Doradcy prezydenta Obamy upominają Izrael
Najbliżsi współpracownicy prezydenta USA Baracka Obamy w ostrych słowach skrytykowali Izrael za plany rozbudowy osiedla żydowskiego we wschodniej Jerozolimie, ogłoszone w dodatku w czasie wizyty w Izraelu wiceprezydenta Joe Bidena.
Występujący w niedzielnych programach telewizyjnych główny doradca polityczny prezydenta David Axelrod nazwał posunięcie Izraela "obrazą" i "afrontem" wobec USA. Podkreślił też, że zaszkodzi ono staraniom o wznowienie procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie.
"Był to afront i obraza, ale najważniejsze, że podważone zostały bardzo trudne wysiłki na rzecz zaprowadzenia pokoju w tym regionie" - powiedział Axelrod w programie telewizji NBC "Meet the Press".
"Rozpoczęliśmy właśnie rozmowy, wahadłową dyplomację między Palestyńczykami a Izraelczykami, i ten komunikat (o budowie 1600 domów - PAP) następujący w takim momencie jest bardzo destrukcyjny" - dodał.
Izraelski premier Benjamin Netanjahu przeprosił USA i powiedział w niedzielę, że ogłoszenie budowy osiedla w czasie wizyty Bidena było niefortunnym zbiegiem okoliczności. Axelrod odrzucił jednak taką interpretację. W programie telewizji ABC News "This Week" doradca Obamy zasugerował, że decyzja Izraela "była obliczona na wykolejenie" rozmów pokojowych z Palestyńczykami. Dodał, że ponieważ Izrael jest specjalnym sojusznikiem "z tego szczególnego powodu nie należało się tak zachować".
Nieco bardziej dyplomatyczny był rzecznik Białego Domu Robert Gibbs, który w wywiadzie dla telewizji Fox News powiedział, że przeprosiny Netanjahu są "dobrym początkiem", ale Izrael powinien pójść jeszcze dalej.
"Myślę, że jeszcze lepszym początkiem byłoby przyjść do stołu rozmów z konstruktywnymi pomysłami na dialog zaufania na temat posunięcia do przodu procesu pokojowego" - oświadczył.
Izrael potępiła wcześniej sekretarz stanu USA Hillary Clinton w wywiadzie dla telewizji NBC. W niedzielę skrytykował go ostro m.in. wpływowy komentator "New York Timesa" Thomas Friedman.
"Oto przesłanie Ameryki do izraelskiego rządu: przyjaciele nie pozwalają swoim przyjaciołom prowadzić samochodu po pijanemu. A teraz prowadzicie go pijanemu. Czy myślicie, że bez żadnych konsekwencji możecie wprowadzać w zakłopotanie swojego jedynego prawdziwego sojusznika na świecie, po to by zaspokoić pewne krajowe potrzeby? Straciliście kontakt z rzeczywistością. Zadzwońcie do nas, gdy będziecie poważni. Teraz musimy się skupić na budowie naszego kraju" - napisał publicysta "NYT"
Skomentuj artykuł