Kanada: W poniedziałek wybory parlamentarne

(fot. shutterstock.com)
PAP / mc

W poniedziałek w Kanadzie odbędą się wybory do parlamentu federalnego. O 338 miejsc walczą kandydaci przede wszystkim największych trzech partii: rządzących od 10 lat konserwatystów (CPC) oraz opozycyjnych liberałów (LPC) i Nowych Demokratów (NDP).

Z ostatnich sondaży wynika jedynie to, że nikt nie jest pewny wyniku. Według danych ze środy prowadzą liberałowie (35,6 proc.), za nimi są konserwatyści (30,4 proc.), na trzecim miejscu jest NDP (23,8 proc.). Pod koniec lipca równo po 31,6 proc. mieli NDP oraz konserwatyści, zaś liberałowie - 26,1 proc.
W Izbie Gmin kanadyjskiego parlamentu 42. kadencji zasiadać będzie o 30 więcej deputowanych niż poprzednio, ponieważ przybyło nowych 30 okręgów (okręgi wyborcze są jednomandatowe). 105 senatorów mianuje gubernator generalny reprezentujący brytyjską monarchię, na wniosek premiera.
Przyszłym premierem będzie szef jednej z trzech głównych partii: obecny premier Stephen Harper (konserwatyści), Thomas Mulcair (NDP) lub znów Trudeau - czyli Justin Trudeau (liberałowie), syn Pierre'a Trudeau, premiera Kanady w latach 1968-1979 i 1980-1984. W większości okręgów o głosy wyborców starają się też kandydaci Zielonych (Green Party). We frankofońskim Quebecu kandydują przedstawiciele separatystycznego Blok Quebecois. Poparcie dla obu partii jest kilkuprocentowe.
W części okręgów pojawiają się też kandydaci niezależni i małe partie: komunistyczna, marksistowsko-leninowska, libertarianie, czy Partia Nosorożca (Rhinoceros Party), która obiecuje, że w razie wygrania wyborów nie dotrzyma żadnych obietnic.
Kończąca się kampania była, jak pisał w dzienniku "Calgary Herald" Chris Nelson, "paskudna" i pełna personalnych ataków na wzór amerykański. Tych ataków doświadczył głównie Justin Trudeau, dla którego konserwatyści przygotowali reklamę "Justin Trudeau - just not ready" (po prostu nie jest gotowy). Trudeau odpowiadał, że on sam nie koncentruje się na jednym człowieku, tylko na Kanadyjczykach. W konserwatystów bito za ujawnione skandale parlamentarne z ich udziałem i zaangażowaniem kancelarii premiera oraz za tzw. Bill C-51, zmniejszający ochronę danych osobowych Kanadyjczyków.
W kwestiach merytorycznych kampania przebiegła pod hasłem gospodarki, adresowana bez wyjątku do middle class, klasy średniej. Trudeau zapowiedział nawet podwyżkę podatków dla 1 proc. najlepiej zarabiających, by móc obniżyć podatki dla "klasy średniej".
Spierano się o deficyt budżetowy. Tak konserwatyści jak i NDP odżegnują się od deficytu budżetowego. Trudeau natomiast planuje trzyletni deficyt.
Ponieważ akurat w czasie kampanii skończyły się negocjacje w sprawie Trans Pacific Partnership (TPP), umowy handlowej między 12 krajami Pacyfiku, argumentem stało się TPP. Okazało się bowiem, że ułatwiony zostanie dostęp innych do kanadyjskiego rynku mleka. Harper musiał obiecać rekompensaty dla farmerów, tak samo jak dla producentów części samochodowych. Mulcair zapowiedział, że rząd NDP nie będzie respektował postanowień TPP, zaś Trudeau deklarował, że popiera wolny handel, ale musi poczekać na ujawnienie treści TPP. W czwartek NDP i liberałowie ujawnili, że rząd proponował im utajnione spotkania w sprawie TPP.
Ze względu na kryzys imigrancki w Europie dużo uwagi poświęcono obietnicom w tej sprawie. Kilka dni temu okazało się, że kancelaria premiera wstrzymywała przyjmowanie uchodźców, argumentując to kwestiami bezpieczeństwa.
Pojawiło się też kilka wyborczych skandali. Kandydatce NDP wykazano, że nie wiedziała, iż Auschwitz to hitlerowski obóz koncentracyjny. W ostatnich dniach liberałowie pożegnali się z jednym z szefów kampanii, gdy ujawniono jego maile z radami dla firmy naftowej, z kim rozmawiać w przyszłym rządzie. Konserwatysta Harper pokazywał się w znanym z wybryków narkomańskich byłym burmistrzem Toronto Robem Fordem i nie potrafił odpowiedzieć na pytania, jak się ma jego polityka "surowa wobec przestępstw" do takiej kompanii.
Zwycięzcom potrzeba 170 mandatów do utworzenia większościowego rządu. Nie wiadomo, czy którakolwiek partia uzyska większość. Od wielu tygodni komentatorzy zastanawiają się, czy możliwa jest koalicja liberałów z NDP. Koalicje w kanadyjskiej polityce to rzadkość, ale w 2008 r. liberałowie i NDP porozumieli się w sprawie mniejszościowego rządu, gdy próbowano odsunąć konserwatystów od władzy. Jeszcze w czwartek media zastanawiały się, jak wyglądałby mniejszościowy rząd Harpera.
Jest pewien wskaźnik, który może sugerować oczekiwanie zmian po 10 latach rządów torysów. Kanadyjski system wyborczy umożliwia wcześniejsze głosowanie. Między 9 a 12 października, według Elections Canada, wzięło w nim udział 3,6 mln osób, prawie 15 proc. uprawnionych wyborców, o 71 proc. więcej niż cztery lata temu.
Obecna kampania wyborcza, liczona od ogłoszenia wyborów, jest najdłuższa w kanadyjskiej historii od 1872 r., trwa 78 dni.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kanada: W poniedziałek wybory parlamentarne
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.