"Mentalność elit rosyjskich jak w dawnym KGB"

Komenda policji w Larnace na Cyprze, gdzie wydano nakaz aresztowania jednego z rosyjskich szpiegów (fot. EPA/KATIA CHRISTODOULOU)
PAP / apd

Czwartkowy "Washington Post" ocenia w dwóch komentarzach, że najnowsza afera szpiegowska odsłania mentalność obecnych elit rosyjskich, które na wzór dawnego KGB nie dowierzają informacjom dostępnym publicznie i przeceniają wartość informacji tajnych.

W artykule redakcyjnym i w osobnym komentarzu pióra Anne Applebaum "WP" zastanawia się, dlaczego władze i służby wywiadowcze Rosji włożyły tak wiele starań, środków i czasu w siatkę nielegalnych szpiegów, każąc im infiltrować i zbierać "pogłoski" z kręgów akademickich, politycznych i rządowych.

Te środowiska w USA rozmawiają otwarcie z wszelkimi zainteresowanymi - zauważa gazeta. Anne Applebaum dodaje: "Pogłoski, plotki z Białego Domu, ciekawostki z polityki zagranicznej - te rzeczy można znaleźć na stronach internetowych "WP", (think tanku) Brookings Institution i kilkudziesięciu innych instytucji, których blogi i publikacje można wnikliwie badać, siedząc w fotelu w Moskwie".

Zdaniem waszyngtońskiego dziennika, afera szpiegowska odsłania "zniekształcony obraz" amerykańskiego społeczeństwa w oczach władz w Moskwie i odzwierciedla "stale rosnącą asymetrię między społeczeństwami w Rosji i USA".

"Jako że to Kreml określa, jakie materiały ukazują się w kontrolowanych przez państwo mediach w Moskwie, to przypuszcza, że taka jest rzeczywistość i w Waszyngtonie. Jeśli think tanki i naukowcy są otwarci na wszelkich gości, to muszą mieć ukryty motyw, który zrozumieją tylko osoby dobrze poinformowane. Jeśli ich raporty dostępne są publicznie, to musi istnieć tajny aneks dla tych, którzy wiedzą, co w trawie piszczy" - czytamy w artykule redakcyjnym.

Zdaniem "Washington Post" "smutną stroną" afery szpiegowskiej jest to, co mówi ona o sytuacji w dzisiejszej Rosji.

Applebaum zauważa, że "zgodnie ze starym sposobem myślenia KGB, sekretna informacja jest 'lepsza' lub przynajmniej bardziej godna zaufania niż cokolwiek, co rząd amerykański ogłosi publicznie". Publicystka wskazuje, że sami członkowie domniemanej siatki nie byli o tym przekonani. Nagranie FBI zarejestrowało słowa jednego z nich, który skarżył się, że zwierzchnicy żądają od niego podania źródeł dostarczanych informacji. "Napisz (nazwisko) jakiegokolwiek polityka stąd" - podpowiada mu jego partnerka, sugerując - jak pisze Applebaum - że "centrum w Moskwie uwierzy we wszystko".

Oba artykuły wyrażają jednocześnie zastrzeżenie, że może jeszcze pojawić się "mroczniejsza strona" szpiegowskiej afery i że być może okaże się, że niektórym agentom udało się rzeczywiście zdobyć dane, które władze USA chciałyby ukryć.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

"Mentalność elit rosyjskich jak w dawnym KGB"
Komentarze (2)
Stanisław Miłosz
2 lipca 2010, 02:35
Jest sporo racji w tym, co pisze Anne Applebaum - wiele informacji ważnych dla bepieczeństwa każdego państwa jest jawnych. Jednak zawsze warto je sprawdzić, czy nie są dezinformacją - jak np. te publikowane na stronach polskiego MON dot. przetargów na dozbrojenie jednostek specjalnych Grom. Są też jednak informacje nie jawne i to dwojakiego charakteru: te które dotyczą formalnych, prawnych działań agend rządowych (np. szczegóły systemów kodowania w komunikacji) oraz te które dotyczą działań pół- lub nielegalnych (jak np. walk biznesowych między frakcjami służb w związku z przetargami w wojsku za ministrowania Komorowskiego, których skutkiem zrobiono kozła ofiarnego z Szeremietiewa). Pierwszych informacji nijak, niż przez agenturę nie sposób zdobyć, drugie można wykożystać np. do szantażowania, wpływania na politykę itd. Bzdury zatem pisze Applebaum stwierdzając niecelowość takiej agentury Rosji w USA. Być może jednostkowe informacje dostarczane przez agentów były błache, ale przecież takiej sieci nie tworzy się na rok, czy dwa. To dowód perspektywicznego myślenia rządów Rosji. Każdy z takich szpiegów obywateli USA zwerbowanych przez agentów Rosji już jest uwikłany. I będzie przez to potulnym materiałem na agenta wpływu. Takiemu będzie się ułatwiać biznesową, naukową i polityczną karierę - prowadzącą nawet to prezydentury - po to, by gdy zajdzie potrzeba wykorzystać. Agentura wpływu, a dla takiej narybek dostarczają właśnie zwykłe siatki szpiegowskie, jest dla współczesnych rządów o wiele cenniejsza od różnych Jamesów Bondów wykradających super tajemnice. Czyżby Anne Applebaum tego wszystkiego nie wiedziała? Czemu służy to jawne pomniejszanie wagi takich szpiegów? Przecież FBI bez dowodów by sprawy nie ujawniła. Nadzwyczaj dziwne, nieprawdaż?
D
Dawid
1 lipca 2010, 13:49
Śmieszna ta Applebaum. Najpierw stawia tezę że wszystko jest jawne, a potem sie obawia że może jednak wypłyneło coś tajnego. "Rząd Rosji kontroluje swoje media i mysli że rząd USA robi tak samo". A może rząd Rosji kontroluje swoje media i kręgi akademickie, i w związku z tym, chce robić to samo w USA, czyż to nie bardziej logiczna teza? Czyż to nie agentura wpływu stanowiła trzon działalności dawniej KGB? Nie tylko zresztą w USA.