Manifestacja przeciw katalońskim separatystom
(fot. EPA/ANDREU DALMAU)
PAP / kn
Kilkadziesiąt tysięcy osób wyszło w sobotę na ulice Barcelony, by manifestować przeciw separatystom, którzy chcą niepodległości Katalonii. W Madrycie na obchodach święta narodowego Hiszpanii następca tronu książę Filip wezwał do zachowania jedności narodowej.
Niosąc gigantyczny transparent długości stu metrów, na którym połączono flagi Hiszpanii i Katalonii, dziesiątki tysięcy osób manifestowało na rzecz jedności kraju. Niektórzy z protestujących mieli na sobie T-shirty z napisem "Jest nas 47 milionów" Hiszpanów.
Marsz był odpowiedzią na akcję separatystów, którzy 11 września, w Dzień Narodowy Katalonii zwany "Diada", utworzyli ludzki łańcuch, domagając się niepodległości dla ich regionu.
"Mamy tylko jedno serce" - głosiły transparenty, na których widniało serce, złożone w połowie z flagi katalońskiej, a w połowie z hiszpańskiej.
Według danych władz Barcelony na ulice wyszło 30 tys. osób, ale według organizacji "Som Catalunya, Somos Espana" (Jesteśmy Katalonią, jesteśmy Hiszpanią) w manifestacji wzięło udział 160 tys. ludzi.
"Milcząca większość przerwała swe milczenie. Łańcuch ludzki separatystów nie stanowi jedynego oblicza Katalonii" - powiedziała szefowa rządzącej Partii Ludowej Katalonii (PP) Alicia Sanchez-Camacho.
"Przeżywamy kryzys i dziś, bardziej niż kiedykolwiek, musimy stanowić ekipę, a wszyscy razem zdołamy z tego wybrnąć" - głoszą organizatorzy protestu w manifeście, który odczytali zebranym hiszpańscy sportowcy.
Jak komentuje Reuters, tłumy, które manifestowały w Barcelonie w sobotę, chciały pokazać, że znaczna część Katalończyków przeciwna jest oderwaniu ich regionu od reszty kraju.
Prócz zwolenników pozostania Katalonii przy Hiszpanii, w sobotę na ulice Barcelony wyszło też kilkaset osób na apel skrajnie prawicowej organizacji "Hiszpania maszeruje", do której należą małe, radykalne partie, jak Falanga, Związek Narodowy i Hiszpański Ruch Katolicki. Silny kontyngent policji czuwał nad marszem, by uniemożliwić starcia z kontrmanifestacją antyfaszystów.
Marsz w Barcelonie zbiegł się w czasie ze świętem narodowym Hiszpanii, uczczonym w Madrycie doroczną defiladą wojskową, którą - ze względu na chorobę króla - odbierał następca tronu książę Filip.
"To dzień, w którym powinniśmy celebrować to, co nas jednoczy, wspominać naszą historię i docenić to, co osiągnęliśmy razem" - powiedział 45-letni książę.
Katalończycy liczą na to, że zgodnie z obietnicą prezydenta regionu Artura Masa w 2014 roku odbędzie się referendum w sprawie niepodległości Katalonii. Rząd w Madrycie jest temu zdecydowanie przeciwny. Napięcia między regionem a rządem centralnym to nie tylko konsekwencja ambicji niepodległościowych mieszkańców regionu, ale też efekt frustracji ekonomicznej. Katalończycy zarzucają Madrytowi, że swoją polityką fiskalną wyciąga pieniądze z regionu i przyczynia się do pogłębienia kryzysu.
Według krajowych danych Katalonia wytwarza 20 proc. hiszpańskiego PKB. Tymczasem Katalończycy uważają, że dostają z powrotem nieproporcjonalnie mniej z podatków ściąganych przez rząd w Madrycie, a dzięki ich pracowitości i gospodarności utrzymuje się inne, bardziej zacofane regiony kraju.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł