Kolejny Bush chce zostać prezydentem
Były gubernator Florydy Jeb Bush, który jest synem i bratem dwóch byłych prezydentów USA, ogłosił we wtorek, że poważnie rozważa start w wyborach prezydenckich w 2016. Ma jeździć od stanu do stanu, by rozmawiać z Amerykanami o wyzwaniach stojących przed krajem.
Na Twitterze oraz Facebooku Jeb Bush poinformował we wtorek, że po rozmowach z rodziną zdecydował "aktywnie rozważyć" start w wyborach prezydenckich w 2016 roku.
W USA komentatorzy odebrali to jako de facto start kampanii, gdyż Bush poinformował, że zamierza powołać PAC (Political action commitee), a więc grupę aktywnie wspierającą jego poglądy, która - jak wyjaśnił Bush - ma mu pomóc w "ułatwieniu rozmów z obywatelami w całej Ameryce na temat najważniejszych wyzwań, jakie stoją przed naszym wyjątkowym narodem".
- W najbliższych miesiącach mam nadzieję odwiedzić wielu z was - dodał Jeb Bush.
Spekulacje o prezydenckich ambicjach kolejnego polityka z rodu Bushów nasilały się od miesięcy. Młodszy syn 41. prezydenta USA George'a Busha coraz częściej pojawiał się ostatnio w mediach i bardzo angażował się w kampanię przed listopadowymi wyborami do Kongresu, podróżując po kraju i wspierając kandydatów Partii Republikańskiej. Ponadto w niedzielę Jeb Bush zapowiedział, że w imię transparencji opublikuje 250 tys. maili z czasu, gdy był gubernatorem Florydy, a także wyda w formie elektronicznej książkę na temat tamtego okresu.
Jeb Bush był gubernatorem Florydy od 1999 do 2007 roku, a więc także podczas wyborów w 2000 roku, gdy ogromne kontrowersje wywołało ponowne i trwające bardzo długo liczenie głosów właśnie na Florydzie. Wynik w tym stanie ostatecznie przesądził o wygranej starszego brata Jeba - George W. Bush nad kandydatem Demokratów Al Gorem. By uciąć kontrowersje ostateczną decyzję o uznaniu głosów na Florydzie podjął wówczas Sąd Najwyższy.
61-letni Jeb Bush płynnie mówi po hiszpańsku (jego żoną jest pochodząca z Kolumbii Garnica Gallo) angażuje się w kampanię na rzecz reformy prawa imigracyjnego w USA, czym może przyciągnąć latynoskich wyborców, dotychczas masowo głosujących na Demokratów.
Jeśli ostatecznie potwierdzi swą kandydaturę, a następnie wygra prawybory i zdobędzie nominację Republikanów, wówczas najprawdopodobniej zmierzy się z kandydatkę Demokratów Hillary Clinton, byłą szefową dyplomacji i żoną byłego prezydenta USA. Ona też jeszcze nie potwierdziła ostatecznie czy wystartuje, ale we wszystkich sondażach o głowę bije wszystkich innych potencjalnych kandydatów ze swej partii.
Według opublikowanego we wtorek sondażu McClatchy-Marist Poll, gdyby w wyborach rzeczywiście doszło do starcia przedstawicieli dwóch znanych politycznych dynastii amerykańskich, to na Hillary Clinton oddałoby głos 53 proc., a na Jeba Busha 40 proc. Amerykanów. Minimalne większe szanse w starciu z Clinton miałby według tego samego sondażu republikański gubernator New Jersey Chris Christie (41 proc.). Sondaż ten przeprowadzono między 3 a 9 grudnia.
Dotychczas komentatorzy wskazywali, że największą przeszkodą Busha na drodze do Białego Domu może być jego rodzina. W jednym z sondaży z początku roku aż 50 proc. respondentów deklarowało, że jest mniej skłonnych, by zagłosować na Jeba w 2016 r., dlatego że jego brat i ojciec już byli prezydentami USA.
Skomentuj artykuł