SN bada apelacje w sprawie Nangar Khel

(fot. włodi / flickr.com / CC BY-SA 2.0)
PAP / jm

Izba Wojskowa Sądu Najwyższego rozpoczęła w środę badanie apelacji oskarżenia i obrony ws. ostrzału wioski Nangar Khel w Afganistanie. Sąd I instancji uznał, że nie doszło do zbrodni wojennej, lecz złego wykonania rozkazu i wymierzył kary w zawieszeniu.

Odwołania w tej sprawie wpłynęły do Izby Wojskowej SN we wrześniu, apelację od wyroku pierwszej instancji wobec wszystkich czterech oskarżonych złożyła prokuratura, apelacje złożyli także wszyscy obrońcy.

W środę sala rozpraw Izby Wojskowej wypełniła się dziennikarzami i b. żołnierzami wspierającymi oskarżonych. Przyszedł też poseł Paweł Kukiz, któremu przed rozprawą oskarżeni dziękowali za poparcie.

W marcu zeszłego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wymierzył trzem oskarżonym kary w zawieszeniu - od dwóch lat do pół roku więzienia. Wobec czwartego warunkowo umorzył postępowanie, uznając jego winę.

Pięcioosobowy skład sędziowski WSO uznał wtedy, że w sprawie "nie ma przekonującego dowodu, że doszło do zbrodni wojennej przez oskarżonych - co nie oznacza, że nie popełnili oni przestępstwa". Sąd przypisał im odpowiedzialność karną za wykonanie rozkazu niezgodnie z jego treścią i z obowiązującymi Polski Kontyngent Wojskowy w Afganistanie zasadami użycia broni (tzw. ROE - od ang. Rules of Engagement).

"Pod Nangar Khel pojechał pluton wojskowy, którego dyscyplina pozostawiała wiele do życzenia. Pomocnik dowódcy wydał polecenie niezgodne z rozkazem obowiązującym cały pluton. Dowódca plutonu tego polecenia nie uchylił, a strzelający z moździerza dowódca drużyny to polecenie wykonał. Wszystko wskazuje na to, że w plutonie funkcjonowały nieformalne struktury dowodzenia. W ten sposób stworzyła się niebezpieczna sytuacja" - wskazał wówczas sąd.

WSO przypomniał, że żołnierze w Afganistanie "nie mieli bezwzględnego zakazu użycia broni, mieli jasne zasady, kiedy broni użyć. Gdyby zastosowali się do rozkazu, do tego zdarzenia by nie doszło".

W sierpniu 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza afgańskiej wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób, trzy zostały ranne. O dokonanie zbrodni wojennej zabójstwa cywili oraz ostrzelania niebronionego obiektu prokuratura wojskowa oskarżyła siedmiu żołnierzy: dowódcę zgrupowania, który miał wydać rozkaz, podporucznika - dowódcę patrolu wysłanego na miejsce oraz pięciu podległych mu żołnierzy: chorążego, plutonowego i trzech szeregowych.

To pierwszy w Polsce po II wojnie światowej proces ws. zbrodni wojennej.

Sądy już raz badały tę sprawę. W 2011 r. WSO uniewinnił wszystkich siedmiu żołnierzy. Sprawa po raz pierwszy trafiła do Izby Wojskowej SN. W 2012 r. SN prawomocnie uniewinnił najwyższego rangą z podsądnych kpt. Olgierda C. oraz dwóch szeregowych. Do ponownego rozpoznania wróciła natomiast wówczas sprawa czterech członków plutonu, który został wysłany przez kpt. C. pod Nangar Khel: dowódcy plutonu ppor. Łukasza Bywalca, jego zastępcy chor. Andrzeja Osieckiego, plut. Tomasza Borysiewicza oraz szer. Damiana Ligockiego.

W ponownym procesie pierwszej instancji prokuratura wojskowa żądała kary 8 lat więzienia dla Bywalca, 12 lat - dla Osieckiego, 8 lat - dla Borysiewicza i 5 lat dla Ligockiego. Trzej pierwsi mieliby też zapłacić po ponad 80 tys. zł zadośćuczynienia rodzinom i ofiarom tragedii oraz od tysiąca do 800 zł nawiązki na cel społeczny. "Oskarżeni działali z zamiarem umyślnym; co najmniej godzili się na śmierć cywili" - mówił prokurator.

Oskarżeni, którzy zgadzają się na podawanie nazwisk, nie przyznają się do zarzutów. W mowach końcowych przed WSO wnosili o uniewinnienie. Adwokaci uznali tragedię za nieszczęśliwy wypadek, spowodowany wadliwą amunicją. Po wyroku obrońcy mówili, że ważne, iż upadł zarzut zbrodni wojennej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

SN bada apelacje w sprawie Nangar Khel
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.