Palestyńskie Boże Narodzenie zmieniła bieda

(fot. gnuckx / flickr.com / CC BY 2.0)

Lata zubożenia i trudnych warunków życia pod izraelską okupacją spowodowały, że palestyńscy chrześcijanie zmienili tradycje bożonarodzeniowe. W Gazie na przykład jest tak biednie, że rodzin nie stać na to, żeby się nawzajem odwiedzać.

O zmianach w rozmowie z PAP opowiadają palestyński ksiądz Manuel Musallam, który opiekował się wiernymi w Gazie, polska elżbietanka, siostra Rafała, która w Ziemi Świętej mieszka od ponad pół wieku, i mieszkańcy Betlejem.
Większość palestyńskich chrześcijan nie zasiada do wigilijnej kolacji, ale do wigilijnego obiadu, a w wielu miejscach na Zachodnim Brzegu pasterka zamiast o północy odbywa się o 19.00. "Lata izraelskich aresztowań i najazdów na wsie nauczyły ludzi, że lepiej wieczorem być w domu" - mówi ojciec Musallam, słynny nie tylko z powodu swojej duszpasterskiej służby w Gazie, ale też z wysiłków na rzecz dialogu muzułmańsko-chrześcijańskiego i stanowczego sprzeciwu wobec izraelskiej okupacji. "Tylko w Betlejem i okolicach utrzymał się zwyczaj pasterki o północy" - dodaje ksiądz.
"U nas na Wigilię tradycją jest grillowanie. A w pierwszy dzień Świąt - zjazd całej rodziny, a tu rodziny potrafią liczyć nawet kika tysięcy osób" - mówi Samir Kumsieje, mieszkaniec przylegającej do Betlejem chrześcijańskiej miejscowości Bejt Sahur. Według chrześcijańskiej tradycji, w Bejt Sahur znajduje się pole, gdzie anioł powiedział pasterzom o tym, że w pobliskiej stajence ma narodzić się Zbawiciel.
Tradycją wigilijną w Betlejem jest marsz harcerzy grających na dudach i bębnach, który poprzedza przybycie do Bazyliki Narodzenia Pańskiego patriarchy Jerozolimy. Wszystkie świąteczne procesje przechodzą ulicą Gwiazd, kiedyś główną arterią tego bożonarodzeniowego miasteczka.
Ulica Gwiazd przez większość roku świeci pustkami. Większość sklepów jest zamknięta, otwierają się tylko w grudniu, gdy do miasta ściągają na dłużej dziesiątki tysięcy pielgrzymów. Poza Bożym Narodzeniem, pielgrzymi wpadają i wypadają z miasta, nie zostawiając tu prawie żadnych pieniędzy. Na ten system skarżą się mieszkańcy Betlejem i duchowni.
"Próbowaliśmy ożywić ulicę, obiecaliśmy wsparcie kupcom, którzy zdecydują się otworzyć znowu sklepy na ulicy Gwiazd. Ale z ponad 200, dziś na stałe otwartych jest tylko kilka. A dla nas to jedno z najbardziej historycznych miejsc w Betlejem" - mówi Jasar Hamidan, który pracował przy przywracaniu życia na ulicy Gwiazd. Tą ulicą, według tradycji, Józef i Maryja szli do stajenki.
Hamadan dodaje, że turyści nie spacerują, więć i nie mają okazji nic kupić. "Autobusy przyjeżdżają, wysadzają ich pod Bazyliką Narodzenia Pańskiego, a potem od razu zabierają z powrotem do Izraela" - mówi.
"Zdecydowana większość przewodników to Izraelczycy. Mają często w zwyczaju straszyć pielgrzymów, że jest tu niebezpiecznie" - mówi ksiądz Manuel.
"Tu, w tym biednym kraju, kiedyś był bardzo żywy zwyczaj spotykania się na święta, wzajemnych odwiedzin. Na święta ojciec gromadził wokół siebie wszystkie swoje dzieci, żeby razem zjeść posiłek w domu. Raczej tradycyjne potrawy palestyńskie"   - dodaje palestyński ksiądz.
"Ale w tych czasach, ta uczta przypomina raczej o nędzy i niedoli. Ludzie są ubodzy, nie mają pracy, nie stać ich na prezenty" - dodaje ksiądz. Blisko 1,3 miliona Palestyńczyków w Gazie i na Zachodnim Brzegu jest zagrożony głodem. 
W samym Betlejem stopa bezrobocia jest jedną z najwyższych na całym Zachodnim Brzegu, sięga 18 procent. Polska elżbietanka, siostra Rafała, opowiada o coraz poważniejszych negatywnych skutkach pogarszającej się sytuacji gospodarczej dla miejscowych chrześcijan: "Rośnie problem alkoholizmu, bo tu jest totalny brak perspektyw".
"Nie jest prawdą, że muzułmanie prześladują tutaj chrześcijan. Ludzie wyjeżdżają, bo nie mają pracy, perspektyw. Trzeba być psychicznie silnym, żeby codziennie o piątej rano przechodzić przez izraelski punkt kontrolny dzielący Betlejem i Jerozolimę, przez ten gąszcz metalowych tuneli i bramek. I stać tam w deszcz i w zawieruchę. Nie każdy da radę" - mówi siostra Rafała.
Chrześcijanie, którzy na początku minionego stulecia stanowili prawie 10 procent palestyńskiego społeczeństwa, to dziś ledwie 2,5 proc.
Na tyłach elżbietańskiego Domu Pokoju, zamiast drzew oliwnych, wyrastają na wzgórzu równym rzędem nowe domy. Te budynki to część Gusz Ecjon - skupiska nielegalnych, według prawa międzynarodowego, izraelskich osiedli, budowanych na palestyńskich terytoriach okupowanych. "To osiedle za nami wybudowali w jeden rok. Palestyńczycy bardzo walczyli o tę ziemię, a my ich wpieraliśmy" - dodaje elżbietanka.
Betlejem otacza kilkanaście osiedli i mur. Na murze ktoś wymalował świąteczne graffiti: "Pozdrowienia z getta Betlejem" - i dla wielu mieszkańców bożonarodzeniowego miasteczka, Betlejem jest właśnie zamkniętym z każdej strony slumsem.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Palestyńskie Boże Narodzenie zmieniła bieda
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.