Niemcy też nie wybrali prezydenta w I turze
Pierwsza tura odbywających się w środę wyborów prezydenckich w Niemczech nie przyniosła rozstrzygnięcia. Żaden kandydatów nie uzyskał bezwzględnej większości głosów w Zgromadzeniu Federalnym, co jest ciosem dla rządzącej koalicji chadeków i liberałów.
Faworyt wyborów, kandydat koalicji Christian Wulff uzyskał poparcie 600 członków Zgromadzenia Federalnego; bezwzględna większość wynosiła zaś 623 głosy. Na kandydata opozycyjnych partii SPD i Zielonych Joachima Gaucka głosowało 499 delegatów. Polityk postkomunistycznej Lewicy Luc Jochimsen zdobyła 126 głosów, a kandydat skrajnie prawicowej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD) - Frank Rennicke - 3 głosy.
Trzynastu z 1242 obecnych delegatów do Zgromadzenia Federalnego wstrzymało się od głosu, a jeden oddał głos nieważny.
Niemieccy komentatorzy nie kryją zaskoczenia, że Wulff zdobył dużo mniejsze poparcie, niż wynikałoby z arytmetyki wyborczej. Koalicja chadeckiego bloku CDU/CSU i liberalnej FDP ma bowiem absolutną większość w Zgromadzeniu Federalnym - aż 644 głosy, co wystarczyłoby do zwycięstwa w pierwszej turze.
Tymczasem aż 44 elektorów poparło kandydata opozycji albo wstrzymało się od głosu. Opozycja uznała ten wynik za cios dla rządu kanclerz Angeli Merkel i wicekanclerza, szefa FDP Guido Westerwellego.
"To wielka porażka rządu chadeków i liberałów" - oświadczyła po pierwszej turze przewodnicząca Lewicy Gesine Loetsch.
Zdaniem szefa Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Sigmara Gabriela, wielu delegatów posłuchało apeli opozycji o dokonanie wolnego wyboru i nie kierowało się w trakcie wyborów zaleceniami partyjnymi.
Jest to w dużej mierze zasługa samego kandydata SPD i Zielonych Joachima Gaucka. Charyzmatyczny 70-letni pastor, były opozycjonista w d. NRD i pierwszy szef Urzędu ds. Akt Stasi cieszy się ogromną popularnością i autorytetem wśród niemieckiej opinii publicznej.
Zgodnie z konstytucją RFN prezydent wybierany jest w głosowaniu tajnym, a elektorom nie można narzucić dyscypliny partyjnej.
Także w drugiej turze wyborów, która rozpoczęła się w środę po południu, do rozstrzygnięcia konieczna jest bezwzględna większość. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska wymaganej liczby głosów, odbędzie się trzecia runda, w której do wyborów wystarczy już zwykła większość.
Przedterminowe wybory prezydenckie w Niemczech są konieczne, gdyż 31 maja z urzędu szefa państwa ustąpił ze skutkiem natychmiastowym Horst Koehler. Uzasadnił swą decyzję kontrowersjami wokół jego wypowiedzi, w której powiązał on udział niemieckich sił w misjach zagranicznych z potrzebą ochrony interesów gospodarczych Niemiec.
Skomentuj artykuł