Tusk: nie przewiduję zasadniczych zmian
Nie rekomenduję partnerom z PSL takich idei, by być członkiem rządu i za nic nie odpowiadać - powiedział w poniedziałek premier Donald Tusk. Podkreślił jednocześnie, że nikogo nie może zmusić do tego, żeby wszedł do rządu.
Tusk oświadczył również, że - w związku ze zmianą na stanowisku prezesa PSL - nie przewiduje żadnych zasadniczych zmian w rządzie.
Premier był pytany w poniedziałek przez dziennikarzy o zapowiedziane na wieczór spotkanie z nowym szefem PSL Januszem Piechocińskim, m.in. o to, czy Piechociński będzie wicepremierem bez teki, czy wicepremierem i szefem któregoś z resortów.
Tusk podkreślił, że z doświadczenia wynika, iż być w rządzie to znaczy za coś odpowiadać. - Moje doświadczenie, ale i doświadczenie moich poprzedników pokazuje bardzo wyraźnie, że być w rządzie, to znaczy za coś odpowiadać i dlatego nie rekomenduję naszym partnerom w koalicji takich idei, by być członkiem rządu i za nic nie odpowiadać. To nie przynosi dobrych rezultatów - mówił szef rządu.
Premier zapewnił, że nie ma żadnych oczekiwań wobec Piechocińskiego, "jeśli chodzi o to, jaką tekę będzie chciał objąć - czy wchodzi do rządu, czy nie". - Traktujemy koalicjanta od zawsze jako partnera w pełni autonomicznego. Ja nikogo nie mogę zmusić do tego, żeby wszedł do rządu - powiedział szef rządu.
Jak zastrzegł, ma własne zdanie na ten temat, ale ono nie musi obowiązywać jego partnerów w koalicji. - A z osobistej sympatii do prezesa PSL będę mu po prostu radził, żeby - decydując się na obecność w rządzie - brał także odpowiedzialność za jakąś dziedzinę. Tak jest lepiej dla wszystkich - dodał Tusk.
Premier stwierdził też, że na temat spotkania z Piechocińskim powiedział "i tak już za dużo". - Bo właściwie powinienem powiedzieć +pozwólcie mi o spotkaniu powiedzieć po spotkaniu, a nie przed spotkaniem. Nigdy nie wiadomo, czy randka będzie udana przed - żartował.
Tusk powiedział też, że nie widzi "gorszącej zwłoki" po stronie Piechocińskiego w związku z wakatem w rządzie na stanowisku wicepremiera i ministra gospodarki. Te stanowiska są nieobsadzone od czasu dymisji Waldemara Pawlaka, który odszedł z rządu po przegranej z Piechocińskim w wyborach prezesa PSL.
- Prezes Piechociński z niczym nie zwleka - ocenił szef rządu. Jak przypomniał, dzień po wyborze na prezesa PSL Piechociński powiedział mu w bezpośredniej rozmowie, a następnie publicznie potwierdził, że tuż po pierwszym grudnia, czyli po ukonstytuowaniu się władz PSL, zarekomenduje poszczególne osoby do rządu.
Tusk był też pytany o ocenę pracy ministra rolnictwa Stanisława Kalemby (PSL). - Ja mam lepsze wrażenie (o Kalembie) dziś, niż na początku, mówię to otwarcie - powiedział szef rządu.
Podkreślił też, że jeśli PSL wystawia jakiegoś kandydata do rządu i ten kandydat ma odpowiednie kwalifikacje, to on nie będzie "uprawiał niepotrzebnej gry, czy zwłoki".
Premier oświadczył również, że w związku ze zmianą na stanowisku prezesa PSL, nie przewiduje żadnych zasadniczych zmian w rządzie. Jak dodał, zmiana szefa ludowców "to nie jest trzęsienie ziemi".
Tusk stwierdził, że nie widzi żadnego powodu, aby "dokonywać jakiejś rewolucji" w rządzie korzystając z pretekstu, iż Piechociński został nowym prezesem PSL. "Jak będzie potrzeba zmiany ministrów, to nie będziemy czekali na zmianę prezesów (partii), tylko będziemy zmieniali ministrów" - zaznaczył.
Piechociński został upoważniony przez władze swej partii do wejścia do rządu i rozmów z premierem - liderem koalicyjnej PO. Po posiedzeniu Rady Naczelnej PSL nie podano jednak, czy i jaki resort miałby objąć Piechociński.
Sam Piechociński powiedział dziennikarzom, że to, czy obejmie resort gospodarki rozstrzygnie się podczas spotkania z premierem.
Skomentuj artykuł