Odchodzi wybitny król - Juan Carlos
(fot. EPA/ALBERTO MARTIN)
PAP / kn
Juan Carlos pożegnał się z koroną, podpisując w środę ustawę umożliwiającą mu abdykację. Od północy królem Hiszpanii będzie już jego syn, Filip VI, który zostanie zaprzysiężony w czwartek. Juan Carlos nie zamierza uczestniczyć w tej uroczystości.
W obecności około 150 gości w pałacu królewskim w Madrycie 76-letni monarcha, wyraźnie poruszony, podpisał abdykację, a następnie podpis złożył premier Mariano Rajoy. Czwartkowa inauguracja panowania Filipa VI ma się odbyć bez udziału gości z zagranicy, zabrakło bowiem czasu na przygotowania - informował Hiszpański Dom Królewski.
Juan Carlos w zamyśle generała Franco miał zagwarantować jako król kontynuację dyktatury, jednak swą postawą walnie pomógł w ustanowieniu w Hiszpanii demokracji. Jego syn Filip VI ma uratować, nadwątlony wskutek potknięć ojca, prestiż monarchii.
O zamiarze abdykacji monarchy na rzecz syna poinformował 2 czerwca premier Rajoy. Podanie się Juana Carlosa do dymisji, jak to uczynili przed nim ze względów zdrowotnych hiszpańscy królowie Carlos I i Filip V, zamyka niefortunny, schyłkowy okres funkcjonowania tego niewątpliwie zasłużonego dla hiszpańskiej demokracji monarchy, jednego z europejskich królów, którzy "panują", ale nie rządzą.
Juan Carlos ma za sobą okres, który - co publicznie wyznał w przemówieniu pożegnalnym - pozostawił "blizny" po popełnionych przez niego "błędach", wynikających z "ludzkich ograniczeń". Teraz jednak "chce dać szansę nowemu pokoleniu, nowej energii".
Gdy w Poniedziałek Wielkanocny 2012 roku król poleciał do Botswany, aby zapolować na słonie, miała to być krótka, dyskretna myśliwska eskapada monarchy. Nieszczęśliwy upadek podczas polowania - złamanie szyjki kości udowej i aż pięć operacji, które musiał przejść i po których podupadł na zdrowiu - stał się sensacją medialną w Hiszpanii przechodzącej okres dotkliwego kryzysu, uderzającego głównie w najsłabszych i młode pokolenie - w połowie bez pracy. "Tyle pieniędzy na afrykańską eskapadę myśliwską króla..." - krzyczały nagłówki gazet.
Sensacyjne doniesienia o niefortunnym królewskim polowaniu nałożyły się na badaną od dłuższego czasu przez hiszpańską prokuraturę "aferę Noos". "Noos" to "instytut non profit" założony przed 15 laty przez Inaki Urdangarina, męża młodszej córki Juana Carlosa, Cristiny. Zajmował się on handlem prawdziwymi, czy rzekomymi wpływami na dworze królewskim. Oficjalnie uczestniczył w organizowaniu różnych kongresów poświęconych sportowi i turystyce. Np. prezydent autonomii Wysp Balearów zapłacił zięciowi króla 1,1 miliona euro za fikcyjne doradztwo "Noos" dla klubów sportowych archipelagu. Sędzia określił honorarium jako "całkowicie nieproporcjonalne do świadczonych usług".
Hiszpański Dom Królewski ogłosił, że infantka Cristina i jej mąż nie będą uczestniczyli w czwartkowej inauguracji. Od pewnego czasu nie mają oficjalnie wstępu do pałacu królewskiego.
To i inne posunięcia nie zahamowały jednak szybkiego spadku liczby zwolenników utrzymania w Hiszpanii monarchii. Jeśli jeszcze w styczniu 2013 roku instytucja hiszpańskiej monarchii miała poparcie 50,1 proc. obywateli, to w czerwcu 2014 roku w skali dziesięciopunktowej wynosiło ono zaledwie 3,7 punktu i kształtowało się na poziomie poparcia tak niepopularnych wśród społeczeństwa hiszpańskiego instytucji, jak żandarmeria - Guardia Civil czy media.
Spadkowi popularności instytucji monarchii towarzyszy też, odnotowywane przez wszystkie sondaże, zjawisko głębokiego kryzysu zaufania do dwóch głównych partii politycznych, które wymieniały się w Hiszpanii u władzy od 1982 roku: socjalistów i rządzącej obecnie prawicowej Partii Ludowej.
W chwili śmierci Francisco Franco w listopadzie 1975 roku Hiszpania nie była monarchią, lecz dyktaturą ustanowioną przez niego w rezultacie zakończonej w 1939 r. wojny domowej przeciwko Republice, proklamowanej w 1931 roku. Również sami Hiszpanie nie byli monarchistami. Franco przed śmiercią starannie przygotował kontynuację "frankizmu bez caudilla". Z pomocą sztabu doradców i prawników skonstruował model monarchii autorytarnej, która miała to zapewnić.
Juan Carlos był przygotowywany i kształcony do tej roli, wyznaczonej mu przez hiszpańskiego dyktatora, od wczesnej młodości.
