Europa nie będzie marznąć w razie braku gazu
Nawet w razie półrocznego kompletnego odcięcia Europy od rosyjskiego gazu w żadnym z państw nie zabraknie go na potrzeby gospodarstw domowych - ocenia KE na podstawie przeprowadzonych gazowych stress testów. Jest jednak warunek: współpraca między krajami.
Raport na ten temat zaprezentowany w czwartek w Brukseli dotyczy 38 krajów europejskich, nie tylko unijnej "28", ale też Norwegii, Bałkanów Zachodnich, Szwajcarii, Mołdawii, Gruzji i Ukrainy, a także Algierii. Założenie przyjęte na jego potrzeby przewiduje całkowite wstrzymanie importu rosyjskiego gazu na Stary Kontynent, nie tylko przez rurociągi przechodzące przez Ukrainę, ale również przez inne kraje.
Scenariusz taki, a przewiduje on m.in., że Rosjanie nie będą wysyłać gazu do Niemiec przez Nord Stream, wydaje się w tej chwili bardzo mało prawdopodobny. Jeśli porównać go z kryzysem gazowym z 2009 roku, trwającym kilka dni, to również teoretyczny okres trwania kryzysu brany pod uwagę przez KE jest bardzo długi.
"Przyjrzeliśmy się dokładniej temu, co by było, gdyby Rosja nie dostarczała nam gazu (...) Albo też, co by było, gdyby Ukraina nie mogła wywiązywać ze swojej roli kraju tranzytowego" - powiedział na konferencji prasowej unijny komisarz ds. energii Guenther Oettinger. Zastrzegł, że UE "nie spodziewa się zrealizowania takich scenariuszy, ale nie może ich wykluczyć". "Zakładamy najgorszy z możliwych scenariuszy" - wyjaśnił.
"Nie mam powodu, by przypuszczać, że nasi rosyjscy partnerzy nie wywiążą się z zobowiązań, ale przygotowanie się na możliwie najgorszy scenariusz, posiadanie planu B, pokazanie partnerom, że nawet w najtrudniejszej sytuacji możemy sobie poradzić, też jest sposobem na uniknięcie takiego najgorszego scenariusza" - powiedział Oettinger.
Eksperci założyli dwa możliwe warianty rozwoju sytuacji na wypadek braku rosyjskiego zaopatrzenia: współpraca pomiędzy odciętymi od błękitnego paliwa krajami oraz jej brak. Z raportu wynika, że w sytuacji zakręcenia kurka najlepszym rozwiązaniem byłaby współpraca państw tak, żeby wzajemnie mogłyby zapewniać sobie dostawy. W takim scenariuszu w żadnym z krajów, które były analizowane, nie zabrakłoby energii na pokrycie zapotrzebowania gospodarstw domowych. W negatywnym wariancie, gdyby kraje nie współpracowały ze sobą, energii na zapewnienie ogrzewania gospodarstwom domowym zabrakłoby tylko jednemu krajowi - Estonii.
Z dokumentu KE wynika, że braki w dostępie do gazu z Rosji w największym stopniu byłyby pokrywane przez zwiększenie zaopatrzenia w LNG (gaz ziemny w postaci ciekłej), który mógłby być sprowadzany przez terminale, a następnie wysyłany dalej.
Kraje, które najbardziej ucierpiałby na odcięciu od rosyjskiego surowca to: Finlandia, Estonia, Macedonia, Bośnia i Hercegowina oraz Serbia. Według KE mogłoby im brakować ponad 60 proc. potrzebnego gazu. W przypadku Polski największy miesięczny niedobór byłby na poziomie 28 procent.
Raport pokazuje, że kraje UE oraz państwa sąsiedzkie mają jednak wiele możliwości, aby zapobiegać negatywnym skutkom zakłócenia dostaw z Rosji - jak np. dywersyfikacja źródeł dostaw oraz przestawianie się na inne rodzaje paliw.
KE uważa, że główną zasadą w przypadku kryzysu powinno być podejście rynkowe. Zgodnie z nim wzrost cen gazu na rynku europejskim, do jakiego doszłoby w razie zakłóceń w dostawach z Rosji, spowodowałby, że zaczęłoby się opłacać sprowadzanie surowca z innych źródeł, np. tankowcami.
Według Oettingera dziś UE jest w dużo lepszej sytuacji, jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne, niż w 2006 i w 2009 roku, gdy doszło do kryzysów gazowych wskutek rosyjsko-ukraińskich sporów. "Magazyny gazu są wypełnione w 90 procentach" - podkreślił komisarz. "W grudniu oddany zostanie terminal LNG na Litwie, a w styczniu - w Polsce; zbudowaliśmy i budujemy nowe gazociągi i kompresory (...) UE jest dziś bardziej solidarna i dalej zaawansowana w budowie wspólnego rynku, niż kiedykolwiek wcześniej" - dodał.
Eksperci KE przekonują, że w razie półrocznego braku dostaw z Rosji, Europa nie będzie w stanie zaspokoić jedynie około 3 proc. swoich potrzeb. Wyliczenia zawarte w raporcie pokazują, że 33 proc. braków zostałoby zrekompensowane przez dostawy LNG, 13 proc. przez zwiększenie importu z Norwegii, 20 proc. z rezerw, a 4 proc. ze zwiększenia wydobycia krajowego.
KE wskazała, że nastąpiła poprawa, jeśli chodzi o rozwój infrastruktury zapewniającej bezpieczeństwo gazowe. Dla przykładu, podczas kryzysu w 2009 roku w Bułgarii były przypadki zgonów spowodowanych brakiem ogrzewania. Teraz kraj ten mógłby skorzystać z terminala LNG w Grecji i połączeń z tym krajem, aby sprowadzić potrzebny surowiec.
Pomocny dla Ukrainy jest z kolei zwrotny przepływ gazu ze Słowacji. Według Oettingera rewers ten nie łamie umów z rosyjskim Gazpromem, jak twierdzi Moskwa.
"Rosyjscy partnerzy mają nieco inną kulturę. W ograniczonym stopniu akceptują nasze zasady wspólnego rynku. Jeśli kupujesz sobie butelkę Bordeaux, to należy do ciebie. Możesz tę butelkę wypić, podarować albo sprzedać. To nasze rozumienie własności. Jeśli zatem GDF Suez albo RWE kupują gaz z Rosji, to ten gaz należy do nich, został opłacony, i mogą zrobić z nim, co chcą" - powiedział Oettinger.
Komisarz kolejny raz powtórzył, że planowany gazociąg South Stream nie jest priorytetem UE i "nie daje odpowiedzi na problemy" UE związane z bezpieczeństwem energetycznym, bo nie zapewnia nowego źródła dostaw gazu.
Raport KE nie odpowiada na pytanie, jak brak rosyjskiego surowca przełożyłby się na jego ceny oraz wzrost gospodarczy w Europie. Dokument zostanie przedstawiony przywódcom państw Unii na szczycie w przyszłym tygodniu.
Skomentuj artykuł