"NATO nie obroniłoby krajów batłtyckich"
NATO nie byłoby w stanie obronić za pomocą broni konwencjonalnej krajów bałtyckich przed atakiem Rosji - podał w poniedziałek niemiecki tygodnik "Der Spiegel", powołując się na wewnętrzne dokumenty Sojuszu zawierające oceny zdolności bojowej.
Autorzy projektu raportu dotyczącego aktualnej sytuacji stwierdzają, że zdolność Rosji do podejmowania bez uprzedzenia znaczących operacji wojskowych stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa i stabilności strefy euroatlantyckiej.
"Rosja jest zdolna do szybkiego stworzenia w dowolnym miejscu zagrożenia militarnego o wymiarze lokalnym lub regionalnym" - czytamy w dokumencie, do którego dotarła redakcja tygodnika. "Sytuacja ta działa destabilizująco i jest zagrożeniem dla sojuszników, którzy mają wspólną granicę z Rosją lub znajdują się w jej sąsiedztwie" - oceniają natowscy eksperci.
Jak pisze "Der Spiegel", jeszcze pół roku temu oceny o takiej treści byłyby w raporcie NATO nie do pomyślenia. Jednak aneksja Krymu oraz wydarzenia we wschodniej Ukrainie sprawiły, że dotychczasowa pewność, iż konflikt zbrojny w Europie Środkowej jest niemożliwy, stanęła pod znakiem zapytania.
Rzeczniczka NATO powiedziała przedstawicielowi redakcji, że Sojusz aktualizuje obecnie plany obrony. Na ten temat 3 i 4 czerwca obradować będą ministrowie obrony krajów NATO.
Jak pisze "Der Spiegel", NATO potrzebowałoby około sześciu miesięcy, by odpowiedzieć na atak Rosji. "Nie zdążylibyśmy nawet na paradę zwycięstwa Rosjan" - cytuje tygodnik anonimowego eksperta niemieckiego rządu.
Rząd w Berlinie z powodów politycznych obawia się dyskusji o wojskowych planach Sojuszu. Zarówno kanclerz Angela Merkel, jak i szef MSZ Frank-Walter Steinmeier preferują w konflikcie z Rosją długoterminowe rozwiązania dyplomatyczne. Wszystko, co Rosja mogłaby odebrać jako "prężenie muskułów przez Zachód", prowadzi do katastrofy - uważają źródła w niemieckim rządzie. Wzmacnianie NATO jest ponadto bardzo niepopularne w niemieckim społeczeństwie - pisze "Der Spiegel".
Skomentuj artykuł