"W kaskadach kłamstw gubi się istota sprawy"

(fot. PAP/Jacek Turczyk)
PAP / kn

W kaskadach kłamstw i przeinaczeń gubi się istota sprawy - mówił w środę w Sejmie szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Przeprosił tych, których jego słowa uraziły. Ocenił, że cel ujawnienia nagrań był polityczny i pierwszym celem miał być minister spraw wewnętrznych.

Sienkiewicz zabrał głos w debacie nad wnioskiem PiS o wotum nieufności wobec ministra spraw wewnętrznych. Wcześniej stanowisko wnioskodawców przedstawił szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Minister ocenił, że wniosek PiS - zarówno w wersji pisemnej jak i ustnej - całkowicie mija się z rzeczywistością, ale niezależnie od tego Sienkiewicz uznał, że ma obowiązek wyjaśnić wszystkie okoliczności nagranej rozmowy. Poprosił też posłów o odrzucenie wniosku PiS o jego odwołanie.
Wniosek jest skutkiem opublikowania w połowie czerwca przez "Wprost" nagrań rozmów m.in. Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką. W nagraniu z lipca 2013 r. słychać jak obaj rozmawiają o hipotetycznym wsparciu budżetu państwa przez NBP na kilka miesięcy przed wyborami; Belka w zamian za wsparcie stawia warunek dymisji ówczesnego ministra finansów Jacka Rostowskiego oraz noweli ustawy o banku centralnym.
W uzasadnieniu wniosku zaznaczono, że "rozmowy dotyczą zakulisowych targów prowadzonych w sprawie obietnicy finansowania przez NBP deficytu budżetu państwa w zamian za zmiany kadrowe w rządzie, których celem było niedopuszczenie do zwycięstwa w wyborach partii opozycyjnej".
"Co do istoty wniosku mam do powiedzenia jedno zdanie - o zwycięstwie w wyborach decydują wyborcy, czyli obywatele Rzeczypospolitej, a nie urzędnicy" - powiedział Sienkiewicz. Jak mówił, jego rozmowa z Belką "to była rozmowa o tym, jak umocnić państwo polskie, a nie je osłabić". "W żadnym miejscu żaden z nas nie dbał ani o swój własny interes, ani o korzyści osobiste" - powiedział.
Odnosząc się do swych słów z nagrania, że "państwo polskie istnieje tylko teoretycznie, a w praktyce nie istnieje", Sienkiewicz uznał, że było to "przesadne stwierdzenie", ale zauważył, że dokonuje się manipulacji próbując zmienić kontekst tej wypowiedzi i przenosząc ją na szersze tło. Podkreślił, że jego ocena sytuacji, w której różne organy państwa nie działają we wspólnym froncie przeciwko przestępcom, nie jest nowa, bo mówi tak od dawna.
"Na przykład współpraca CBŚ, Urzędu Kontroli Skarbowej i wywiadu skarbowego ma na celu skuteczniejsze zwalczanie różnych przestępstw" - wskazał Sienkiewicz. Przypomniał, że z tych samych przyczyn w styczniu podpisano porozumienie między ministerstwami finansów, spraw wewnętrznych i Prokuraturą Generalną. "To wszystko poprawia, a nie pogarsza warunki pracy w Polsce. Uczciwi obywatele i przedsiębiorcy mogą na tym tylko skorzystać" - zapewnił.
Według Sienkiewicza jego rozmowa z prezesem Belką, dotycząca wsparcia przez NBP budżetu państwa kilka miesięcy przed wyborami była "całkowicie hipotetyczna". "W tamtym czasie Rada Ministrów pracowała nad nowelizacją budżetu, wciąż nie było pewne czy najgorsze, w sensie kryzysu, jest za nami czy przed. Wypytywałem prezesa NBP o jego punkt widzenia na ten temat i jakie narzędzia są dostępne w tym zakresie w Polsce. Prezes NBP mówił, że nie może kupić skarbowych papierów wartościowych bezpośrednio od Ministerstwa Finansów w celu finansowania deficyty budżetowego, bo tego zabrania konstytucja. Jednak w dramatycznej sytuacji gospodarczej, gdyby obligacje nie znajdowały zbytu albo miały wysokie oprocentowanie, to NBP mogłoby je kupić na rynku wtórnym" - relacjonował minister.
