Stocznia Gdynia: tajemnica suchego doku

W Stoczni Gdynia. (fot. alex-pl)
"Gazeta Wyborcza" / PAP/ apio

Stocznię Gdynia zamknięto, bo państwo musiało dopłacać do budowanych w niej statków. Dziś państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu pożycza dziesiątki milionów złotych, by wznowić tam produkcję statków - pisze "Gazeta Wyborcza".

Jeszcze w ubiegłym roku na suchy dok nie było chętnych za 100 mln zł. A teraz spółka Christ wylicytowała 175 mln, deklasując tym samym ukraińską Patię.

Agencja już wcześniej, w podobny sposób przekazywała swoje środki na Stocznię Gdyńską - informuje "Gazeta Wyborcza"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Stocznia Gdynia: tajemnica suchego doku
Komentarze (3)
T
teresa
13 października 2010, 11:59
Wciąż brakuje Orła ,który polatałby nad Polską poprzyglądał się zabytkom,wzbogacil to o historię oraz s-f globalnego rozwoju i dał po łapach komu trzeba
A
Alfista
13 października 2010, 10:00
Ale plecry i łapówy, no tak ale wiadomo gdzie PO druzgocąco wygrało wybory. Sam się dziwiłem skąd taki złoty bucik jak f-a crist ma taką kasę, 17 mln OK ale nie 10 razy tyle, tak więc pożyczyli sobie od podatnika. Ale przekręt.
E
Elektrycy
13 października 2010, 09:38
Wielkie inwestycje za pożyczone pieniądze. Podstawa wielu cudów gospodarczych. Podobnie było przy prywatyzacji PZU. Kupowano udziały za pożyczone pieniądze bo potężnego jakoby konsorcjum nie było stać na wyłożenie gotówki. Nie mieć zbyt wiele w kieszeni i stać się nagle prawdziwym inwestorem, realnym graczem - oto marzenie wielu. A jak nie wyjdzie. To nie ich problem. W przypadku stoczni, to problem ARP. Z drugiej strony państwo na tym nie do końca traci bo jak można zrozumieć pieniądze z pożyczki trafiają do jego kiesy.