Urodził się w Rzymie jako syn Juana de Borbon y Battenberg, naturalnego następcy zdetronizowanego w 1931 r., z chwilą ogłoszenia II Republiki Hiszpańskiej, króla Alfonsa XIII. Żyjący później na emigracji w Portugalii Juan de Borbon, który przyjął tytuł hrabiego Barcelony, po rokowaniach prowadzonych od 1948 r. podpisał w 1960 r. umowę z gen. Franco. Mówiła ona, że po śmierci caudilla Hiszpanii wnuk Alfonsa XIII zastąpi go jako król na stanowisku szefa państwa. Hiszpania w tym momencie bardzo powoli wychodziła z okresu krwawego terroru, który uprawiały w czasie wojny domowej obie strony, a po jej zakończeniu - plutony egzekucyjne Franco, działające aż do 1952 roku.
Na podstawie umowy zawartej między dziedzicem tronu Alfonsa XIII, ojcem Juana Carlosa a gen. Franco przyszły król przyjechał do Hiszpanii i znalazł się "pod opieką" generalissimusa, który pokładał w zdolnym młodzieńcu wielkie nadzieje. Juan Carlos otrzymał tu wykształcenie cywilne i wojskowe, a w 1962 r. ożenił się z grecką księżniczką Zofią.
W 1969 r. Franco ogłosił go oficjalnie swoim następcą, który wstąpi na tron i obejmie najwyższą władzę w państwie po jego śmierci. Od tej chwili Juan Carlos zaczął oficjalnie brać udział w posiedzeniach gabinetu Franco. W lipcu 1974 r., gdy dyktator zachorował, przyszły hiszpański monarcha sprawował przez parę tygodni rządy w jego imieniu. Dobrze przeszedł tę "próbę generalną", nie podważając zaufania, jakie żywił do niego schorowany caudillo.
Juan Carlos niczym się nie zdradzał, że powziął zupełnie inne zamiary co do przyszłości ojczyzny, w której nadal władzę na wszystkich szczeblach trzymała gwardia wojskowych i cywilnych frankistów, zasłużonych podczas wojny domowej.
Wielki hiszpańskojęzyczny pisarz Mario Vargas Llosa napisał w tych dniach na łamach madryckiego dziennika "El Pais" o sytuacji, w której Juan Carlos objął tron po śmierci Franco: "Nie ma co się oszukiwać, pogrobowcy Franco kontrolowali nadal władzę i przy silnym poparciu znacznej części opinii publicznej przeciwstawiali się demokratyzacji Hiszpanii".
Z drugiej jednak strony, zmęczenie społeczeństwa długotrwałym napięciem, w jakim utrzymywał je frankizm, i trudna sytuacja ekonomiczna kraju sprzyjały stopniowej izolacji skrajnie frankistowskich bojówkarskich ugrupowań w rodzaju "partyzantów Chrystusa Króla", którzy terroryzowali stolicę.
Pokojowy i demokratyczny przebieg hiszpańskiej transformacji stał się w znacznej mierze zasługą młodego króla. Gdy nazajutrz po śmierci dyktatora objął tron, zamiast utrwalać dyktaturę stanął na czele tych, którzy kierowali izolowany w Europie kraj na tory nowoczesnej demokracji, otwartej na świat. Niezwykle zręcznym posunięciem Juana Carlosa było pozbycie się ostatniego premiera mianowanego przez Franco, Carlosa Ariasa Navarro, i powołanie na to stanowisko w 1976 roku "frankistowskiego liberała" Adolfo Suareza. Bez oporów zmienił on mundur khaki wojskowego kroju, który nosił jako minister-sekretarz jedynej partii, frankistowskiego Movimento, na ciemny garnitur polityka i koszulę z mankietami z wytwornych brabanckich koronek.
Obaj, Juan Carlos i jego premier, doprowadzili w 1978 roku do uchwalenia demokratycznej konstytucji, dzięki której Hiszpania stała się formalnie państwem demokracji parlamentarnej z całkowicie symboliczną władzą królewską na wzór tej, jaką dysponują pozostali europejscy monarchowie.
Niespełna trzy lata później, 23 lutego 1981 roku, Juan Carlos raz jeszcze odegrał bodaj decydującą rolę.
Rano tego dnia oddział Guardia Civil pod dowództwem frankistowskiego podpułkownika Antonio Tejero wtargnął do gmachu hiszpańskich Kortezów i przez 13 godzin terroryzował parlamentarzystów oraz członków rządu, rozkazując im, by siedzieli pod ławkami. Miał poparcie kilku generałów zasłużonych w wojnie domowej. Wielu wahało się, czy poprzeć zamach stanu, czy konstytucyjną władzę. Przeważyły mediacje i postawa Juana Carlosa. Zamach został udaremniony.
"Jestem przekonany - napisał Mario Vargas Llosa - że z biegiem czasu historycy oddadzą sprawiedliwość dokonaniom Juana Carlosa, które w ogromnej mierze przyczyniły się do tego, że 39 lat, w ciągu których panował, to lata najbardziej wolne, demokratyczne i dostatnie w długiej historii Hiszpanii".
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł