Barroso pozostawił po sobie "tragiczny spadek"
Zdaniem niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung" przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso w ciągu dziesięciu lat sprawowania tej funkcji osłabił zarówno swój urząd, jak i całą UE, pozostawiając po sobie "tragiczny spadek".
"Współczucie wobec polityka to chyba najgorsza rzecz, jaka może mu się przytrafić. Właśnie to uczucie pojawiło się, gdy Barroso w środę przed Parlamentem Europejskim podsumowywał swoją dziesięcioletnią kadencję" - czytamy w komentarzu opublikowanym w czwartkowym wydaniu lewicowoliberalnej gazety.
"Barroso wymieniał sukcesy swojej Komisji Europejskiej tak, jakby odczytywał listę zakupów. Zwykle dobry i niepozbawiony temperamentu mówca prezentuje się przy końcu swojej kadencji tak, jak cały kierowany przez niego urząd: jest zniechęcony i pozbawiony pomysłów" - ocenia krytycznie autorka komentarza.
"SZ" przyznaje, że winę za taki stan rzeczy ponosi nie tylko szef KE. Głęboki kryzys w Europie spowodował, że wiele decyzji podejmowanych było poza Komisją, przez rządy krajów UE.
Jednak nawet w dziedzinach, gdzie KE ma kompetencje, Barroso nie działał w sposób przekonujący. Nie udało się mu uczynić z KE przeciwwagi dla gremiów zdominowanych przez państwa narodowe - ocenia niemiecka gazeta. W swoim przemówieniu szef KE nie odważył się na nazwanie po imieniu problemów i wskazanie na winnych. "Za jego diagnozą, wskazującą na odwracanie się obywateli od idei europejskiej, nie poszły żadne propozycje terapii" - czytamy w "SZ".
"Za pulpitem stał człowiek, który nawet nie próbował przynajmniej oczarować (słuchaczy). Nie powiedział ani słowa po francusku czy niemiecku, mówił wyłącznie po angielsku" - ubolewa komentatorka.
Symbolem braku sukcesów jest sprawa podatku od transakcji finansowych. Dwa lata temu Barroso dumnie przedstawił projekt ustawy w tej sprawie; teraz, w swoim ostatnim przemówieniu, nawet nie wspomniał o tym. "Ten podatek nie zostanie uchwalony" - czytamy w "SZ".
Odpowiedzialność za fiasko tego pomysłu spada nie tylko na Barroso - przyznaje "SZ", wyjaśniając, że rządy krajów UE z egoistycznych powodów zablokowały tę propozycję. Zadaniem Barroso było jednak zabieganie o kompromis w tej sprawie. Zdaniem "SZ" właśnie na tym polu szef KE całkowicie zawiódł. Swoimi niedyplomatycznymi uwagami "zniechęcał do siebie jedną stolicę europejską za drugą". "Kanclerz Angela Merkel, która przeforsowała jego kandydaturę na drugą kadencję, przekazuje dziś słuchawkę współpracownikom, gdy dzwoni Barroso" - czytamy w "SZ".
Po 10 latach z Barroso KE jest tak słaba jak nigdy przedtem - ocenia niemiecka gazeta. Dawniej przede wszystkim na południu Europy cieszyła się dużym uznaniem jako solidna instytucja, dziś obywatele mają zaufanie raczej do rządów narodowych. Wielka Brytania, Holandia i Niemcy myślą o tym, by odebrać KE część jej kompetencji.
"SZ" uważa, że taka sytuacja zagraża unijnemu rynkowi wewnętrznemu, którego KE jest najwyższym strażnikiem. "Jedno jest pewne: Europy nie stać na to, by na czele KE stanął jeszcze raz ktoś w rodzaju Barroso" - konkluduje komentatorka "Sueddeutsche Zeitung".
Skomentuj artykuł