Iran: przestrzegamy praw człowieka
Prawa człowieka w Iranie są przestrzegane, a w sprawie Rejaneh Dżabbari, kobiety straconej za zabójstwo mężczyzny, który miał próbować ją zgwałcić, państwo zrobiło wszystko, by uzyskać dla niej ułaskawienie - mówił w piątek przedstawiciel władz w Teheranie.
Dżabbari została powieszona w sobotę w teherańskim więzieniu Evin. Krewni zabitego mężczyzny odmówili jej łaski w ciągu 10 dni od wydania wyroku, do czego mieli prawo w ramach szariatu. Władzom irańskim nie udało się namówić rodziny ofiary do wybaczenia kobiecie, więc zgodnie z obowiązującym prawem egzekucja musiała się odbyć - powiedział Mohammad Dżawad Laridżani, szef irańskiej Wysokiej Komisji Praw Człowieka na sesji Komisji Praw Człowieka ONZ w Genewie.
Jako jedną z przyczyn takiego obrotu spraw Laridżani wskazał stworzoną przez Zachód "propagandę wokół tego przypadku". Według niego syn zabitego postanowił nie udzielać kobiecie łaski, ponieważ przez oskarżenia, nagłośnione przez media, jego ojciec został upokorzony jako rzekomy gwałciciel.
Sąd irański odrzucił wersję Dżabbari, twierdząc, że zbrodnia była wcześniej zaplanowana. Jednym z dowodów miał być fakt, że dwa dni przed morderstwem, do którego doszło w 2007 roku, Dżabbari kupiła nóż, który stał się później narzędziem zbrodni. W sprawę kobiety zaangażowała się ONZ, według której morderstwo miało charakter samoobrony, a samo postępowanie sądowe było źle przeprowadzone. Dżabbari miała być zastraszana, a zeznania były wymuszane przez śledczych.
Podczas debaty przedstawiciele części krajów, w tym Wielkiej Brytanii, USA, Kanady, Francji i Australii, publicznie skrytykowali Iran za nierespektowanie praw człowieka. Powoływano się na doniesienia o prowadzonych przez rząd prześladowaniach mniejszości religijnych, dziennikarzy i obrońców praw człowieka. Wyrażono też zaniepokojenie wzrostem liczby przeprowadzanych egzekucji.
Zażądano też uwolnienia Jasona Rezaiana, dziennikarza "Washington Post" z podwójnym, amerykańsko-irańskim obywatelstwem, który od lipca jest przetrzymywany w areszcie. Wcześniej w październiku władze zwolniły za kaucją jego żonę, irańską dziennikarkę, po ponad dwóch miesiącach pobytu w areszcie bez postawienia zarzutów.
Laridżani oświadczył, że w Iranie nie ma dyskryminacji na tle rasy, koloru skóry, płci czy wyznania, nie utrudnia się też pracy obrońcom praw człowieka. Przeszkodą dla przestrzegania praw gospodarczych i społecznych Irańczyków są "jednostronne przymusowe działania przeciw naszym obywatelom" - powiedział, odnosząc się do sankcji nałożonych przez Zachód na Iran za rozwijanie programu atomowego.
Skomentuj artykuł