Wizja lokalna w Auschwitz; wnioski o areszt

Wizja lokalna w Auschwitz (fot. PAP/Andrzej Grygiel)
PAP / ad

Wtorkowa wizja lokalna w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau z udziałem podejrzanych o kradzież napisu "Arbeit macht frei", znacząco poszerzyła wiedzę prokuratury. Śledczy złożą wnioski o areszt dla wszystkich podejrzanych. Według prokuratury kradzieży dokonano na zlecenie osoby z zagranicy; policja nie potwierdza jednak, że chodzi o kogoś ze Szwecji.

Premier Donald Tusk podkreślił, że była to sprawa, która "naraziła na szwank wizerunek i reputację Polski". "To, że wykazaliście tak nadzwyczajny profesjonalizm, taką determinację, w jakiejś mierze uratowało w tej sprawie reputację całego państwa" - powiedział policjantom.

W wizji lokalnej uczestniczyło trzech z pięciu podejrzanych, dwaj pozostali odmówili składania wyjaśnień. Piotr Kosmaty z prowadzącej śledztwo w tej sprawie krakowskiej prokuratury powiedział, że wizja w dużej części potwierdziła wyjaśnienia podejrzanych, a także dotychczas zgromadzony materiał dowodowy.

Ze słów prokuratora wynika, że bezpośrednio na teren muzeum weszło dwóch sprawców, a dwóch pozostało na zewnątrz. Wstępnie śledczy ustalili, że podejrzani pojawili się w Oświęcimiu kilka godzin wcześniej. Złodzieje nie dysponowali nawet podstawowym sprzętem, np. drabiną, aby odkręcić tablicę. Weszli po siatce ogrodzenia, usiłując odkręcić napis nad bramą. Nie mieli narzędzi, musieli się wycofać i pójść do sklepu. Potem wrócili i dokonali kradzieży.

Małopolska policja zapowiedziała, że badania śladów kryminalistycznych tablicy potrwają "dzień, dwa". Policja spodziewa się "całego spektrum śladów: daktyloskopijnych, biologicznych, mechanicznych", które mimo mrozu na pewno zostały.

Odzyskana tablica, podzielona przez złodziei na trzy części, została zaprezentowana we wtorek na konferencji prasowej. W napisie brakuje litery "i". "Nie informowaliśmy wcześniej o tym szczególe, licząc się z możliwością domagania się okupu przez złodziei. Brakująca litera dawała świetną możliwość weryfikacji. Ta wersja nie wypłynęła, dlatego możemy o tym powiedzieć" - powiedział rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak. Potwierdził tym samym podawane w poniedziałek przez PAP informacje o zgubionej przez złodziei literze.

Śledczy nadal weryfikują kilka hipotez odnośnie inspiracji kradzieży. Z zebranego materiału wynika, iż dokonano jej na zlecenie osoby z zagranicy. W związku z tym prokuratura wystąpi do jednego z krajów europejskich o pomoc prawną. "Nie mogę się odnieść do pojawiających się informacji na temat tajemniczego Szweda (ewentualnego zleceniodawcy - PAP). Jesteśmy na początku śledztwa, mamy pięciu podejrzanych, karanych wcześniej i wywodzących się ze środowiska kryminalistycznego. Oczywiste jest, że nie ukradli tego dla siebie, ale dla kogoś i z chęci osiągnięcia korzyści" - mówił Nowak.

Według prokuratury, dwóch podejrzanych o kradzież zostało zatrzymanych w Gdyni. Chcieli oni spotkać się z przybywającym ze Skandynawii pośrednikiem. Prokuratura odmawia jednak informacji na ten temat. Według prokuratury polski zleceniodawca kradzieży miał kontakt tylko z jedną osobą przebywającą w Oświęcimiu. Ta osoba zaangażowała trzy inne. Prokuratura nie podaje informacji, kim był zagraniczny zleceniodawca kradzieży. Wyjaśnia, czy był on ostatecznym ogniwem w łańcuchu przestępstw, czy również pośrednikiem działającym na zlecenie inne osoby. Z materiałów śledztwa wynika, że sprawcy kradzieży mieli otrzymać 20 tys. zł do podziału i że nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia kradzieży. Dopiero "szum medialny" uświadomił im, jaki wydźwięk ma ich czyn.

Prokuratura ma zastrzeżenia w związku z brakiem należytej ochrony b. obozu. Prokurator okręgowy z Krakowa Artur Wrona powiedział, że podejrzani dostali się tam bez żadnego problemu. "Nikt z ochrony obiektu nie zauważył, że osoby te przemieszczały się w okolicach, sprawdzając jak wygląda zabezpieczenie obozu (...), weszły tam niezauważone" - tłumaczył. Prokuratura wyłączyła materiały w tej sprawie i zmierza wszcząć postępowanie dotyczące niedopełnienia obowiązków przez dyrekcję Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Podczas wizji lokalnej były obóz Auschwitz I był całkowicie niedostępny. Dopiero o godzinie 13, gdy policjanci i prokuratorzy oraz podejrzani odjechali do Krakowa, pierwsi turyści weszli do muzeum.

Rzecznik muzeum Jarosław Mensfelt powiedział po zakończeniu wizji lokalnej, że sam historyczny napis trafi do muzealnych konserwatorów w najbliższych dniach, ale zważywszy na zbliżające się święta, może się to stać już po nich. Ostateczną decyzję o tym, kiedy napis wróci do muzeum, podejmie prokurator.

Prawdopodobnie zostanie wypłacona nagroda dla osoby lub osób, których informacje przyczyniły się do wykrycia sprawców kradzieży. Policja uzyskała informacje od wielu osób z całej Polski.

Tablica została skradziona znad obozowej bramy w piątek nad ranem. Policja podjęła intensywne śledztwo. Napis odzyskano w niedzielę wieczorem. Jak się okazało, tablica została pocięta na trzy części. Zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży napisu "Arbeit macht frei" oraz uszkodzenia tego napisu, będącego dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury, postawiła w poniedziałek po południu krakowska prokuratura czterem mężczyznom zatrzymanym w niedzielę przez policję.

Podobny zarzut udziału w grupie oraz nakłaniania do kradzieży i "zniszczenia zaboru" usłyszał w poniedziałek wieczorem piąty podejrzany.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wizja lokalna w Auschwitz; wnioski o areszt
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.