Premier Belgii pierwszym prezydentem UE?
Złośliwcy mówią, że urzędujący niespełna rok, mało znany premier Belgii Herman Van Rompuy, ma największe szanse, by zostać pierwszym stałym przewodniczącym Rady Europejskiej tylko dlatego, że nie zdążył przysporzyć sobie w UE wrogów.
Rompuy zdążył już udowodnić, że jego pragmatyzm, znajomość języków obcych i przede wszystkim zdolności mediacyjne, pomagają mu w rządzeniu skonfliktowaną wewnętrznie Belgią, a to z kolei daje mu duże szanse, być sprawnie koordynować liczącą 27 państw UE.
Niewykluczone, że przywódcy państw UE już w najbliższych dniach powierzą mu misję pierwszego prezydenta UE.
Unijni dyplomaci w Brukseli przyznają, że póki co żaden z krajów UE nie sprzeciwił się jego kandydaturze (wybór będzie dokonany drogą konsensusu). Belgijska prasa i politycy od kilku dni szukają już nawet następcy Van Rompuya.
Premier Belgii znany jest z zamiłowań literackich – nie traci żadnego dnia, by choć na moment oddać się lekturze książek lub pisaniu słynnych już haiku, czyli wywodzącej się z Japonii krótkiej formy poezji. Jeden ze swych wierszy Belg wyrecytował nawet podczas konferencji prasowej przy okazji ostatniego szczytu UE. Wiersz mówił o wpływających do portu Europy "trzech falach" rozszerzenia UE... Jednocześnie 62-letni Van Rompuy jest czynnym fanem drużyny piłkarskiej Anderlecht i amatorem belgijskiego piwa.
Z wykształcenia ekonomista i filozof, Van Rompuy może o literaturze bez problemu rozmawiać nie tylko w rodzimym języku flamandzkim, ale także po francusku, niemiecku i angielsku. Jeśli zostanie przewodniczącym Rady Europejskiej te językowe zdolności z pewnością przydadzą mu się, by szukać kompromisu między 27 krajami UE.
W UE przydatne będą jednak przede wszystkim zdolności mediacyjne Van Rompuya. Dzięki nim Van Rompuy zażegnał trwający od wyborów w 2007 roku permanentny kryzys polityczny w swoim kraju, doprowadził do przyjęcia budżetu i porozumienia w niezwykłej delikatnej sprawie imigracji i azylu. – Metoda Van Rompuya, jak ujawniają bliscy mu ludzie, polega na słuchaniu innych i rozmowach bilateralnych. – Testuje reakcje, następnie proponuje rozwiązanie do zaakceptowania dla wszystkich. Nie przychodzi więc już na początku z gotową formułą – powiedział przewodniczący federacji belgijskiego biznesu (FEB) Pieter Timmermans.
Van Rompuy jest ponadto bardzo cierpliwy, w przeciwieństwie do takich polityków jak francuski prezydent Nicolas Sarkozy, czy były belgijski premier Guy Verhofstadt, wymieniany wcześniej jako kandydat na "prezydenta UE". Nie jest również postrzegany w UE jako federalista. "Financial Times" określił go nawet jako "atlantyckiego tradycjonalistę". Flamandzki chrześcijański demokrata "ma wielkie szanse, bo jest lubianą, mało kontrowersyjną postacią z małego, głęboko proeuropejskiego kraju" – ocenił "FT". – Jest nową twarzą i nie zdążył stworzyć sobie wrogów – mówi jeden z unijnych dyplomatów.
Nieprawdą jest – przekonuje dziennik "Le Soir" – że Van Rompuy nie zna się zbytnio na Europie. – Zacząłem interesować się problemami europejskimi znacznie wcześniej niż objąłem stanowisko premiera (grudzień 2008). W 1964 roku, w wieku 16 lat zorganizowałem pierwsze seminarium europejskie w moim liceum – przyznał w jednym z wywiadów sprzed miesięcy. Ponadto Van Rompuy zawsze podkreśla, że w UE nie ma silniejszych i słabszych krajów, co dotyczy także krajów założycielskich, wśród nich – Belgii. – Ich rola będzie zapisana w książkach historycznych i powinniśmy być z niej dumni. Ale nie powinno to dziś im dawać dodatkowej przewagi – powiedział.
W Brukseli oczekuje się, że szwedzkie przewodnictwo nawet już w poniedziałek, bądź we wtorek, wyznaczy datę nadzwyczajnego szczytu UE w Brukseli, najpewniej na czwartek lub piątek, w sprawie nominacji przewodniczącego Rady Europejskiej i nowego Wysokiego Przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej.
Niewykluczone, że do kompromisu może dojść już podczas poniedziałkowych rozmów w Berlinie, gdzie przywódcy państw UE zjadą się, by obchodzić 20. rocznicę obalenia muru berlińskiego.
Skomentuj artykuł