"Strona rosyjska manipuluje opinią publiczną"
Eksperci z polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską nie otrzymali zaproszenia na czwartkową wideokonferencję z udziałem rosyjskich ekspertów poświęconą przyczynom katastrofy smoleńskiej - poinformowała rzeczniczka prasowa MSWiA Małgorzata Woźniak.
- Gdyby polska komisja otrzymała takie zaproszenia, na pewno wzięłaby udział w tym spotkaniu - powiedziała Woźniak. Dodała, że specjaliści z polskiej komisji pracują do późna każdego dnia i nawet gdyby zaproszenie wpłynęło w środę "w późnych godzinach nocnych", przedstawiciele komisji wzięliby udział w wideokonferencji.
W czwartek przed południem o przyczynach katastrofy smoleńskiej - podczas zorganizowanej w Moskwie i Warszawie wideokonferencji - mówili trzej rosyjscy eksperci z dziedziny lotnictwa. Ich zdaniem przyczyny leżą po stronie polskiej - załoga polskiego tupolewa nie była odpowiednio przygotowana do lądowania, lot z 10 kwietnia był źle zaplanowany, szwankował także system organizacji pracy lotniczej w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Według rosyjskich ekspertów kontrolerzy obecni na wieży nie mieli prawa zamknąć lotniska w Smoleńsku.
Zastępca szefa polskiej Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego płk Mirosław Grochowski powiedział, że eksperci zabierający głos na wideokonferencji nie zapoznali się z całością materiałów, na przykład z uwagami strony polskiej do raportu MAK. - Eksperci nie mieli dostępu do materiałów, które przygotowała strona polska - zaznaczył.
Twierdzenia strony rosyjskiej wskazujące na to, że o wszystkim decyduje pilot, to manipulacja – uważają członkowie polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej.
Członek komisji badającej przyczyny katastrofy Tu-154 Wiesław Jedynak nie zgodził się z interpretacją strony rosyjskiej wskazująca na to, że o wszystkim decyduje dowódca załogi samolotu. - Z taką tezą się absolutnie nie zgadzam. To jest tak dalekie spłycenie tego problemu, że wręcz pokazuje nam pewnego rodzaju manipulację. Dla mnie to jest ewidentne manipulowanie opinią publiczną – powiedział.
Jego zdaniem poranna konferencja w Moskwie została zwołana w trybie pilnym. - Jesteśmy tym zdziwieni, bo żaden etap zakończenia prac MAK-u, ani prokuratury, ani żaden inny nie uzasadniałby takiego trybu postępowania strony rosyjskiej – powiedział Jedynak.
- Spotkaliśmy się z powieleniem tych wszystkich informacji dotyczących działania załogi czy przygotowania do wykonania lotu, które już znaliśmy. Jakiekolwiek pytanie zadane przez dziennikarzy dotyczące działania grupy kierowania lotami na lotnisku w Smoleńsku albo przygotowania tego lotniska (…) pozostały bez odpowiedzi – powiedział inny członek komisji Maciej Lasek.
Jego zdaniem to świadczy o tym, że konferencja w Moskwie nie miała na celu informowania opinii publicznej o przyczynach katastrofy. (PAP)
Członkowie polskiej komisji badającej okoliczności katastrofy smoleńskiej wskazali w czwartek, że strona rosyjska wydała zgodę na lot 10 kwietnia, mimo że nie zapewniła tzw. lidera. Wskazuje to - ich zdaniem - że "przepis o wymagalności lidera jest przepisem martwym".
Podczas wideokonferencji Oleg Smirnow, rosyjski ekspert z fundacji rozwoju infrastruktury transportu powietrznego, powiedział, że Tu-154M nie powinien lecieć do Smoleńska bez lidera. Według opublikowanego w styczniu raportu MAK strona polska zrezygnowała z usług rosyjskiego nawigatora naprowadzania, znającego lotnisko docelowe tzw. lidera. Szef MON Bogdan Klich mówił, że z lidera polska strona zrezygnowała, bo nie zapewniła go na czas strona rosyjska.
- To nie jest tak, że my nie otrzymaliśmy lidera i mieliśmy nie lecieć, według rosyjskiego prawodawstwa nie powinniśmy otrzymać zgody na ten lot - wskazywał Lasek. Dodał, że zgoda została jednak wydana. - Świadczy to, że przepis o wymagalności lidera w lotach nad terytorium Federacji Rosyjskiej jest przepisem martwym, pochodzącym jeszcze ze starego systemu - mówił.
Lasek dodał także, że poglądy na przyczyny katastrofy i na temat bezpieczeństwa lotów zaprezentowane podczas wideokonferencji przez rosyjskich ekspertów są "poglądami sprzed 20-30 lat". - Wtedy mówiono, że ostatnim ogniwem odpowiedzialnym za katastrofę jest pilot; w tej chwili mówimy o systemowym badaniu - powiedział.
Skomentuj artykuł