"Financial Times" o przyszłym budżecie UE
(fot. jdlasica / flickr.com / CC BY-NC 2.0)
PAP / mh
Nawet pesymiści załamujący ręce, że kryzys gospodarczy i finansowy przerósł przywódców państw UE muszą przyznać, iż piątkowy kompromis w sprawie budżetu na lata 2014-2020 dowodzi zmiany nastawienia i napawa optymizmem - napisał w sobotę "Financial Times".
"Porozumiano się w sprawie rozwiązania bądź załagodzenia niektórych trudnych problemów. Pod adresem świata wysłano sygnał, że pomimo częstych burzliwych awantur między członkami UE Europa potrafi być proaktywna" - twierdzi brytyjski dziennik w komentarzu redakcyjnym.
Zgodnie z piątkowymi ustaleniami z Brukseli siedmioletni budżet UE zakłada 960 mld euro w tzw. zobowiązaniach, a w płatnościach ok. 908,4 mld euro. Po raz pierwszy w historii będzie on mniejszy od poprzedniego. Teraz budżetem na lata 2014-2020 ma się zająć Parlament Europejski.
Za zachęcającą oznakę uznaje "FT" nie tylko uzgodnienie budżetu, lecz także ostatnie decyzje w sprawie irlandzkiego długu, głosowanie w Parlamencie Europejskim w sprawie polityki połowów ryb oraz postawę prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego, który oparł się naciskom sterowania kursem wymiany euro i dzięki słownej interwencji zastopował jego umacnianie.
"Europa nadal zmaga się z problemami, które przesądzą o jej przyszłości, ale zachęcające jest to, że jej liderzy rozmawiają ze sobą. Póki to robią jest nadzieja. Wydarzenia obecnego tygodnia pokazują, że wynikiem rozmów może być porozumienie tam, gdzie jest ono najmniej spodziewane" - pisze "FT".
Wynik brukselskiego szczytu jest dyplomatycznym sukcesem premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona. Budżet będzie realnie niższy, choć brytyjskie wpłaty do niego w latach 2014-2020 będą wyższe - zauważa eurosceptyczny "Daily Mail".
Powodem jest to, że w 2005 roku ówczesny premier Tony Blair zgodził się na inną formułę kalkulacji brytyjskiego rabatu. Obecnie nie uwzględnia ona środków przekazanych na rzecz funduszy spójności, wspomagających nowych członków UE. Blairowi obiecano w zamian zreformowanie Wspólnej Polityki Rolnej, do czego jednak nie doszło.
"Sytuacja, w której Bruksela wydawałaby pieniądze tak, jakby kryzysu finansowego nie było, gdy rząd brytyjski zmniejsza wydatki na biblioteki, samorządy i więzienia, byłaby nie do obronienia" - zaznacza "Daily Mail".
"Jakie to typowe, że do wzdętej, sklerotycznej, pożerającej pieniądze brukselskiej biurokracji trzeba dopłacać nawet wówczas, gdy porozumienie wygląda na stosunkowo dobre" - zauważa sarkastycznie niechętna UE gazeta.
W podobnym duchu, mimo obniżki wydatków, za "zły i marnotrawny" uznaje unijny budżet "The Times". "Mimo redukcji budżet jest wciąż ogromny, a przewidziane w nim wydatki są wątpliwej wartości. Jakie korzyści odniosą podatnicy UE z budowy nowego Europa House, który powiększy portfel nieruchomości UE wartości 4 mld euro. Czy ktoś wiedział o tym, że istnieje zarówno Europejska Orkiestra Kameralna jak i Kameralna Orkiestra Europy. Jakie korzyści łączą się z funkcjonowaniem 39-osobowego biura UE na Barbadosie do spraw polityki karaibskiej?" - pyta retorycznie gazeta.
"Nawet, jeśli nowy budżet zmniejszy tego rodzaju marnotrawstwo, to i tak przewiduje wydatki na dziedziny nie tylko pozbawione sensu, ale co gorsza szkodliwe" - argumentuje "Times" uwypuklając wydatki na Wspólną Politykę Rolną, "zniekształcającą mechanizmy wolnorynkowe i utrwalającą nieefektywne metody produkcji".
"Wynik szczytu jest wielkim sukcesem Camerona, którego wielu komentatorów spisywało już na straty uznając za polityka spalonego na europejskiej scenie. Porozumienie zwiększa nadzieję, że uda mu się wynegocjować odebranie Brukseli niektórych uprawnień, w okresie poprzedzającym referendum (w sprawie przyszłości Wielkiej Brytanii w UE) zaplanowane przed końcem 2017 roku" - twierdzi Ian Dunt z portalu Politics.
Gary Gibbon z telewizji Channel 4 przestrzega, że na sukces Camerona trzeba spojrzeć w odpowiednich proporcjach. Dzięki poparciu państw północnoeuropejskich premier wykazał, że domagając się cięć nie jest osamotniony, ale są wątpliwości, czy alians Wielkiej Brytanii, Holandii, Szwecji i Danii, poparty również przez Niemcy, będzie trwały.
W szczególności Gibbon przewiduje, że Niemcy będą dążyły do poprawy stosunków z Francją i nie można zakładać, że kanclerz Angela Merkel poprze Camerona w takich sprawach, jak unia bankowa czy współpraca w zakresie wymiaru sprawiedliwości.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł