Ukraina: w Kijowie powalono pomnik Lenina

(fot. PAP/EPA/SERGEY DOLZHENKO)
PAP / mh

W Kijowie powalono w niedzielę wieczorem pomnik wodza bolszewickiej rewolucji Włodzimierza Lenina, który stał w centrum miasta nieprzerwanie od 1946 roku. Informację, która najpierw obiegła portale społecznościowe, oficjalnie potwierdziła ukraińska milicja.

W stolicy Ukrainy odbył się w niedzielę Marsz Miliona, akcja opozycji, która domaga się zmiany władz w związku z ich decyzją o odmowie podpisania umowy stowarzyszeniową z UE. W centrum miasta, w którym prócz drogówki prawie nie widać milicji, znajdują się setki tysięcy ludzi. Siły milicyjne skoncentrowane są przy budynkach rządowych.
Ludzie, którzy obalili monument, przyszli pod pomnik Lenina z Majdanu Niepodległości, gdzie odbywa się wielotysięczna akcja przeciwników władz. Przynieśli ze sobą drabinę. Towarzyszący im tłum śpiewał hymn państwowy. Wszystko to transmitowali na żywo obecni na miejscu internauci.
Postać Lenina owinięto sznurem, za który raz po raz pociągali z całej siły młodzi mężczyźni. Kierowcy przejeżdżających obok samochodów trąbili pozdrawiając zgromadzonych.
Próby obalenia monumentu trwały dobrych kilkanaście minut. Gdy postać Lenina lekko się przechyliła, ludzie zaczęli głośno klaskać i radośnie wykrzykiwać "Chwała Ukrainie!". Kiedy Lenin runął na ziemię tłum rzucił się w jego kierunku; monument zaczęto rozbijać ogromnymi młotami.
Wiadomość o powaleniu pomnika szybko dotarła na Majdan Niepodległości. Dotarł tam następnie jeden z polityków opozycyjnej, nacjonalistycznej partii Swoboda Andrij Ilienko, który pokazał fragment pomnika ze sceny.
"Co za przykre samobójstwo" - powiedział o zniszczeniu monumentu lider Swobody Ołeh Tiahnybok. Jego kolega partyjny Ihor Mirosznyczenko oświadczył, że ugrupowanie, które reprezentuje, bierze na siebie całą odpowiedzialność za to, co stało się z Leninem.
Witalij Kliczko, szef opozycyjnej partii Udar zastrzegł, że sztab protestów nie podejmował żadnych decyzji o powaleniu pomnika, jednak uznał, że Lenin przewrócił się z zazdrości. "A wiecie dlaczego? Bo udało mu się zrobić tylko jedną rewolucję, a (prezydent Wiktor) Janukowycz zrobił ich aż dwie!" - podsumował.
Prounijny Marsz Miliona w Kijowie, barykady przed siedzibą rządu
W Kijowie nie ustają prounijne demonstracje. W niedzielę odbył się Marsz Miliona. Demonstranci wznoszą barykady przed siedzibą rządu Ukrainy, domagając się dymisji władz, które odmówiły podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE.
Ukraińska opozycja nawołuje do całkowitego unieruchomienia pracy instytucji państwowych, a jednocześnie podkreśla, że jej zwolennicy nie mają zamiaru użyć siły. Dojazdy do siedzib ważnych instytucji państwowych chronione są z przez specjalne oddziały milicji, zaś naprzeciwko nich stoją oburzeni zachowaniem władz ludzie. Mówią, że nie pozwolą urzędnikom na powrót do swych gabinetów.
Według mediów w niedzielę na Majdanie Niepodległości zgromadziło się około 100 tysięcy ludzi. Opozycja mówi o milionie. Po południu ten plac w centrum ukraińskiej stolicy był szczelnie wypełniony. Tysiące ludzi znajdowało się na prowadzącej do Majdanu ulicy Chreszczatyk. 
"Dziś zablokowana jest siedziba rządu, parlament i administracja prezydencka. Każdego dnia blokowane będą kolejne budynki, dopóki (prezydent Wiktor) Janukowycz nie zrozumie, że nadszedł czas zmian" - wołał ze sceny były szef MSW Jurij Łucenko. "Domagamy się od władz przede wszystkim podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE i dymisji rządu. Odzyskamy Ukrainę przejętą przez tę bandę!" - mówił.
Jeden z przywódców ukraińskiej opozycji, Arsenij Jaceniuk oświadczył, że władze Ukrainy przygotowują się do wprowadzenia stanu wyjątkowego. Komentując śledztwo w sprawie próby nielegalnego przejęcia władzy w państwie, wszczęte w niedzielę przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy, podkreślał, że działania uczestników odbywających się w Kijowie protestów nie są nielegalne, gdyż na Ukrainie władza należy do narodu.
Jaceniuk ostrzegł, że w razie wprowadzenia stanu wyjątkowego na ulice Ukrainy wyjdą tysiące ludzi. "Jeśli stan wyjątkowy zostanie ogłoszony, wszyscy ruszamy na Majdan" - powiedział mówiąc o głównym placu Kijowa, Majdanie Niepodległości, gdzie od 21 listopada trwają protesty.
SBU nie podała wielu szczegółów, jednak z informacji uzyskanych przez agencję Interfax-Ukraina wynika, że śledztwo dotyczy "bezprawnych działań niektórych polityków".
Administracja Janukowycza zapewniła w sobotę, że podczas rozmów z prezydentem Rosji Władimirem Putinem nie rozmawiano o włączeniu Ukrainy do Unii Celnej, a na spotkaniu nie podpisano żadnych dokumentów.
Janukowycz widział się z Putinem w piątek w Soczi. Tego samego dnia wieczorem w ukraińskich mediach znalazła się informacja z Twittera, jakoby Janukowycz podpisał "strategiczną umowę, która zawiera zobowiązanie Ukrainy do wejścia do Unii Celnej" Rosji, Białorusi i Kazachstanu.
"Możliwego włączenia się Ukrainy do Unii Celnej podczas spotkania nie omawiano. Podpisywanie żadnych dokumentów nie było na tym spotkaniu planowane i żadne dokumenty nie zostały podpisane" - zapewniły w komunikacie służby prasowe Janukowycza.
Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso poinformował w niedzielę, że szefowa dyplomacji Unii Europejskiej Catherine Ashton uda się w tym tygodniu do Kijowa, by "wesprzeć poszukiwania drogi wyjścia z kryzysu politycznego" na Ukrainie.
Barroso rozmawiał tego dnia telefonicznie z Janukowyczem. Ponownie wskazał na potrzebę znalezienia politycznego rozwiązania dla obecnych napięć, przez dialog z ukraińską opozycją i społeczeństwem obywatelskim.
Według niemieckiego tygodnika "Der Spiegel" w rywalizacji z Rosją o wpływy na Ukrainie kanclerz Niemiec Angela Merkel stawia na Witalija Kliczkę, przygotowując go do roli głównego proeuropejskiego przeciwnika Wiktora Janukowycza w walce o prezydenturę. Zdaniem autorów analizy "Spiegla" Kliczko ma "zjednoczyć opozycję i być jej liderem - na ulicy, w parlamencie i wreszcie podczas wyborów prezydenckich w 2015 roku".
"Spiegel" napisał, że CDU Angeli Merkel i inne ugrupowania z frakcji Europejskiej Partii Ludowej wybrały Kliczkę na osobę, która ma doprowadzić do zmiany stanowiska władz Ukrainy w sprawie umowy stowarzyszeniowej z UE.
Ponad 100 osób uczestniczyło w niedzielę w Warszawie w manifestacji poparcia dla integracji Ukrainy z Unią Europejską oraz protestów odbywających się na Majdanie Niepodległości w Kijowie. Z Placu Zamkowego manifestujący przeszli pod ambasadę Ukrainy.
Wśród manifestujących było wielu młodych ludzi z niebiesko-żółtymi flagami Ukrainy, biało-czerwonymi flagami Polski oraz flagami UE. Trzymali transparenty z hasłami: "Ukraina ma dość nacisków Rosji, wybieramy Europę", "Warszawa jest z wami", "Wspólna sprawa"; skandowali: "Kijów-Warszawa, wspólna sprawa". Na pl. Zamkowym obecni byli także politycy: Paweł Kowal, Marcin Święcicki, Zbigniew Bujak.
Po dotarciu przed gmach ambasady manifestujący zaśpiewali ukraiński hymn. Zwróciła się do nich wdowa po Jacku Kuroniu, Danuta Kuroń, która podkreśliła, że Ukraina zawsze była częścią Europy. 
W Kijowie powalono w niedzielę wieczorem pomnik Włodzimierza Lenina, który stał w centrum miasta nieprzerwanie od 1946 roku. Informację, która najpierw obiegła portale społecznościowe, oficjalnie potwierdziła ukraińska milicja. 
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ukraina: w Kijowie powalono pomnik Lenina
Komentarze (1)
M
misio
9 grudnia 2013, 17:04
ciekawe czy władze Kijowa wzorem pani Gronkiewicz-Waltz zapowiedzą odbudowanie pomnika "tyle razy ile będzie trzeba"