Bez środków zaradczych koniec euro bliski

(fot. mammal/flickr.com)
PAP / psd

Koniec euro jest bliski - pisze w piątek "The Economist". Ratunek leży w redukcji deficytów, spłaceniu kredytów, poprawie konkurencyjności poszczególnych krajów. Rozwiązanie europejskie musi znaleźć szef Rady Europejskiej Herman Van Rompuy - ocenia tygodnik.

Skoro Paryż i Berlin nie mogą się dogadać, a francuski prezydent Nicolas Sarkozy i kanclerz Niemiec Angela Merkel, choć zwykli tworzyć tandem, znacząco występują w tym tygodniu osobno z przemówieniami na temat kryzysu euro, to rozwiązanie musi znaleźć Rada Europejska - pisze.

Rompuy musi wypracować kompromis, który pozwoli uniknąć apokaliptycznej katastrofy, jaką dla wszystkich byłby rozpad strefy euro - kontynuuje swe ostrzeżenia "Economist" - Nikt nie zostanie oszczędzony, jeśli wspólna waluta upadnie.

W Europie narasta irytacja wobec niemieckiego uporu i blokowania przez Berlin takich inicjatyw, jak interwencja Eeuropejskiego Banku Centralnego, które mogłyby podratować unię walutową.

To, jak pilne jest podjęcie radykalnych kroków, by uchronić Europę przed katastrofą, zabrzmiało wyraźnie w wystąpieniu szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego oraz ostrzeżeniach doradcy ekonomicznego prezydenta Francji, Jacques'a Attalego - podkreśla brytyjski tygodnik. Attali ostrzegł, że bez przejścia strefy euro na tryb awaryjny wspólna waluta przetrwa tylko do świąt.

"To Polsce, krajowi, który nie należy do strefy euro, przypadło wyartykułowanie prawdy na użytek większych krajów UE" - pisze "Economist", odnosząc się do słów Sikorskiego, który wezwał Niemcy do podjęcia akcji ratowania unii walutowej.

Prezydent Francji w czwartek wystąpił z oczekiwanym przemówieniem na temat kryzysu euro i rosnących problemów gospodarczych Francji wobec kilkutysięcznej publiczności zgromadzonych w sali koncertowej w Tulonie Sarkozy.

Obiecał "misję ratunkową" zorganizowaną z kanclerz Merkel i "zrobił wszystko, co było w jego mocy, by wyglądać na współdowodzącego misją +Merkozy+" - komentuje brytyjski tygodnik.

Przygotowując się do trudnej kampanii o reelekcję, Sarkozy stara się dowieść, że ma sytuację pod kontrolą.

Ale w miarę jak kryzys się pogłębia, Francja jest coraz bardziej narażona na utratę najwyższej noty ratingowej - potrójnego A - oraz na kryzys banków, ponieważ francuskie instytucje finansowe są szczególnie narażone na kłopoty zadłużonych krajów strefy euro. Pożyczyły im bardzo dużo pieniędzy.

Mimo zapewnień Sarkozy'ego Francji grozi obniżenie ratingu. Najwyższe od wprowadzenia euro wzrosty spreadów między obligacjami niemieckimi a francuski dowiodły niedawno, że inwestorzy już antycypują gorsze notowania Francji.

"Economist" podkreśla, że obniżenie noty dla Francji miałoby konsekwencje rynkowe i polityczne. Ucierpiałby nawet rating Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF), którego wiarygodność opiera się na pozycji sześciu krajów strefy euro posiadających notę AAA.

Brytyjski tygodnik przypomina, że sytuacja nie jest bez wyjścia, ale choć dotkniętym kryzysem krajom da się pomóc, "ich zbawienie musi przyjść poprzez indywidualne działania redukujące deficyty, spłatę długów i poprawienie konkurencyjności".

Z braku wspólnych planów ratunkowych, które powinny były ogłosić Francja i Niemcy, to szef Rady Europejskiej będzie musiał pogodzić "teutoński rygor" Niemców, z potrzebą "solidarności" krajów południowych - konkluduje "Economist". Berlin jednak nadal nie chce słyszeć o euroobligacjach ani o interwencji EBC. Sensownym kompromisem byłoby zgodzić się na emisje euroobligacji, w zamian za zwiększenie dyscypliny finansowej - radzi tygodnik.

Tymczasem brukselski instytut badawczy Breugel, cytowany przez "Economista", przestawił raport, w którym zaleca utworzenie ministerstwa finansowego eurolandu, które miałoby moc podnoszenia podatków i nadzorowania systemu finansowego.

Na krótką metę musi wystarczyć przyznanie wolnej ręki EBC, by interweniował bez ograniczeń. "Tylko tak można oszukać widmo apokalipsy" - zamyka swe rozważania "Economist".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Bez środków zaradczych koniec euro bliski
Komentarze (1)
jazmig jazmig
2 grudnia 2011, 11:47
 Niby co Rompuy mógłby narzucić Niemcom? On im może skoczyć, że zacytuję znany skecz o hydraulikach. Rację mają Niemcy, jeżeli EBC zacznie bez ograniczeń skupywać bezwartościowe obligacje państw eurozony, to musi w tym celu nadrukować euro, co oznacza inflację, i to dużą inflację. Ponadto ten ruch spowoduje skokowy wzrost oprocentowania obligacji skupywanych przez EBC - doznała już tego Irlandia, której od chwili, gdy zaczęto skupować jej obligacje w ramach obecnej transzy pomocy, wzrosło ich oprocentowanie. Rekiny chcą swoje zarobić. Nie należy nic robić, niech zadłużone państwa same rozwiązują swoje problemy negocjując z bankami spłatę swoich kredytów. Centralne, paneuropejskie ministerstwo podnoszące podatki, to koniec UE. Wiele państw wystąpi z Unii, która w drodze machinacji finansowych będzie ich pieniędzmi spłacała długi Grecji lub Włoch.