Dziennikarzowi zarzucono pobicie milicjanta
Pracujący na Białorusi dla TV Biełsat dziennikarz Iwan Szulha otrzymał w środę zarzut pobicia milicjanta - powiedział PAP przedstawiciel Biełsatu Aleś Dzikawicki. Z Szulhą wciąż nie ma kontaktu, a Biełsat bez skutku poszukuje go w mińskich komisariatach.
Zatrzymanie dziennikarza dyrektorka Biełsatu Agnieszka Romaszewska-Guzy jednoznacznie kwalifikuje jako represję. "Wiem, że sytuacja, w której staruszki biły milicjantów, zdarzała się również w Polsce, i myślę, że sytuacja, w której nasz dziennikarz, wychodząc z mieszkania, przez przypadek pobił czy też nagle rzucił się na milicjanta, wydaje się absurdalna i całkowicie abstrakcyjna, więc należy to potraktować w kategoriach represji" - powiedziała PAP szefowa Biełsatu.
"Chyba milicja przestraszyła się tego, co się dzieje - że wszyscy dzwonią, pytają, szukają go - i po prostu ukrywa miejsce, gdzie on jest w tej chwili" - powiedział Dzikawicki. Dodał, że na jednym z posterunków zapytany o Szulhę milicjant "powiedział, że coś takiego" się wydarzyło, jednak po krótkim czasie rozmyślił się i wycofał się z poprzednich słów.
"Nie tylko my dzwonimy, wszyscy niezależni dziennikarze białoruscy dzwonią i szukają go, więc oni po prostu mogli się przestraszyć i nie wiedzą, co robić" - przypuszcza przedstawiciel Biełsatu.
Według Agnieszki Romaszewskiej-Guzy sprawa "wymaga poważnego potraktowania przez Unię Europejską", która prowadzi w tej chwili dialog z rządem w Mińsku. "Myślę, że zatrzymywanie niezależnych dziennikarzy nie jest zgodne z kierunkami tego dialogu" - powiedziała dyrektorka stacji.
Biełsat TV, finansowana przez rząd polski telewizja przygotowywana przez Białorusinów dla Białorusinów, powstała w 2007 r. Ma przełamać monopol informacyjny mediów związanych z władzą prezydenta Alaksandra Łukaszenki, a także wspierać kulturę białoruską i tamtejszą świadomość narodową.
Skomentuj artykuł