Zastrzegł, że zrozumiał naturę tego instrumentu i "w tej rozmowie z Belką określił ją, jako rodzaj broni atomowej". "Wspólna konkluzja była taka, że lepiej jej nie używać, jeśli nie jest to absolutnie konieczne" - dodał. "To były moje dywagacje, przetestowanie odporności całości organizmu na najgorszy z możliwych scenariuszy. Była to całkowicie hipotetyczna rozmowa, której celem była poprawa kondycji finansowej państwa, nie zaś mojej własnej czy prezesa NBP" - mówił.
Zaznaczył, że harmonogram prac nad wspomnianymi w rozmowie przez Belkę ustawami "jasno pokazuje, że rozmowa nie miała na nie żadnego wpływu". "Poruszaliśmy wiele aktualnych wątków, anegdot, skrótów myślowych. Tak, na takich spotkaniach zdarza mi się przeklinać. Nie robię tego w domu, nie robię tego publicznie. Stenogram ze wszystkich rozmów publicznych wygląda źle. Jednak wszystkich, którzy poczuli się urażeni, przepraszam" - powiedział minister.
Uważa on, że można sądzić, iż początek afery podsłuchowej to nie przypadek, ale świadome działanie w celu ochrony nielegalnych interesów w sektorze obrotu węglem w Polsce. Jak mówił, wie, jakim grupom szkodzi jego działalność i wątki te są badane przez prowadzących śledztwo. Dotyczy to m.in. związku powstania tych nagrań z sektorem energetycznym i środowiskiem biznesowym. Bliższych szczegółów, dla dobra śledztwa, Sienkiewicz nie chciał ujawniać.
Poinformował, że w wyjaśnieniu sprawy działają trzy zespoły: dwa to zespoły ABW - jeden wyjaśnia wątki biznesowo-finansowe afery podsłuchowej i wykonuje czynności prokuratury prowadzącej śledztwo. Drugi zajmuje się wątkami kontrwywiadowczymi i ma ustalić, czy w podsłuchiwaniu polityków nie były zaangażowane podmioty zagraniczne. Szef MSW dodał, że badanych wątków jest wiele. Działa też zespół CBŚ, który kontynuuje działania w wykrywania nieprawidłowości w obrocie węglem w Polsce.
"Pragnę jednak zapewnić o jednym. Mamy wystarczającą wiedzę, aby sądzić, że początek tej afery to nie jest ani przypadek, ani zbieg okoliczności, ani trzech kelnerów, ale świadome działanie w celu ochrony nielegalnych interesów w Polsce. Jest to obrona przez atak na polityków" - podkreślił Sienkiewicz.
Na związki całej sprawy z biznesem węglowym Sienkiewicz wskazywał prezentując kalendarium zdarzeń: pod koniec kwietnia w Katowicach manifestowały górnicze związki zawodowe, a 5 i 6 maja premier Donald Tusk spotykał się z przedstawicielami związków zawodowych oraz środowiskami sektora górniczego. Jak mówił minister, rozmowy dotyczyły nieprawidłowości w tym sektorze, w tym co do importu węgla z Rosji. Wtedy - podkreślał Sienkiewicz - premier zapowiedział, że nie wyklucza utworzenia państwowych składów węgla.
Szef MSW przypomniał, że 3 czerwca CBŚ zatrzymało kilka osób związanych ze spółką składywęgla.pl, którym postawiono zarzuty oszustwa na szkodę klientów przy sprzedaży węgla, wyłudzenia podatku VAT, prania pieniędzy przy zastosowaniu dokumentów poświadczających nieprawdę, wyłudzania wypłat ubezpieczeń, udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i inne. Sienkiewicz przypomniał, że premier Tusk 5 czerwca na spotkaniu z górnikami przedstawił im raport policji w tej sprawie, a następnego dnia swój raport przedstawiła ABW.
