Czechy sparaliżowane przez strajk
Od północy Czechy całkowicie sparaliżował ogólnokrajowy strajk pracowników transportu. Nie jeżdżą pociągi, tramwaje i autobusy. Po raz pierwszy w czeskiej historii całkowicie stanęło też praskie metro.
Według najnowszych informacji zakładów komunikacji miejskiej w czwartek w Pradze do obsługi pasażerów w porannych godzinach szczytu na ulice stolicy wyjechało mniej niż 25 proc. taboru. Zamknięte są jednak wszystkie trzy linie metra, które zazwyczaj rozpoczynają pracę około godziny 4.30 rano.
Czesi ze strajkiem radzą sobie w różny sposób: część wzięła wolne i w ogóle w tym dniu zrezygnowała z pracy, inni do miejsc zatrudnienia dojeżdżają na rowerze lub idą pieszo.
Na ulicach miast i drogach dojazdowych przybywa aut i taksówek. Oprócz Pragi, problemy pojawiają się w Brnie, Ołomuńcu, Uściu nad Łabą i Hawierzowie. Dworce kolejowe całych Czech pozostają puste, ostatnie pociągi dojechały tam tuż po północy.
Przewoźnicy w innych krajach odwołali czwartkowe połączenia z czeską stolicą. Polskie pociągi osobowe dojeżdżające do Czech zakończyły kursy na ostatnich stacjach przed granicą.
Akcję zorganizowała koalicja związków zawodowych pracowników transportu, protestując w ten sposób przeciw wprowadzanym przez centroprawicowy rząd reformom systemu socjalnego i emerytalnego, służby zdrowia oraz zmianom podatkowym.
Ze względu na strajk z podróży do Bratysławy na spotkanie szefów rządów państw Grupy Wyszehradzkiej zrezygnował premier Czech Petr Neczas. Strajk pokrzyżował także plany prezydenta Czech Vaclava Klausa, który w czwartek obchodzi 70. urodziny. W związku z tym pałac prezydencki odwołał związane z jubileuszem uroczystości.
Ostatni ogólnokrajowy strajk sektora transportu zdarzył się w Czechach w 1997 roku i wywołał kryzys polityczny, po którym padł rząd ówczesnego premiera Vaclava Klausa. Zdaniem komentatorów w Pradze, historia może się powtórzyć, gdyż rządzący obecnie Neczas ma jeszcze mniejsze poparcie społeczne.
Skomentuj artykuł