"Największej bomby zamachowcy nie wzięli na lotnisko"

(fot. shutterstock.com)
PAP / pk

Nieporozumienie z operatorką radio taxi zapobiegło o wiele większej masakrze we wtorek na lotnisku w Brukseli - podała w środę bulwarówka "La Derniere Heure", twierdząc, że korporacja przysłała za małą taksówkę i terroryści jedną bombę musieli zostawić w domu.

Powołując się na bliżej niezidentyfikowane źródła belgijska gazeta napisała, że trzej zamachowcy zamówili w radio taxi minivana, zapowiadając, że będą mieli ze sobą dużo bagaży. Okazało się jednak, że pod ich dom w dzielnicy Schaerbeek na północy Brukseli przyjechał zwykły samochód osobowy.

Do bagażnika taksówki nie zmieściły się wszystkie cztery walizki terrorystów, dlatego jedną musieli zostawić w domu.

Policja uważa, że właśnie w walizkach ukryte były bomby wypełnione m.in. gwoźdźmi i śrubami, które terroryści zdetonowali w hali odpraw brukselskiego lotniska, zabijając 12 osób. Eksplodowały dwie z nich. Walizka umieszczona na wózku trzeciego terrorysty nie wybuchła, a on sam opuścił lotnisko po zamachach i jest teraz poszukiwany przez policję.

DEON.PL POLECA

Pozostawiona w domu w dzielnicy Schaerbeek walizka była największa ze wszystkich czterech przygotowanych przez terrorystów, stąd - uważa "DH" - mogła spowodować o wiele więcej ofiar śmiertelnych i strat niż dwie bomby, które eksplodowały.

- Co by się stało, gdyby wszystkie ładunki wybuchowe znalezione w dzielnicy Schaerbeek zostały zabrane na lotnisko w Zaventem? - pyta retorycznie gazeta.

Policja w żaden sposób nie skomentowała tych doniesień.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Największej bomby zamachowcy nie wzięli na lotnisko"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.