Szwedzi ciągle czekają na pismo z Polski

(fot. auschwitz.org.pl)
PAP / drr

Szef wydziału szwedzkiej policji ds. zwalczania przestępczości międzynarodowej Bertil Olofsson powiedział szwedzkiej agencji TT, że jeszcze nie dotarła do niego prośba strony polskiej o pomoc w śledztwie w sprawie domniemanego pośrednika lub zleceniodawcy kradzieży napisu "Arbeit macht frei" znad bramy byłego obozu Auschwitz-Birkenau.

"Powinna dotrzeć po świętach, ale ja nic nie wiem o tej sprawie; to Polacy prowadzą śledztwo i to oni mają wszystkie informacje" - oświadczył Olofsson, którego cytuje w niedzielę TT.

Natomiast Martin Valfridsson, rzecznik prasowy szwedzkiej minister sprawiedliwości Beatrice Ask, do której jej polski odpowiednik zwrócił się 30 grudnia z prośbą o pomoc, licząc na natychmiastowe działania, potwierdził jedynie, że dokumenty zostały z Polski wysłane.

Na mniejszą aktywność szwedzkich służb i instytucji w tych dniach może dodatkowo wpłynąć to, że w środę, 6 stycznia, w Szwecji obchodzone jest święto Trzech Króli i jest to dzień ustawowo wolny od pracy.

Sprawa kradzieży napisu z muzeum nie jest tematem numer jeden dla poważnych szwedzkich mediów. Czołowe gazety, pisząc o domniemanym pośredniku lub zleceniodawcy ze Szwecji, tylko cytują polskie lub brytyjskie doniesienia w tej sprawie. O udziale w przestępstwie szwedzkich neonazistów napisał jedynie pod koniec grudnia tabloid "Aftonbladet". Według gazety to oni mieli zlecić kradzież, aby napis sprzedać kolekcjonerowi. Za uzyskane pieniądze mieli wysadzić szwedzki parlament Riksdag.

W niedzielę w brytyjskim "Sunday Mirror" ukazał się artykuł, w którym autorzy sugerują, że zleceniodawcą kradzieży był Brytyjczyk, a pośrednikiem szwedzcy neonaziści.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Szwedzi ciągle czekają na pismo z Polski
Komentarze (2)
Jurek
4 stycznia 2010, 09:32
Rzeczywiście. To danie odgrzewane i przyprawiane na różne sposoby zaczyna być już nudne.
Józef Więcek
4 stycznia 2010, 06:27
Powiadam Wam, mam już dosyć tej rozdmuchanej do granic sprawy! Gdy giną Misjonarze czy Księża katoliccy to pojawi się jakaś wzmianka - na zasadzie newsa - i tyle, a tutaj... taka jeremiada. Średnio zdolny ślusarz-spawacz scali ten napis w ciągu dwóch dni, ale tu nie chodzi o to... To ma być ...sprawa roztrąbiona na cały świat..