Parlament Tajlandi został rozwiązany

(fot. EPA/STR)
AFP, dpa, Reuters / PAP / slo

Po trwających od miesiąca antyrządowych demonstracjach premier Tajlandii Yingluck Shinawatra ogłosiła w poniedziałek rozwiązanie parlamentu. Opozycja zapowiedziała jednak kontynuowanie protestów, których celem jest dymisja rządu.

W wystąpieniu telewizyjnym Yingluck zapewniła, że chce "jak najszybszego" rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Zapowiedziała, że do czasu wyborów jej gabinet pozostanie przy władzy. Podkreśliła jednocześnie, że decyzję o rozwiązaniu parlamentu musi jeszcze zaakceptować król.

Po tym oświadczeniu Jaropong Ruangsuwan, przywódca rządzącej Partii dla Tajów, z której wywodzi się szefowa rządu, zapowiedział, że premier Yingluck będzie się ubiegać o mandat w najbliższych wyborach. "Na pewno wystartuje w wyborach, skoro pracowała z partią przez cały czas. Rozwiązaliśmy parlament, ponieważ jesteśmy pewni swego (...) Chcemy, by (opozycyjna) Partia Demokratyczna wzięła udział w wyborach, a nie grała w gry uliczne" - powiedział Jaropong, odnosząc się do antyrządowych protestów na ulicach Bangkoku.

Przywódca Partii Demokratycznej i były premier Abhisit Vejjajiva powiedział, że rozwiązanie parlamentu jest dopiero pierwszym krokiem do opanowania kryzysu politycznego w Tajlandii. Spytany, czy wystartuje w wyborach, odparł: "Dzisiaj maszerujemy. Pójdziemy pod siedzibę rządu".

Jeszcze w niedzielę szefowa rządu zaproponowała przeprowadzenie referendum w sprawie swej przyszłości politycznej i obiecała rezygnację ze stanowiska, jeśli taka będzie wola narodu.

Od kilku tygodni w stolicy Tajlandii trwają antyrządowe protesty. Zginęły w nich co najmniej cztery osoby, a ponad 260 zostało rannych. Na poniedziałek opozycja zapowiedziała "marsz miliona", który "ostatecznie przesądzi o upadku rządu".

Przywódca protestów Suthep Thaugsuban oświadczył, że mimo zapowiedzi rozwiązania parlamentu i nowych wyborów, demonstracje będą kontynuowane. "Będziemy walczyć dalej. Naszym celem jest upadek reżimu Thaksina Shinawatry" - powiedział, nawiązując do brata szefowej rządu. Suthep, który był wicepremierem w rządzie Abhisita w latach 2008-2011, podkreślił, że nie jest zainteresowany rozpisaniem nowych wyborów; chce, aby krajem rządziła bliżej nieokreślona "rada ludowa".

"To nam nie wystarczy" - powiedział inny z liderów protestów, Thaworn Senneam, oceniając poniedziałkową decyzję Yingluck Shinawatry. Podkreślił, że opozycja nie zgadza się, by do wyborów kierowała ona rządem.

Zdaniem wielu ekspertów, opozycja nie chce nowych wyborów, bo obawia się, że je przegra. Zmierza natomiast do odsunięcia od władzy Yingluck i jej ekipy oraz utworzenia przejściowego rządu ekspertów.

Protesty rozpoczęły się w Bangkoku w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.

Prace nad projektem ustawy o amnestii zostały wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.

Thaksin Shinawatra, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.

Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa na emigracji w Dubaju.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Parlament Tajlandi został rozwiązany
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.