Ustawa o nasiennictwie budzi kontrowersje

(fot. mindwhisperings / flickr.com)
PAP / slo

Ustawa o nasiennictwie budzi kontrowersje, ale brak jej wprowadzenia spowodowałby nałożenie unijnych kar na Polskę. Przepisy zezwalają na rejestrację i obrót nasionami zmodyfikowanymi genetycznie, ale rozporządzenia do ustawy mają zakazać uprawy roślin GMO.

Podpisana w piątek przez prezydenta ustawa wzbudza wiele emocji. Część opozycji, organizacji ekologicznych uważa, że może mieć ona negatywny wpływ na polskie rolnictwo i wzywa do napisania takiego prawa, by Polska stała się wolna od GMO.

Choć premier Donald Tusk apelował do prezydenta Bronisława Komorowskiego o podpisanie ustawy, nie krył, że osobiście nie jest entuzjastą GMO. - W sprawie GMO podjęliśmy decyzję, która jest wymuszona przepisami europejskimi. Myślę, że można by tę decyzję podjąć dużo wcześniej, ale wszyscy - pan prezydent, rząd - mamy ambiwalentne przekonanie. Z jednej strony chcemy, aby Polska - ze względu na grożące kary - implementowała przepisy europejskie, dotyczy to także tej kwestii. Z drugiej strony nie ma wśród nas nikogo, kto byłby entuzjastą GMO. Dlatego rząd przygotowywał na poziomie rozporządzeń przede wszystkim takie przepisy, które wykluczą w Polsce możliwość uprawiania GMO - powiedział premier.

Tusk podkreślił jednocześnie, że obecnie większość pożywienia jest mniej lub bardziej modyfikowana genetycznie. - Przygniatająca większość produkcji kukurydzy czy soi, a więc podstawy paszowej dla zwierząt na całym świecie, to także modyfikacje genetyczne - zaznaczył.

Zdaniem prof. Tomasza Twardowskiego z Instytutu Chemii Bioorganicznej PAN, największa korzyść ze stosowania GMO w rolnictwie wiąże się z obniżeniem strat i kosztów, związanych przede wszystkim ze stosowaniem środków owado- i chwastobójczych. - Na świecie trwają też intensywne prace badawcze nad roślinami przystosowanymi do zimniejszego klimatu, do gleb zasolonych i suchych. To potencjalnie ważne w miejscach, gdzie brakuje wody. Odmiany takie wdrożono jednak do produkcji w niewielkim stopniu - tłumaczył prof. Twardowski.

Odnosząc się do licznych protestów związanych z upowszechnianiem GMO w rolnictwie, Twardowski powiedział, że "przyczyny obaw są wielorakie, jak choćby brak wiedzy z zakresu biologii molekularnej i ogólny strach przed każdą nowością". "Zauważmy, że wiek temu ludzie obawiali się samochodów i pociągów, a jeszcze niedawno również telefonu komórkowego i kuchenki mikrofalowej. Każda innowacja budzi strach, który stymulowany jest przez tę część społeczeństwa i tych producentów, którzy na innowacji stracą" - podkreślił.

Prof. Katarzyna Lisowska z Instytutu Onkologii w Gliwicach i z komisji ds. GMO przy Ministerstwie Środowiska powiedziała, że dyskusje na temat wpływu organizmów GMO na zdrowie ludzi, które były podejmowane przy okazji prac nad ustawą o nasiennictwie, tylko podgrzewają atmosferę wokół tematu. "Odwracają jednak uwagę od kwestii o wiele istotniejszych, związanych z ekonomią i walką o rynki. Kwestia GMO w rolnictwie to problem typowo ekonomiczny. Stąd ta potężna presja, lobbing i pieniądze angażowane po to, by określone firmy mogły wejść ze swoim produktem na nowe rynki" - podkreśliła.

Z kolei prezes Polskiej Akademii Nauk prof. Michał Kleiber uważa, że GMO należy obserwować, bo jest wielkim wyzwaniem naukowym. "Dzisiaj granice nie są tym, czym były kiedyś, prawie ich nie ma ze względów handlowych i innych. Nie oznacza to jednak, że w Polsce należy otworzyć wszystkie możliwości i dopuścić wszystkie typy genetycznie zmodyfikowanych upraw. Jednak z punktu widzenia polskich rolników, w szczególności nasiennictwa, byłoby tragedią, gdyby wprowadzić bardzo ścisłe zakazy związane z GMO" - powiedział.