"Taśmy zostały upublicznione 14 czerwca. Sektor handlu węglem to rynek przynoszący olbrzymie dochody, pozwalający na prowadzenie wielu skomplikowanych działań finansowych. Osoby zaangażowane w ten proceder miały prawo się bać, że zdecydowana ingerencja państwa pokrzyżuje im plany prowadzenia działalności przestępczej lub takiej, która przez luki prawne lub proceduralne prowadzi do osłabienia kondycji polskiego sektora górniczego" - podkreślił Sienkiewicz.
"Można mi zarzucać niefrasobliwy język, ale nie działanie w interesie własnym. Wiem, jakie interesy grup przestępczych naruszyłem w czasie mojej pracy i gdzie, przed kim w kraju i za granicą broniłem interesów państwa. Państwa, któremu służę od 20 lat" - mówił na koniec Sienkiewicz dodając, że w ostatecznym rozrachunku liczy się tylko to, co realnie robi się dla państwa i jego obywateli. "Nie w świetle fleszy, kamer i mównic, nie w dźwiękach taśm, ale w ciszy i skupieniu" - przekonywał Sienkiewicz. Jak dodał, jego dymisja oznaczałaby czasowe zawieszenie działania służb i częściowo przerwanie podjętych przez niego procesów reform.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"W kaskadach kłamstw gubi się istota sprawy"
Komentarze (3)
MR
Maciej Roszkowski
9 lipca 2014, 21:43
To p.Minister próbuje zalać prawdę kaskadą kłamstw i przeinaczeń. W sprawie podsłuchów sa trzy pietra. 1 najważniejsze. Przy obiadku lub kolacji ustala p. Minister, (ale przecież nie sam ze siebie. Kto go tam posłał?) z Prezesem NBP, że podsypie się pieniędzy na sukces przed wyborami, bo PIS następuje na pięty i jak dojdzie do władzy...Prawo, Konstytucja "ch... etc. Za to ma zapłacić Premier zwolnieniem ministra finansów.Tak się prowadzi politykę kadrową na zielonej wyspie. .  2.Otwartym tekstem mówi się o handlu radami nazdzorczymi, o mianowaniu jakiegoś zastępcy pionka na kilka miesięcy, a potym da mu się odprawę.O ręcznym sterowaniu kontrolami mi skarbówką. 3 i najmniej merytorycznie ważny problem, choć mnie napawa obrzdzeniem to język. Okazuje się, że władaja nami gnojki i holota o języku meneli z dworca. P. Sienkiewicz zapewne z bogatego i niezwykle kulturalnego krakowskiego mieszczaństwa na imieninach ciocie całuje w rączki, "a bułkę przez bibułkę." A tu wylazło. I to nie tak, że mu się wymsknęło, bo przyciął sobie paluszek. To język którym posługuje sie całkiem sprawnie, a więc taki po prostu jest.  To menel mimo niezwykle eleganckich apaszek.     
A
Aśka
9 lipca 2014, 20:41
Pan minister Sienkiewicz dysponuje jakimiś badaniami populacji Polaków, z których wynika, że dysponują oni poniżej przeciętnym ilorazem inteligencji? Niekonstytucyjne przekręty z NBP  przed wyborami, mające łatać deficyt budżetowy, nie miały nic wspólnego z pokazywaniem opinii publicznej sukcesów obecnej ekipy, i zachowaniem stołków w rządzie. Przecież nikomu z nas nie przyszłoby to do głowy. Po prostu akurat przed wyborami budzi się w ministrach patriotyzm. Przepraszamy za posądzenie. 
jazmig jazmig
9 lipca 2014, 17:16
Pierwszym i największym kłamcą jest Sienkiewicz. Jego rozmowa miała cel i charakter polityczy, więc jej ujawnienie również miało taki cel i nie jest to cel naganny, lecz jak najbardziej słuszny. Chodzi o wyeliminowanie z polityki kreatur podobnych jemu i takim jak on. Oni czują sie właścicielami Polski. Żrą i chleją na koszt podatnika za ogromne pieniądze i nwet się tego nie wstydzą. Beatyfikowana przez nich Bieńkowska umawia się na obiad z szefem CBA i płaci za ten obiad 800 zł pieniędzmi podatników. To tacy hrabiowie się już z nich porobili, że przy kawie porozmawiać nie potrafią.