Atak miejscowego ekstremisty to zaskoczenie
Nikt w Norwegii nie spodziewał się ataku miejscowego ekstremisty - przyznał dyrektor Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (PRIO) w Oslo, Kristian Berg Harpviken. Dodał, że obawiano się raczej ataku islamskich terrorystów.
Harpviken uważa, że jeśli potwierdzi się wersja, iż za piątkowym wybuchem bomby w dzielnicy rządowej oraz masakrą na wyspie Utoya stoi prawicowy ekstremista lub związana z nim grupa, będzie to ogromne zaskoczenie.
- W Norwegii nie ma liczących się skrajnie prawicowych organizacji, nie mają one wpływu na politykę, nie dostają się do parlamentu - zaznaczył analityk.
Zdaniem dyrektora PRIO, zasiadająca w parlamencie opozycyjna narodowo-konserwatywna Partia Postępu jest cywilizowanym ugrupowaniem i choć opowiada się za ograniczeniem imigracji. - Jest to raczej forma populizmu - powiedział Harpviken.
- Otwarta na imigrantów współrządząca Norweska Partia Pracy premiera Jensa Stoltenberga cieszy się poparciem i nie budzi kontrowersji. Ugrupowanie to można określić nawet jako centrowe - uważa ekspert.
Centrolewicowa koalicja utworzona przez Stoltenberga rządzi Norwegią już drugą kadencję. Kraj ten dzięki dochodom z wydobycia ropy naftowej oraz gazu ma nadwyżkę budżetową i niskie bezrobocie.
Harpviken określa norweską politykę jako "ugodową, w której partie dążą do szerokiego konsensusu". - W Norwegii skrajne poglądy nie są popularne - zaznacza. Dyrektor PRIO przypomniał też, że kraj wygrywa międzynarodowe rankingi w kategoriach dotyczących najlepiej rozwiniętej demokracji czy jakości życia.
Ekspert sądzi, że z uwagi na udział Norwegii w misji w Afganistanie oraz nalotach na Libię, bardziej można było spodziewać się ataku z zewnątrz.
Norweskie media zidentyfikowały aresztowanego przez policję zamachowca jako Andersa Behringa Breivika. Jest to 32-letni Norweg, z którego wpisów na forach internetowych wynika, że ma skrajnie prawicowe poglądy i sprzeciwia się islamskiej imigracji. Policja jednak nie potwierdziła tożsamości podejrzanego.
Skomentuj artykuł