Podczas prac nad ustawą o nasiennictwie część opozycji nie kryła oburzenia trybem jej procedowania. Zarzucała m.in., że w trakcie prac sejmowych do projektu prezydenckiego wprowadzono zmiany sprzeczne z intencjami Komorowskiego, bowiem do projektu wprowadzono przepisy umożliwiające obrót materiałem siewnym, w tym nasionami wpisanymi do europejskiego rejestru (m.in. nasionami GMO).

Przedstawiciel Kancelarii Prezydenta podczas prac nad ustawą mówił, że nie będzie problemu naruszenia intencji Komorowskiego, jeżeli w ustawie znajdzie się przepis dopuszczający do rejestracji GMO, ale jednocześnie wprowadzone będą przepisy pozwalające na zakaz uprawiania takich roślin.

Klub Prawa i Sprawiedliwości w czwartek złożył w Sejmie projekt ustawy o GMO, według którego Polska stałaby się strefą wolną od upraw roślin modyfikowanych genetycznie. "To zupełnie nowy projekt ustawy. Uważamy, że państwo ma prawo dążyć do tego, żeby było wolne od genetycznie modyfikowanych organizmów.

Strefa wolna od GMO obowiązywałaby w uprawie roślin. Dopóki nie będziemy w stu procentach pewni o bezpieczeństwie genetycznie modyfikowanych organizmów, nie moglibyśmy ich uwalniać" - mówił PAP poseł PiS, b. minister środowiska Jan Szyszko, który przygotował projekt.

Po informacji o podpisaniu ustawy przez Komorowskiego PiS, SP i SLD rozważają zaskarżenie jej do Trybunału Konstytucyjnego. Z kolei Ruch Palikota zrobi to, jeśli nie wejdą w życie rozporządzenia do tej ustawy, które mają zakazać uprawiania GMO.

"Przeanalizujemy tę ustawę i rozważymy jej skierowanie do Trybunału" - powiedział PAP szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Szef klubu Solidarnej Polski Arkadiusz Mularczyk ocenił, że decyzja prezydenta o podpisaniu ustawy jest szkodliwa. Podobne stanowisko zajął SLD, którego rzecznik Dariusz Joński zapowiedział, że partia po świętach ma przygotować odpowiedni wniosek do TK.

Największym rynkiem, na którym wytwarza się żywność genetycznie modyfikowaną są Stany Zjednoczone - znajduje się tam aż 63 proc. światowej powierzchni upraw GMO. Ponadto USA w odróżnieniu od Europy, prowadzą politykę luźnych regulacji dotyczących GMO, co wywołuje protesty ekologów i strażników praw konsumentów.

Wśród naukowców amerykańskich panuje zgoda, że żywność produkowana z wykorzystaniem GMO nie jest szkodliwa dla zdrowia. Już 20 lat temu federalna Agencja Kontroli Żywności i Leków (FDA) orzekła, że nie ma powodu wierzyć, by żywność zmodyfikowana genetycznie różniła się od innych jej rodzajów "w jakikolwiek znaczący sposób". Na oświadczenie to powołują się odtąd wszyscy amerykańscy producenci GMO.

Regulacją dostępu na rynek GMO zajmuje się Ministerstwo Rolnictwa, FDA i Federalna Agencja Ochrony Środowiska. W odróżnieniu od Unii Europejskiej, gdzie żywność wytwarzana z GMO musi być opatrzona informującymi o tym etykietkami, w USA jej producenci i dystrybutorzy nie mają takiego obowiązku; mogą to czynić dobrowolnie. USA są jednym z niewielu krajów wysoko rozwiniętych niestawiających wymogów w tym zakresie.

Podpisana przez prezydenta ustawa o nasiennictwie zawiera dwie regulacje dotyczące roślin genetycznie modyfikowanych. Dopuszcza ona rejestrację nasion GMO, a także legalizuje obrót nimi na terenie Polski. Pozostałe przepisy dotyczą wytwarzania i wprowadzania do obrotu materiału siewnego, w tym także odmian regionalnych i amatorskich. Ustanawia zasady dotyczące zgłaszania i rejestracji odmian uprawnych przez Centralny Ośrodek Badania Odmian Roślin Uprawnych, a także przepisy dotyczące wytwarzania i oceny materiału siewnego roślin rolniczych, warzywnych, szkółkarskich, a także materiału rozmnożeniowego roślin warzywnych i ozdobnych.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Ustawa o nasiennictwie budzi kontrowersje
Komentarze (1)
E
ekonomia
22 grudnia 2012, 12:53
ekonomia to nie tylko niskie koszty produkcji - to także koszty zdrowia społeczeństwa