Spowolnione poszukiwania zaginionego górnika
Poszukiwania górnika zaginionego po poniedziałkowej katastrofie w kopalni Mysłowice-Wesoła zostały w środę po południu spowolnione. Warunki na drodze ratowników okazały się tak trudne, że konieczna stała się budowa dodatkowego kanału wentylacyjnego, tzw. lutniociągu.
Ratownicy pokonali w środę ok. 200 m z ok. 700 dzielących ich od 42-letniego zaginionego kombajnisty. Wiadomo, gdzie może być poszukiwany - w rejonie napędu pomocniczego ściany. Tam po raz ostatni widzieli go koledzy wycofujący się w feralnym dniu.
"Ratownicy poruszają się teraz dużo wolniej. Warunki okazały się na tyle trudne i zmienne, że muszą mieć zabudowany lutniociąg i uruchomiony wentylator, aby móc przesuwać się dalej do przodu. To zdecydowanie wydłuży czas dotarcia do naszego pracownika. Mówimy już o przestrzeni kilku - kilkunastu godzin" - powiedział po południu główny inżynier energomechaniczny kopalni Grzegorz Standziak.
Rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Krzysztof Jaros precyzował, że widoczność na drodze ratowników sięga ok. metra. Kolejny wentylator i tzw. lutnia powinny przyczynić się do zmniejszenia zadymienia przed nimi, umożliwiając bezpieczne posuwanie się w kierunku poszukiwanego górnika.
"Akcja trwa cały czas. Nie poddajemy się i nie poddamy, aż nie dotrzemy do miejsca, gdzie jest nasz pracownik" - podkreślił Standziak.
Nieco wcześniej pracownik kopalni relacjonował, że ratownicy poruszają się pod górę w trudnych warunkach klimatycznych - jest gorąco, występuje zadymienie. Idą w aparatach oddechowych, co pogarsza komfort przemieszczania się i pracy. Mają na plecach sprzęt ratowniczy. Ponieważ minęli granice założonej we wtorek nad ranem tzw. linii chromatograficznej, muszą na bieżąco ręcznie wykonywać pomiary składu kopalnianej atmosfery.
Ratownicy już we wtorek po południu próbowali dotrzeć do górnika. Musieli przerwać próbę, gdy w rejonie ściany na poziomie 560, gdzie spodziewają się znaleźć zaginionego, znowu wzrosły stężenia niebezpiecznych gazów. Około północy stężenia te spadły poniżej granicy wybuchowości, do rana poziom bezpieczeństwa nadal jednak był zbyt niski.
W środę rano działająca w sztabie akcji komisja uznała, że atmosfera ustabilizowała się na tyle, by ratownicy ok. 11.30 mogli znów wyruszyć w kierunku zaginionego.
W środę kopalnię Mysłowice-Wesoła odwiedził wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński. Opuszczając ją po kilku godzinach akcentował determinację ratowników i ich profesjonalizm. "Skala zagrożeń jest tu jednak wyjątkowa. To jest jedna z trudniejszych akcji ratunkowych" - mówił dziennikarzom.
Podkreślił, że akcja musi być prowadzona "na najwyższym poziomie bezpieczeństwa" - również ze względu na ratowników. Ściana, w której doszło do katastrofy, jest zaliczana do czwartej, najwyższej kategorii zagrożenia metanowego. Zaznaczył, że w akcji uczestniczą "najlepsi w Polsce" specjaliści w dziedzinie wentylacji i zagrożeń metanowych.
Dziennikarze pytali Piechocińskiego o pogłoski dotyczące informacji o zwiększonym zagrożeniu, jakie miało występować w kopalni już w piątek. Wyższy Urząd Górniczy w Katowicach, który bada przyczyny i okoliczności wypadku, odebrał we wtorek anonimowe telefony z takimi informacjami, o możliwym zagrożeniu mówił też ojciec poszukiwanego górnika.
Wicepremier apelował o rozwagę i cierpliwość w tej sprawie. "Słyszałem już gorsze rzeczy, które także docierają do ludzi którzy odpowiadają i prowadzą akcję ratunkową. To rozprasza ich siły. (…) Przed kopalnią i na mieście można mówić z łatwością różne rzeczy. Jest tu z nami prezes WUG, są wdrożone określone procedury, które weryfikują to, co było dotychczas w kopalni, a także przebieg akcji ratunkowej" - przypomniał.
"Wszystko to będzie poddane bardzo ścisłej weryfikacji w stosownym momencie po zakończeniu akcji ratowniczej. Będzie zaprezentowane opinii publicznej" - dodał.
Piechociński poinformował, że udaje się na nieformalne posiedzenie rządu o godz. 17, gdzie przekaże informacje z kopalni Mysłowice-Wesoła premier Ewie Kopacz i innym członkom rządu.
Związany najprawdopodobniej z zapaleniem metanu wypadek w kopalni Mysłowice-Wesoła miał miejsce w poniedziałek o godz. 20.55 na głębokości 665 m. W rejonie zagrożenia znajdowało się 37 górników. Część z nich wyjechała na powierzchnię samodzielnie, kolejni z pomocą ratowników. Do godz. 1.30 odnaleziono i wydobyto 36 pracowników.
31 z nich trafiło do szpitali w Sosnowcu, Katowicach i Siemianowicach Śląskich. Do siemianowickiego Centrum Leczenia Oparzeń przewieziono 18 górników w stanie zagrażającym życiu.
Siedmiu z nich, nieprzytomnych, umieszczono na oddziale intensywnej terapii. Stan pięciu z nich specjaliści uznali w środę po południu za "bardzo ciężki, stabilny", a dwóch najciężej poszkodowanych - za "bardzo niestabilny, krytyczny".
Skomentuj artykuł