulturze jest tak, że jak lubisz kogoś, to zapraszasz go do siebie. To właśnie chcemy robić".
(fot. Tony i Muhannad Salloum)
W czasie październikowej ekumenicznej modlitwy za uchodźców, zorganizowanej przez Wspólnotę Sant’Egidio, Tygodnik Powszechny oraz DEON.pl zbieraliśmy pieniądze dla mieszkających w Oławie Syryjczyków.
Skomentuj artykuł